Jakoś nie przepadam za świętami. Denerwują mnie te wszystkie przygotowania, sprzątanie, tłumy w sklepach. Nie dopada mnie tzw. "magia świąt", chociaż nie ukrywam, że chciałabym kiedyś ją poczuć.
Czy ludzie naprawdę nie mogą zrobić zakupów wcześniej? Owszem, niektóre świeże produktu trzeba kupować na bieżąco, ale resztę można kupić już na długo przed świętami. Nie byłoby wtedy takiego szaleństwa w sklepach. Ludzie jadą do sklepu i mówią hasła typu "ci ludzie powariowali", "zwariowali, ile tu ludzi, nie mają co robić na święta?", a przecież są jednymi z nich. Zapewne każdy tak mówi, a mimo to idzie na zakupy. Koło się zamyka. Denerwuje mnie też kupowanie prezentów na ostatnią chwilę. Jest to dla mnie niejako przejaw braku szacunku dla osoby obdarowywanej, "bo nie miałem wcześniej czasu". Bzdury na resorach. Wszyscy wiemy nie od przedwczoraj, że będą święta. Co więc stoi na przeszkodzie, żeby prezenty kupić nawet miesiąc wcześniej? Osobiście właśnie tak robię. Oszczędzam sobie tym samym stresu, że prezent nie dojdzie na czas, jest to przemyślany pomysł i nie dokładam ciężaru pracownikom sklepów, którzy czas przedświąteczny chcieliby spędzić w innym miejscu, niż przy kasie.
Czy ludzie naprawdę nie mogą zrobić zakupów wcześniej? Owszem, niektóre świeże produktu trzeba kupować na bieżąco, ale resztę można kupić już na długo przed świętami. Nie byłoby wtedy takiego szaleństwa w sklepach. Ludzie jadą do sklepu i mówią hasła typu "ci ludzie powariowali", "zwariowali, ile tu ludzi, nie mają co robić na święta?", a przecież są jednymi z nich. Zapewne każdy tak mówi, a mimo to idzie na zakupy. Koło się zamyka. Denerwuje mnie też kupowanie prezentów na ostatnią chwilę. Jest to dla mnie niejako przejaw braku szacunku dla osoby obdarowywanej, "bo nie miałem wcześniej czasu". Bzdury na resorach. Wszyscy wiemy nie od przedwczoraj, że będą święta. Co więc stoi na przeszkodzie, żeby prezenty kupić nawet miesiąc wcześniej? Osobiście właśnie tak robię. Oszczędzam sobie tym samym stresu, że prezent nie dojdzie na czas, jest to przemyślany pomysł i nie dokładam ciężaru pracownikom sklepów, którzy czas przedświąteczny chcieliby spędzić w innym miejscu, niż przy kasie.
Wczoraj piekłam placki. Część dla rodziny, część na zamówienie. W sumie osiem. Super, dla mnie frajda, uwielbiam to robić. Ale od kilku dni w kółko słyszałam tylko:
- zacznij piec wcześniej, bo nie zdążysz,
- a dla kogo ten placek? A ten?
- za chwilę przyszła babcia i to samo - a dla kogo ten placek?
- ciocia - a co to za placek? A dla kogo? Przyjedzie po niego czy zawozisz?
- mogę spróbować? - I pchają mi te paluchy do mas - a z czego zrobiłaś tą masę?
- może ci pomóc?
Tak, pomóżcie mi, wyjdźcie mi z kuchni i zajmijcie się swoimi obowiązkami.
Gdy po 9 godzinach na nogach skończyłam i wreszcie chciałam się położyć i odpocząć, zadzwonił dzwonek do drzwi. Znajomi rodziców niby wpadli tylko po ciasto, ale zeszło im kilka godzin... Jej gęba się nie zamykała, on non stop puszczał jakieś sprośne filmiki z Youtube, bo dopiero co odkrył Internet w telefonie. Jeszcze wzięli ze sobą psa, który zaczął oblewać nogi od stołu! O zgrozo! Tylko modliłam się, żeby żaden jego włos nie wpadł do ciasta, bo jak lubię psy, to tego bym chyba wyprawiła i leżała na nim przed kominkiem.
Ding dong! O mój Boże, przyszła kolejna gaduła, żona od wujka. "Zrobicie mi farbę na święta?" Na miejscu mamy powiedziałabym, żeby spróbowała kilka godzin przed wigilią znaleźć wolnego fryzjera. Pi prostu idealny moment. Ale mama jest daleka od opanowania sztuki asertywności. Dla mnie było już tego za wiele. Chciałam wziąć gorącą, relaksującą kąpiel, ale łazienka była zajęta. Jak w Klanie... Wzięłam więc szybki prysznic i zabarykadowałam się w pokoju. Z tego zmęczenia i złości nie mogłam zasnąć. Jestem niewyspana, a w dodatku śniło mi się, że ex powiedział mi, że mnie kocha, po czym uciekł. Jakby tego było mało,zostały mi w spadku obowiązki po mamie, których nie mogła wykonać z racji obsługiwania gości. Czy ludzie nie mają odrobiny rozumu i przyzwoitości? Oczywiście po kilkudniowych porządkach nie było już nawet śladu. Ciekawa jestem ile dostanę w Wigilię życzeń o znalezieniu chłopaka we wszystkich możliwych synonimach tego słowa. I kochająca się rodzinka, która obrabia sobie dupę za plecami, a w święta jest buzi, dupci, lemoniadki. Nie cierpię takiej hipokryzji.
Cholerna magia świąt