Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Generalny przegląd c.d. | Pobieranie krwi

W poprzednim poście z serii "Generalny przegląd" wspominałam o metodzie na pobieranie krwi. Otóż znalazłam w Internecie, że jedno z laboratoriów świadczy usługi pobierania materiału w domu pacjenta. Genialnie! Mimo, że usługa jest dodatkowo płatna, tak jak i same badania, umówiłam się na pobieranie krwi (co prawda ograniczyłam trochę zakres badań, które chciałam wykonać ze względów finansowych). 



Od kilkunastu nocy źle śpię, albo nie śpię w ogóle, więc dzisiejszy problem ze snem nie zrobił na mnie wrażenia. Pielęgniarka przyjechała o 6.40. Przesympatyczna kobieta, lęk przed pobraniem krwi w domowych warunkach był praktycznie zerowy. Z czystym sumieniem mogę polecić tę formę wszystkim, którzy boją się pobierania krwi, mdleją, bądź irytują się staniem w kolejce w przychodni. 

Po godz. 16 miałam już wyniki w Internecie.






Badanie na chorobę Hashimoto. Jest to choroba tarczycy, na którą choruje moja mama. Może być dziedziczona genetycznie. Wyniki w normie, czyli jest ok.


Jako dziecko notorycznie miałam problem z drogami moczowymi. Z badania wynika, że nie ma powodów do obaw. Liczne bakterie niekoniecznie oznaczają zakażenie układu moczowego.

W morfologii niepokojący jest nadmiar limfocytów i niedobór granulocytów. Jak poczytałam u dr Google z czym to może się wiązać, to teoretycznie nie powinnam już żyć. 

Tak czy inaczej czeka mnie kolejna wizyta u lekarza w celu doprecyzowania wyników badań.

Jak wiele mam wspólnego ze swoim znakiem zodiaku?

Często słyszałam od znajomych (głównie starszych), że skorpiony są takie a takie, a że wodnik dobrze dogaduje się z panna, itp. itd. Nigdy w to nie wierzyłam. Nie sprawdzałam codziennych horoskopów, ani nie interesowałam się tym, pod jaką gwiazdą zostałam urodzona. Kilka dni temu wpadł mi w ręce artykuł opisujący osoby spod mojego znaku. I byłam nim na tyle zaskoczona, że postanowiłam Wam go zaprezentować na łamach Bloga. 


Mała legenda: 
- na niebiesko zaznaczony jest tekst, który doskonale opisuje moją osobowość,
- na czerwono zaznaczony jest tekst, z którym się nie utożsamiam.

"Żywiołem Ryb jest Woda i, tak jak ona, ich emocje są płynne, przelewają się między palcami, zmieniają stan, nie są stałe. Niezwykle ważne jest dla nich poczucie bezpieczeństwa, jednak nie do końca wyobrażają sobie, co będzie im w stanie je zapewnić. Nie trzymają się wytyczonych przez siebie szlaków, często zmieniają koncepcje i plany, nie są konsekwentne. Wydaje im się, że są całkowicie szczere, zawsze mówią, to, co myślą i czują. Jednak osoby w ich otoczeniu mogą mieć spory problem w odnalezieniu się w rybim świecie, ponieważ nic w nim nie jest stałe, wszystko się zmienia - także deklarowane prawdy. Czasem zmiany te następują tak szybko, że trudno się w nich połapać.

Dla osób urodzonych w tym znaku wyznacznikiem ich człowieczeństwa jest to, jak traktują innych. Zdarza im się zatracić we współczuciu, empatii i ofiarowywaniu siebie innym - zwykle bez oczekiwanych efektów. Jeśli Ryba przestaje się czuć dobrze i jej starania nie są odpowiednio docenione, rozczarowana szuka innego pola do samorealizacji. Co ciekawe, nie stopniuje ważności i bliskości kontaktów międzyludzkich. Jeśli zawiedzie się na przyjacielu, znajdzie kogoś zupełnie dla niej obcego i zaangażuje się w nową relację z takim samym zapałem i mocą. Ryby kochają cały świat, każdego człowieka tak samo.

