Wizyta u ginekologa jest chyba jedną z najbardziej odkładanych w czasie wizyt lekarskich. No bo po co mam iść, skoro nic mi nie dolega? Nie mam żadnych objawów, regularnie miesiączkuję i tak zleciało chyba z 6 lat.
Teraz niestety nie miałam już wyboru. Musiałam się umówić.
Odszukałam lekarki, która w moim mieście miała najlepsze opinie. Do ginekologa mężczyzny jakość jeszcze krępuję się iść. Zadzwoniłam, ale okazało się, że na wizytę można umówić się jedynie przez znanylekarz. Tak więc zrobiłam. Termin - za miesiąc. Prywatnie. Pomyślałam, że faktycznie musi być dobra, skoro ma takie terminy.
W wyznaczonym dniu pojechałam (oczywiście z mamą), pełna nerwów. Nie bałam się diagnozy, tylko samej wizyty i czekania. Które - jak się wkrótce okazało - jest nieodłącznym elementem tego gabinetu.
Malutka poczekalnia a wewnątrz 3 kobiety, po mnie przyszły 4 kolejne. I po co to umawianie się na godziny? Wizyty ustawione na co 15 minut, a wiadomo, że nie każdą pacjentkę da się w tak krótkim czasie zbadać. Wszystko tylko nastawione na kasę. (Do tego cała wizyta przebiegała w dużym pośpiechu.)
W poczekalni czekałam z 30 min. Zdążyłam się bardziej nakręcić i zestresować. Do tego przez drzwi gabinetu było dużo słychać, więc jeszcze zaczęłam się przejmować tym, że inne pacjentki będą wszystko słyszały.
Nastała moja kolej. Byłam w tym gabinecie pierwszy raz, więc musieliśmy założyć kartotekę. Następnie przegląd badań krwi, krótki wywiad i badanie. W tym momencie już nie myśli się o niczym innym jak tylko o tym, żeby wszystkie narzędzia zostały już z nas wyciągnięte. Badanie ręczne odbyło się dość szybko. Usłyszałam przy nim, że mój mięśniak sięga pępka i padło pytanie, czy nie zauważyłam, że powiększył mi się brzuch. Owszem, zauważyłam, ale to był toczący się od kilku lat proces i po prostu myślałam, że przytyłam.
Następnie badanie USG, które trwało na tyle długo, że zdążyło mi się zrobić słabo i oblał mnie zimny pot. Diagnoza: mięśniak macicy i nowotwór jajnika. Nic już więcej do mnie nie docierało. Zastygłam. Jak to, mam guza na jajniku? Czy to znaczy, że mam raka?
Lekarka zaleciła mi pilne zrobienie rezonansu magnetycznego. I w tym momencie przestałam się przejmować tym, że mam nowotwór, a większym problemem stało się dla mnie zrobienie rezonansu.
Kolejne dni po wizycie wypełniał płacz, stres, niedowierzanie (dopiero zaczęłam czytać, czym tak naprawdę jest nowotwór jajnika) i próby umówienia się na rezonans.
0 komentarze:
Prześlij komentarz