Zacznijmy od definicji:
"The control freak usually describes a person obsessed with performing tasks in a way they perceive as correct. A control freak can become distressed when someone causes a deviation in the way they prefer to perform tasks. Someone who tries to control how other people perform tasks, even with no good reason for interfering, can also be considered a control freak."
Źródło: Wikipedia
"Osoba, która czuje, że wszystko musi mieć pod kontrolą, nie toleruje spontaniczności ani błędów, a gdy coś nie przebiega zgodnie z planem, od razu wpada w szał – tym może charakteryzować się właśnie control freak. Nadmierna kontrola w skrajnych przypadkach może prowadzić do zaburzeń kompulsywnych lub do nerwicy. Dlatego nie powinieneś bagatelizować najmniejszych oznak, które mogą przyczynić się do powstania obsesji."
Źródło:https://lidiaiwanowska.com/control-freak-obsesja-na-punkcie-kontroli
Od zawsze miałam tak, że musiałam wszystko kontrolować. I tę cechę odziedziczyłam po ojcu. O ironio, nic mnie tak nie irytuje jak to, gdy ojciec mnie sprawdza i kontroluje! Potrafi po kilka razy zapytać, czy zrobiłam to i tamto. Na szczęście jestem świadoma tej cechy i staram się nad nią zapanować.
Mój control freak ma dwa oblicza: jedno zwykłe, a drugie nerwicowe.
W pierwszym przypadku mam potrzebę kontroli zleconych zadań (np. sprawdzam po kilka razy pracę mamy i nomen omen często wyłapuję błędy) oraz wszystkiego dookoła, przez co całe biurko mam wyłożone karteczkami z notatkami (sprawdzić, czy dobrze wystawili fakturę, sprawdzić, czy odebrał przesyłkę, sprawdzić, czy doszedł przelew, itd.). O ile ze spontanicznością nie mam problemów, o tyle z wykonywaniem zadań w określony sposób już tak. Mam swoje metody, które się sprawdzają i do których jestem przyzwyczajona i gdy ktoś próbuje mi narzucić swoją, często nawet szybszą metodę, to się denerwuję i często ją odrzucam.
Drugie, nerwicowe oblicze, polega na potrzebie ciągłej kontroli tego, co mnie otacza i próba zaplanowania wszystkiego. Na przykład jadąc w podróż sprawdzam, czy na trasie nie są prowadzone jakieś remonty, czy nie było wypadku, czy w razie czego są jakieś drogi ucieczki, itp. Fajnie ten temat był opisany w kursie wychodzenia z nerwicy, o którym pisałam tutaj. I jak łatwo się domyślić, gdy coś pójdzie nie tak, jak zaplanowałam (np. będzie wypadek na drodze), to wpadam w panikę.
Często próbuję też zaplanować każdy swój krok w czynnościach, które wywołują u mnie lęk. Dla przykładu gdy mam iść do urzędu, to wcześniej planuję, że oczywiście mama pójdzie ze mną, wezmę sobie wodę, wcześniej być może zażyję hydroxyzynę, stojąc w kolejce będę robić coś w telefonie, żeby odwrócić uwagę od lęku, będę starała się być pierwsza w kolejce, będę mieć wszystko przygotowane, żeby spędzić przy okienku jak najmniej czasu, itp. Więc teoretycznie jestem przygotowana, mam wszystko zaplanowane, przygotowane wyjścia awaryjne na wszystkie (jak mi się wydaje) sytuacje, ale prawda jest taka, że nigdy nie jest się w stanie przewidzieć wszystko. W efekcie pojawia się nasilony lęk, często prowadzący do ataku paniki.
Od tej ciągłej kontroli naprawdę idzie zwariować! Nawet w czasie wolnym ciągle się myśli, czy zrobiłam to i tamto, muszę pamiętać, żeby jutro zrobić to i to, itd. Koszmar! Przez to wszystko ciężko mi będzie zatrudnić pracownika, bo i tak non stop będę sprawdzać, czy wszystko zrobił i czy zrobił to dobrze.
Powoli uczę się puszczać kontrolę, a nieprzewidziane sytuacje obracać w szanse. Mama zapomni wysłać jakiś dokument? Trudno, sama będzie za to odpowiadać. W drodze na wakacje utknęliśmy w korku? Super, będę mieć więcej czasu na szydełkowanie.
Z ciekawostek control freakami byli także Steve Jobs i Królowa Wiktoria.
0 komentarze:
Prześlij komentarz