Niezwykła emocjonalność i empatia osób urodzonych w tym znaku może czasem graniczyć ze zdolnością do jasnowidzenia. One wiedzą, widzą i czują więcej. Ich przeżycia bywają mistyczne. Mają wrażenie obcowania z innym wymiarem, wierzą w to, że mają możliwość kontaktowania się z duszami zmarłych. Mają świetnie rozwiniętą intuicję i ich przeczucia często są trafne.
Chaotyczny, uczuciowy sposób myślenia osób urodzonych w znaku Ryb sprawia, że czasem są zupełnie “obok” logiki. Rzadko bywają one wyrachowane. Nie planują długoterminowo. Jeśli się mszczą, to jest to kwestia afektu, a nie zimnego planowania.

Ryby są jednym z najbardziej romantycznych znaków. Wierzą w idee, chcieliby zbawić i uszczęśliwić cały świat. Czasem starają się kierować rozumem, jednak zdecydowanie wolą zdać się na swoje serce. I to jest dla nich najlepsze rozwiązanie.

Emocjonalność i wrażliwość osób urodzonych pod znakiem Ryb sprawia, że źle znoszą próby wpychania ich w sztywne ramy. Źle znoszą presję, nie wytrzymują napięcia. Nie lubią intryg i obce im są zasady dyplomacji. Dlatego zdecydowanie lepiej sprawdzają się w zawodach artystycznych lub tych, w których pomagają innym ludziom. Świetnie umieją wysłuchać przychodzących do nich osób, każdej z nich udzielą dobrej rady i pomogą. Są bardzo lubiane i cenione. Wolą nienormowany czas pracy, a w ich przypadku często wiąże się to ze spędzaniem większej części dnia, a nawet nocy, jeśli nie w pracy, to, chociaż pod telefonem.

Osoby urodzone w znaku Ryb mają skłonność do lęków i depresji. Stale dręczy je potrzeba udowadniania światu swojej niezbędności. Każde słowo krytyki jest dla nich prawdziwym ciosem i powodem do zamartwiania się. Ryby łatwo się poddają i nie chcąc walczyć, odpuszczają i szukają dla siebie miejsce gdzieś indziej. Nieustannie analizują sytuację, starając się zrozumieć kierujące innymi motywy.

Słabym punktem Ryb jest skłonność do uzależnień. Uciekają od rzeczywistości w świat narkotyków, alkoholu, leków, kofeiny, hazardu, zakupów, jedzenia czy seksu. Często są nałogowymi palaczami. Zazwyczaj są urodziwe. Mają łagodne rysy twarzy i rozmarzone, jakby nieobecne spojrzenie. Lubią sobie pobłażać, nie mają silnej woli i rzadko trzymają dyscyplinę. Co jakiś czas, w nagłym zrywie rzucają nałogi i zmieniają swoje życie, jednak zazwyczaj dość szybko wracają do dawnych przyzwyczajeń. Bywają również hipochondrykami."

Artykuł pochodzi ze strony http://magia.onet.pl/horoskop/horoskop-zodiakalny,9/opisowy/ryby,630,0.html   



"Dziewczyny do wynajęcia" Irena Matuszkiewicz

To kolejna przeczytana przeze mnie pozycja. Wbrew pozorom (czyt. tytułowi) nie chodzi o dziewczyny uprawiające najstarszy zawód świata :) Książka podobała mi się, momentami wciągała i bawiła do łez :)




"Do małżeńskiej stabilizacji dążą wyłącznie kobiety zagrożone, niepewne swoich partnerów i przyszłości." - w ramach pocieszenia dla starych panien.

