Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Święta, święta...

 Jak wiecie, nie przepadam za świętami. Mimo to w tym roku wyjątkowo nie czułam się typowym Grinchem i cieszył mnie widok ładnie ozdobionych miast. 

W ślad za postem Nie tak to miało wyglądać, ostatecznie udało mi się odwiedzić:

1. Jarmark w swoim mieście - pozytywnie mnie zaskoczył. W poprzednich latach był bardzo skromny, a teraz zrobili go z wielkim rozmachem. Jedyny minus był taki, że było tyle ludzi, iż nie dało się na dłużej zatrzymać przy żadnym stoisku, a do jedzenia były kolejki jak za komuny. Udało mi się też załapać na świąteczny koncert.

2. Jarmark w Pszczynie - odwiedzony w pośpiechu, bo nie mieliśmy czasu przed świętami, ale spacer, grzane wino i gorąca czekolada zaliczone.

3. Poświąteczna wycieczka do Wisły - chyba najfajniejsza ze wszystkich wyżej wymienionych. Straszyli Bóg wie jakimi korkami (pomyślałam - super, będę mieć czas na czytanie książki), ale żadnych korków nie było. Za to były kolejki do restauracji, z czym dawno się nie spotkałam. 

Wszystkie wypady był bez lęku lub z minimalnym, stłumionym w zarodku. 


Same święta minęły tradycyjnie - hałas, chaos i ogromne zmęczenie. Cały grudzień byłam na pełnych obrotach (nawet nie wiem skąd miałam tyle siły). Gdy przyszedł okres świąt i mogłam zwolnić, zaczęło wychodzić na mnie całe zmęczenie. Nie mogłam spać, chociaż przecież w końcu mogłabym wstać bez budzika, czułam ból mięśni, kości i totalnie nie miałam energii. Wykonanie jednej czynności zajmowało mi wieki. Ale najgorsze były myśli egzystencjalne, martwienie się o swoją przyszłość. Zaczęła dopadać mnie melancholia. Wiem, że wiszą nade mną czarne chmury. Póki co jest dobrze, ale ten stan nie będzie trwać wiecznie. Rodzice są coraz starsi i boję się, że zostało mi już niewiele czasu... Z całych sił staram się odpędzać od siebie te myśli, ale wiem, że w końcu mnie dopadną. A może uda się jakoś rozgonić te ciemne chmury?


Sylwestra spędziłam sama w domu. Chociaż nie sama - z psem i kotem :) Bawiłam się przednio - w końcu miałam czas na swoje pasje (szydełkowanie), słuchanie głośno muzyki, śpiewanie, a nawet tańczenie, i nikt mi nie gderał za uchem. Podsumowanie 2024 i plany na 2025 będą w kolejnych postach.