Spełniłam jedno ze swoich marzeń!

Celowo napisałam "spełniłam" zamiast "spełniło się", ponieważ sama na to zapracowałam.

Chodzi o marzenie nr 24 z listy marzeń opublikowanej 18 listopada 2017 roku. Trochę czasu mi to zajęło ;)


Muszę przyznać, że nie jest do w 100% spełnione marzenie, ponieważ:
     a) samochód jest z salonu, ale nie jest do końca nowy (ma 7 miesięcy :P )
     b) nie jest w 100% mój, bo jest wzięty w leasing.

Przed zakupem odwiedziłyśmy z mamą kilka salonów, przy czym docelowy ok. 6 razy. Każda wizyta trwała minimum godzinę. I wiecie co? Lęku było mało i za każdym razem udało mi się go pokonać! Mało tego - fantastycznie rozmawiało mi się ze sprzedawcami samochodów i szczerze żałuję, że każdy z nich miał obrączkę na palcu 😄

Cieszę się nim ogromnie, ale też są złe strony tej inwestycji. Po pierwsze muszę mocno zacisnąć pasa, żeby nie powiedzieć, że nie zobaczę wypłaty przez najbliższe miesiące. Po drugie to... jest mi przykro z powodu odbioru tego faktu przez najbliższych.

Ciężko pracowałam na to, żeby móc pozwolić sobie na taki luksus. Pracuję praktycznie non stop, bo zawsze jestem pod telefonem. Pracuję też w weekendy. Nierzadko muszę sobie odmówić jakieś wycieczki czy spotkania, bo muszę napisać jakąś pracę. Gdy inni mówią, że nie mają pieniędzy, że chcieliby więcej zarabiać, ale nie chce im się ruszyć dupy, to ręce mi opadają. Mają życzeniowe podejście albo wiecznie narzekają licząc na wygraną w loterii. A ja zamiast gadać - działam. I dzięki temu mam to, czego chcę. W związku z tym jedynie moja kochana babcia potrafiła się prawdziwie i szczerze cieszyć z mojego szczęścia. A reszta... no cóż. Próbowali udawać, że się cieszą, ale niestety pod maską było widać, że targa nimi wzburzona zazdrość. Niektórych przyłapałam już na obgadywaniu nas, a mąż kuzynki posuną się nawet jeszcze dalej. W dzień dziecka, po zabawie z dziećmi od godz. 14 - 21, gdy powiedziałam, że już idę do domu, powiedział do syna, że nie mogę się już z nim bawić, bo teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie i zaczął się ze mnie śmiać, że pewnie idę pakować paczki. Jest mi przykro z tego powodu. Nie potrafię w pełni cieszyć się z autka widząc, że innych to boli. A przecież nieraz proponowałam im pomoc. Mówiłam, że załatwię pracę, że pomogę coś zrobić, że dam zlecenie na zrobienie czegoś, ale za każdym razem słyszałam "nie mam czasu" lub "nie chce mi się". No to macie co chcecie! Każdy ma to, na co sobie zapracował.



0 komentarze:

Prześlij komentarz