Kolejnym krokiem w badaniu stanu zdrowia było USG tarczycy, piersi, jamy brzusznej, nerek i węzłów chłonnych. I od tego tak naprawdę wszystko się zaczęło... Zobaczcie sami:
Dwie zmiany, z czego jedna olbrzymich rozmiarów. Lekarz był zdziwiony, że nie mam żadnych objawów! A dla mnie ta diagnoza była jak kubeł zimnej wody, jak początek nowych wyzwań, z którymi będę musiała się zmierzyć.
Od razu zaczęło się szukanie informacji. Oczywiście w głowie utknęły mi tylko te najgorsze, że moja macica jest zagrożona i mogę zostać bezpłodna. Że nawet jeśli zostanie usunięty tylko mięśniak, to i tak istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie się odnawiać i będę mieć problemy z zajściem w ciążę. I powinnam zaciążyć jak najszybciej, jeśli w ogóle po operacji coś mi tam zostawią...
Diagnoza na chwilę zwaliła mnie z nóg. To już pewne, że czeka mnie dalsza diagnostyka i szpital. Ale póki co trzymam się dość dobrze, jakoś ta informacja nie trafiła jeszcze do mojej świadomości - i całe szczęście. Jedyne co, to zaczęłam mieć problemy ze snem.
A samo badanie? Było mi ciężko wytrzymać z moim lękiem, mimo że byłam w pozycji leżącej, a diagnozę usłyszałam dopiero pod koniec 30-minutowego badania. Ale czy to teraz ważne? Jak ma się teraz mój lęk do tego wszystkiego, co mnie czeka?
0 komentarze:
Prześlij komentarz