Ból.... głowy

Miałam dzisiaj zupełnie inne plany na spędzenie czasu, jednak ból potrafi wszystko pokrzyżować. Już trzeci dzień napierdziela mnie głowa i to tak, że nie pomagają żadne leki. Kręci mi się w głowie i szumi mi w uszach. Wolę nie szukać u dr Google diagnozy, liczę, że w końcu przejdzie. Chociaż nawet sen nie pomaga....



Z wyżej wymienionego powodu nie mogę zrobić dziś treningu na kaloryfer (czyt. mięśnie brzucha), nie mogę też popracować (o tym co robię będzie szerzej mowa w odrębnym poście). W związku z tym trochę powylewam swoich żalów na blogu.

Nadchodzi lato. Wszyscy dookoła  cieszą się z tego powodu. Ale nie ja. Dlaczego?
a) nie mogę jechać na wymarzone wakacje,
b) jak już gdzieś pojadę odpocząć, to tylko z rodzicami :/,
c) czekają mnie 2 zagraniczne wizyty znajomych, których nawet nie będę w stanie oprowadzić po okolicy, nie mówiąc już o moim kaleczeniu dawno nieużywanego języka,
d) nie mam z kim jeździć na wycieczki za miasto,
e) nie mam z kim robić tego, co lubię, np. grać w tenisa, badmintona, jeździć na rowerze, jechać nad wodę lub na basen,
f) zmagam się z wrastającymi włoskami po depilacji. W efekcie moje nogi wyglądają jak po pracy w kamieniołomie,
g) uaktywnia się moja meteopatia i skoki ciśnienia (nowość w tym roku),
h) i w ogóle wszystko mnie boli łącznie z zębami, których nie mam jak wyleczyć.

Nie ma co przedłużać tego posta. Zdaję sobie sprawę z jego marności. Mam nadzieję, że u Was jest lepiej. Trzymanko!



0 komentarze:

Prześlij komentarz