Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Przez mózg przechodził pogrzeb

 

PRZEZ MÓZG PRZECHODZIŁ POGRZEB 

Emily Dickinson


 

I felt a Funeral, in my Brain

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czułam - szedł pogrzeb w moim mózgu -

Żałobnicy - tu i tam krocząc -

Stąpali ciężko - coraz ciężej -

Aż rozum wyrywać się począł -

 

A kiedy wszyscy zasiedli -

Grabarze zaczęli walić

Jak bęben - bili bez przerwy -

Aż mój umysł ogarnął paraliż -

 

Usłyszałam jak podnoszą skrzynię -

I przez duszę moją ciągną Oni -

W skrzypiącym obuwiu z ołowiu -

Wtedy przestrzeń zaczęła dzwonić -

 

Jakby dzwonem były całe niebiosa -

A uchem tylko - istnienie -

Zaś cisza i ja - samotnym -

Rozbitym - obcym plemieniem -

 

Potem pękła jakaś deska w mózgu -

I upadłam - i spadałam w próżni -

Raz po raz uderzając jakiś świat -

By na koniec nie móc nic rozróżnić -



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Czułam - przez Mózg przechodził Pogrzeb -

Minuta po minucie

Kondukt szedł - szedł - i deptał we mnie

Butami zdolność czucia

 

Gdy wszyscy Żałobnicy siedli -

Monotonne egzekwie

Załomotały bębnem - Umysł

Zaczął mi w końcu drętwieć -

 

Słyszałam - jak podnoszą Skrzynię -

Jak przez Duszę raz jeszcze

Skrzypią ich Ołowiane Buty -

Tu rozdzwoniła się Przestrzeń,

 

Jakby Niebiosa były Dzwonem -

Uchem - całe Istnienie -

A ja i Cisza - porzuconym

W klęsce - samotnym Plemieniem -

 

A wtedy - Deska w dnie Rozumu

Trzasnęła - zaczęłam spadać -

Tłukąc się o krawędzie Światów -

Aż je przestałam poznawać -

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Przez mózg przechodził pogrzeb:

żałobnicy po czaszce całej

dreptali, aż wszelkie czucie

we mnie się załamało.

 

A kiedy posiadali,

w egzekwie jak w bęben

bito, bito, aż rozum

zda się w końcu mi zdrętwiał.

 

Później słychać było, jak z pudłem

przeskrzypieli przez duszę, depcąc

obuwiem ciężkim jak ołów...

A wtedy zadzwonił przestwór,

 

jakby całe niebo było dzwonem,

a byt - uchem słuchającym,

ja zaś i cisza - jakimś dziwnym plemieniem

samotnie na brzegu stojącym.

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Kolejna wizyta u psychiatry i test benzodiazepin

 Niestety wciąż nie jest dobrze, więc postanowiłam umówić się do psychiatry na konsultację. Zdecydowałyśmy, że wrócę do zwiększonej dawki leków SSRI, ale do mniejszej, niż brałam przez kilka lat. Czyli teraz codziennie mam brać 50mg (poprzednio 100mg). 

Oprócz tego poprosiłam o benzodiazepiny, których od zawsze okropnie się bałam. Nie wiem, czy boję się tego, że są to psychotropy, tego, że uzależniają, czy że nie można ich łączyć z wieloma leki, czy też tego, że nie można po nich prowadzić samochodu (konsekwencje jak po alkoholu). Boję się, że benzo nie zadziała i mój lęk nigdy nie minie. Że nie będzie już dla mnie żadnego ratunku, żadnej pomocy. 



Kilka dni po wizycie wzięłam na próbę Xanax, żeby zobaczyć, jak na mnie zadziała. I od razu po jego zażyciu wpadłam w panikę. Chciałam wywołać wymioty, żeby się go pozbyć. Czułam bardzo duży lęk, że w ogóle go wzięłam. Po chwili uspokoiłam się i czekałam co dalej. 

Szczerze mówiąc nie czułam jakiejś specjalnej różnicy. Postanowiłam więc pojechać gdzieś niedaleko, żeby sprawdzić, czy lęk się pojawi. Całą drogę wkurzałam się, że to mama jest kierowcą, a nie ja. Tak, jakbym straciła poczucie kontroli. Odczuwałam lekkie zaburzenia somatyczne, głównie pod postacią trudności z oddychaniem. Ale potem przeszły. Większego lęku nie było, ale nie wiem, czy to był skutek działania leku, czy po prostu wycieczka była zbyt bliska. Co ciekawe, na następny dzień czułam się o wiele lepiej. Odczuwałam radość, rozpierała mnie energia, nie czułam spiętych mięśni. I znów pytanie, czy efekt działania leku, nastawienia, czy Bóg wie co jeszcze. 



Tydzień później wzięłam drugie benzo na próbę - Lexotan. Tym razem już się nie stresowałam przy zażyciu. Jako wyzwanie pojechałyśmy z mamą do 2-piętrowego centrum handlowego, którego daaawno nie odwiedziłam, bo kiedyś dostałam w nim ataku paniki. 

Przeszłam przez parter pomimo tego, że w samym środku (z dala od wyjść) prawie wpadłam w panikę. Weszłyśmy do kilku sklepów, ale tylko do tych, które znajdowały się blisko wyjścia. Mama chciała jechać na piętro, ale nie zdecydowałam się. Miałyśmy też iść do apteki po leki z recepty, ale... też nie dałam rady. Wróciłyśmy więc do auta i pojechałyśmy do drugiego centrum handlowego, które znam jak własną kieszeń i które lubię najbardziej. 