"Zamieszkali razem i ten wspólnie spędzony rok sprawił, że wielkie uczucie trochę spowszedniało, a urok nowości gdzieś się ulotnił. Żyli sobie jak stare, dobre małżeństwo, spierali się o zakupy i sprzątanie, o podział obowiązków i przywilejów. Chyba było im dobrze (...) i dlatego nawet przez moment nie wierzyła w rozstanie." - też nie wierzyłam, że można od tak pozbyć się stabilizacji i wygody. A jednak.

"- Odnoszę wrażenie, że siostra nie jest nawet w połowie tak miła jak ty.
- To zrozumiałe. W porównaniu z prototypami drugie egzemplarze są na ogół znacznie udoskonalone." - jestem jedynaczką - prototypem i udoskonaleniem w jednej osobie.

"Byli umówieni na dwa razy i mieli się zdzwonić, co normalnie znaczy, że ani jednej, ani drugiej stronie aż tak bardzo nie zależało na wspólnej kawie. Ludzie, którym zależy, umawiają się od ręki i dopinają szczegóły na ostatni guzik."

"Żałość, tęsknota, złość - wszystko to mieszało się w niej, burzyło, wypełniało duszę po brzegi. Miała ochotę biegać po pokoju, obijać się o ściany, walić głową w drewnianą boazerię, żeby tylko zagłuszyć piekło w środku." - jak ja dobrze to uczucie znam. 

"Snucie przypuszczeń nie jest zajęciem twórczym ani specjalnie budującym, szczególnie gdy nie zna się zamierzeń drugiej strony." - tylko czy nie snucie przypuszczeń jest w ogólne możliwe?

"W Polskiej rzeczywistości można błędnie planować zatrudnienie, lecz wypadki należy planować starannie." - chociaż książka została napisana w 2003 roku, to powyższe stwierdzenie jest jak najbardziej aktualne. Zgłaszasz się do lekarza ze złamaną nogą a on wyznacza ci termin na następny miesiąc...

"Miasta różnią się tylko urodą. Ich brzydota jest porównywalna." - nigdy wcześniej nie zdałam sobie z tego sprawy. A przecież to takie prawdziwe.

"(...) dopóki byli razem, rozpamiętywała głównie sprzeczki, od których leciały wióry, natomiast po rozstaniu wspominała jedynie kwiatki, sentymenty i czułości." - no właśnie, a przecież powinno być zupełnie na odwrót...

"Mało kto lubi poniedziałki, lecz Zuzanna z całą pewnością należała do mniejszości. Poniedziałek niósł ze sobą nie tylko początek nowego tygodnia, lecz także zapowiadał nowe możliwości i przeżycia." - uważam dokładnie tak samo i zaliczam się do mniejszości, lubiącej poniedziałki :)

"Po jej minie można się było zorientować, czy facet jest do rzeczy, czy tylko do rzeczy noszenia." - 😁

"To jest tak, że smutek można ukryć, lecz szczęścia nie da rady. Wyłazi z człowieka wszystkimi porami, rozświetla oczy i twarz." - szkoda, że pierwszą opcję mam opanowaną do perfekcji, a z drugiej rzadko mam okazję korzystać...

"Ja chyba polubiłam swoją samotność. Lubię decydować o tym, gdzie wychodzę, co robię, o której idę spać, i nie jest mi z tym źle. Chociaż potem przychodzi niedzielne popołudnie i już jest gorzej." - bardzo się z tym utożsamiam.

Imprezowe szaleństwo!

