Okres świąteczny to dla mnie mega gonitwa i praca po 13h, bo mam wtedy szczyt sezonu. Zważając na to, że mam teraz w miarę dobry czas jeśli chodzi o zaburzenie, oraz ze względu na to, że jadę już na oparach sił ze zmęczenia, szukam miejsc i wydarzeń, które mogłabym odwiedzić w ramach krótkiego, weekendowego odpoczynku.
Jednym z takich miejsc jest jarmark świąteczny we Wrocławiu, na który chcę się wybrać już od kilku lat. Miałam nadzieję, że w tym roku się uda. Niestety żaden weekend nam nie pasował, bo albo jakaś rodzinna impreza, albo mamy wigilia firmowa, albo jeszcze coś innego. Do tego cokolwiek zaproponuję, to słyszę od ojca "coś to zaś wymyśliła", co skutecznie mnie demotywuje oraz momentalnie wzbudza lęk. No bo jeśli faktycznie gdzieś pojedziemy i zacznę się bać, to usłyszę, że przecież sama to sobie wymyśliłam...
Kolejnym pomysłem było zabranie dzieci na Mikołaja do ogrodu świateł. Ale znów usłyszałam, że ojciec nie będzie stał w korkach, że będzie brzydka pogoda, że przecież mam SWÓJ INTERES I MUSZĘ GO PILNOWAĆ PRZED ŚWIĘTAMI.
Następne próby zwiedzenia okolicznych jarmarków również spełzły na niczym, bo przecież "masz jarmark w sowim mieście i jakoś na niego nie idziesz". Pechowo nie ma też w okolicy żadnych koncertów lub innych wydarzeń kulturalnych, na które chciałabym iść. No trudno, mam tylko nadzieję, że ten "dobry okres" będzie trwać trochę dłużej i jeszcze uda mi się jakoś go wykorzystać.
A teraz trzymajcie kciuki, żeby tak właśnie było, bo kolejne tygodnie będą dla mnie trudne. A dlaczego, to zobaczycie w kolejnych wpisach.
0 komentarze:
Prześlij komentarz