Tutaj lęk był już mniejszy. Udało się przejść cały sklep mimo oddalania się od wyjścia. Mało tego - do jednego sklepu weszłam sama i przeszłam go całego (tak, był niedaleko wyjścia). Łatwo nie było, ale nie spanikowałam. Aptekę też zaliczyłyśmy bez problemu. 

Jaki z tego wniosek? Nie wiem. Nie mam pojęcia, czy lek działał, czy nie. Czy w pierwszym centrum było źle, bo złe wspomnienia, bo go nie znałam, a w drugim było lepiej, bo go znam. A może dopiero krew została nasycona bromazepamem, a może moje nastawianie było już inne - nie mam pojęcia. Jedno jest pewne - dzień i noc wcześniej bardzo bolała mnie głowa z napięcia, a po zażyciu benzo owo napięcie trochę spadło. 


Na horyzoncie dużo trudnych sytuacji, które mnie czekają. Przede wszystkim na pierwszy plan wychodzą wakacje, które ciągle stoją pod znakiem zapytania. Na samą myśl o nich dopada mnie lęk i wcale nie czuję tego przyjemnego uczucia, że jadę nad ukochane morze. Panicznie boję się drogi i pobytu - nocnych ataków paniki. W głowie mam myśli, że po co mam jechać i się stresować, jak to samo mogę robić w domu. Nawet gromadzenie artykułów do spędzania czasu na ulubionych pasjach (rękodzieło, książki) mnie nie cieszy. 

Na pytanie, czy powinnam jechać, psycholog odpowiedziała:

"Nie wiem, to nie jest pani najlepszy czas, a ja nie jestem zwolennikiem rzucania się na głęboką wodę. Z drugiej strony zawsze morze było dla pani pewną odskocznią od lęków."

Z kolei psychiatra powiedziała:

"A co za różnica, czy będzie się pani bała w domu, czy nad morzem?"

I tak, wakacje zarezerwowane na drugą połowę sierpnia. Jestem już cała chora, nie śpię, spinam się. Destynacja jak co roku nowa (już samo to jest sukcesem, wychodzę ze strefy komfortu, a nie że jadę zawsze w to samo miejsce, jak większość Polaków), ale wyjątkowo się jej obawiam. Dlaczego? O tym w innym poście. 

Tymczasem remont wciąż trwa...

Trzymajcie kciuki, żebym  nie zwariowała.




Wizyta u internisty i badanie krwi

Jedna obowiązkowa wizyta kontrolna zaliczona - teraz pora na kolejną.

Umówiłam się do internisty razem z mamą na ostatnią możliwą godzinę, żeby w poczekalni już nikogo nie było. Miałyśmy wizyty 20:10 i 20:20. Oczywiście było opóźnienie i byłyśmy czwarte w kolejce. Byłam na 10mg hydroxyzyny i w całej przychodni już praktycznie nikogo nie było oprócz pracowników, więc nawet w miarę to przeczekałam. Bardziej bałam się wizyty, więc do gabinetu weszłyśmy razem.

Waiting Room Mockup - Free Vectors & PSDs to Download

Otrzymałam skierowanie na badanie krwi oraz skierowanie do ortopedy z powodu dokuczającego mi ostatnio bólu kręgosłupa. 

Potem zamiana i do badania poszła mama. To czekanie było już dla mnie trochę trudniejsze, więc powiedziałam, że poczekam na zewnątrz i wyszłam.

Na następny dzień pojechałyśmy oddać materiał do badań. Bardzo się boję pobierania krwi, bo wzmaga to u mnie poczucie lęku. No i kiedyś zemdlałam, a przecież tego właśnie się boję podczas każdego lęku. Co więcej, ze względu na badanie kortyzolu, krew musiałam oddać między 6 a 7 rano.

Kortyzol – Wikipedia, wolna encyklopedia

Na szczęście w poczekalni były tylko 2 osoby. Czekałam może 5 min do rejestracji. I tutaj też się pozytywnie zaskoczyłam, bo kiedyś przepisywano każdego badanie do systemu. Teraz wystarczyło podanie kodu i już wszystkie badania ze zlecenia były w ich systemie. Po minucie leżałam już na kozetce. Odwróciłam się od ściany, zamknęłam oczy i liczyłam, ile fiolek "pęknie". Doliczyłam się... siedmiu! Upuścili mi 7 fiolek krwi! Brrr. Poleżałam jeszcze z minutę i wróciłyśmy do domu. Poszło lepiej niż myślałam.

 

Wyniki

Wyniki krwi mam wręcz idealne. Wszystko w normie, łącznie z sodem, potasem, magnezem, wit. D3, markerami nowotworowymi, cholesterolem, hormonami tarczycy i próbami wątrobowymi. 

Jedyne co jest poniżej normy (2 jednostki), to fosfataza zasadowa, cokolwiek to jest, oraz powyżej normy OB (5 jednostek) i prolaktyna (2 jednostki). Tą ostatnią mam za wysoką już ponad 10 lat i jakoś żadnego lekarza to nie zainteresowało... 

Wysoka prolaktyna - przyczyny i objawy hiperprolaktynemii

Bardziej zmartwiły mnie wyniki mamy, bo w kale wyszła jej helicobacter i krew utajona. Jak to zobaczyłam, do od razu dostałam atak lęku. A co, jeśli - tak jak jej bracia - ma raka? Ogarnął mnie paniczny strach. Nie mogłam w nocy zasnąć, dostałam kolejnego ataku paniki. Na następny dzień szybko umówiłam ją na wizytę do lekarza, ale mimo to cały czas towarzyszy mi lęk wolnopłynący. Marzę, żeby w końcu poczuć ulgę od lęku. Na dłużej! Jestem wyczerpana psychicznie. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...

EDIT:

Okazało się, że zawyżona prolaktyna to efekt brania leków SSRI.