Tak, tak, tak! Jestem po imprezie i w końcu mogę się pochwalić, że świetnie się bawiłam! To był mój czas, mój dzień, byłam królową parkietu, oczywiście nie umniejszając samej jubilatce :)

Na początku standardowo było trudno. Profilaktycznie w domu zażyłam 25mg hydroxyzyny (dobrze, że ojciec o tym nie wie, bo nie dał by mi auta ;)). Wyszykowałam się jak milion dolarów. Musiałam przyzwyczaić stopy do szpilek. Dawno się nie widziały.
 Najgorszy był standardowo obiad. 45 osób. Większość obcych. Siedziałam na środku ławki, brak możliwości ucieczki, trzęsące się ręce. Nie byłam w stanie za wiele zjeść. Była chwila kryzysu i chęć ucieczki, ale nie poddałam się i potem było już z górki. Tańce, zabawy, swawole i odciski na stopach. Przebrałam się nawet za tygryska i byłam jedną z atrakcji wieczoru ;) To przełom dla nieśmiałej osoby, która zawsze pozostaje w cieniu.



Obawiałam się też swatania, o którym już wspominałam. Jedno babsko ciągle mówiło swojemu synkowi żeby podszedł, żeby zagadał, żeby zaprosił do tańca. Faktycznie bawiłam się z nim prawie całą noc ale z pewnością nie dlatego, że życzyła sobie tego jego mamusia. Mam problem w kontaktach z rówieśnikami i nie znoszę sytuacji, gdy ktoś mi mówi, żebym poszła do innego stolika, do młodych. Żeby nie wyjść na zarozumiałego gbura poszłam, ale prawie cały czas milczałam. Nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka i lepiej czułam się w towarzystwie starszych dorosłych.

Po godz. 3 nad ranem robiłam za kierowcę. Czułam się fantastycznie jadąc sama samochodem, w nocy, po pustych ulicach, śpiewając na cały regulator :) Byłam też wybrykiem natury nie pijącym alkoholu. Współczesna młodzież nie potrafi uwierzyć, że można z tym żyć i dobrze się bawić. Na prawdę wzbudzało to ogromne zaskoczenie. To przerażające.

Można powiedzieć, że nerwica chwilowo mi odpuściła, chociaż nie chciałabym jej personifikować.

Teraz pora zmierzyć się ze skutkami wczorajszej imprezy. Milion Dolarów oczarował biednego chłopaczka i teraz muszę się z tego wyplątać. 



Generalny przegląd c.d. | Wizyta u internisty

Po krótkiej przerwie wracam do generalnego przeglądu. Tym razem była to wizyta u lekarza rodzinnego w celu uzyskania skierowania na badania. Okazało się, że bezpłatne jest tylko badanie moczu i morfologia, a za resztę trzeba sobie zapłacić.Niepotrzebnie więc się stresowałam, bo zaoszczędzę tylko ok. 7 zł.



Standardowo przed wizytą (już w poczekalni) stresowałam się. W ręce trzymałam karteczkę z wypisanymi badaniami, które chciałabym zrobić. Bałam się mimo to, że w poczekalni były tylko 3 osoby, i byłam świadoma, że w każdej chwili mogę dać karteczkę mamie i to ona wejdzie do gabinetu po moje skierowania. Ale udało się, wytrzymałam i dostałam to, po co przyszłam. Kolejny krok do przodu chociaż zastanawiam się, jak teraz pobiorę krew, jak na samą myśl robi mi się słabo, a do tego dojdzie jeszcze nerwica. Ale mam już jeden pomysł jak temu zadziałać. Jeśli mi się uda, to z pewnością o tym napiszę.

Spostrzeżenie 1: boję się pobierania krwi i zdarzyło mi się przy tym zemdleć, za to ojcu robiłam zastrzyki bez problemu.

Spostrzeżenie 2: w przychodni rodzinnej wprowadzili udogodnienie (nie wiem, czy taki był przykaz z góry, czy chcieli coś unowocześnić) i każdy lekarz prowadzi kartotekę w komputerze, a recepty drukuje. Tak, na prawdę w moim rejonie do tej pory tego nie było. Tylko jakie to udogodnienie, skoro teraz lekarka wypisuje wszystko ręcznie, wkłada do papierowej kartoteki, a dopiero potem przepisuje to do komputera?

Ehh ze wszystkich zawodów świata do lekarzy mam chyba najmniejsze zaufanie.