Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

M.Atwood "Testamenty"

 Niniejsza książka stanowi kontynuację "Opowieści podręcznej", na podstawie której powstał popularny ostatnio serial. Popularność zyskuje coraz większą, ze względu na wykorzystanie wizerunku Podręcznych w manifestacjach kobiet, walczących o swoje prawa.

Osobiście bardziej przypadła mi do gustu pierwsza część powieści, a jeszcze bardziej (o dziwo!) podobał mi się serial.

Tyle słowem wstępu. Przejdźmy do cytatów.

"Byłam w wieku, kiedy rodzice zmieniają się nagle z ludzi wszechwiedzących w takich, co nie wiedzą nic."

"Z czasem zaczął mnie ogarniać ponury nastrój typowy dla urodzin: spodziewasz się magicznej przemiany, ale ta nie przychodzi."

"Kiedy mówisz człowiekowi, że musi być silny, czasami wywierasz na niego silną presję."


 

"Zadziwiające, jak szybko umysł się rozmiękcza, gdy człowiek przebywa sam. Jedna osoba nie jest pełną osobą: istniejemy tylko w relacji z innymi ludźmi."

"Podczas mojej kariery prawniczej ciało było dla mnie jedynie pojazdem pozwalającym przemieszczać się od jednego sukcesu do drugiego(...)"

"Tam, gdzie jest pustka, umysł szybko ją wypełnia. Lęk zawsze ochoczo zajmuje puste miejsca, podobnie jak ciekawość."

"Wiadomo, że pamięć zbiorowa jest zawodna, a znaczna część przeszłości na zawsze tonie w oceanie czasu, zdarza się jednak, że wody się rozstępują i miga nam przed oczami, choćby przez chwilę, ukryty skarb." 



Nowy członek rodziny


 Wraz ze śmiercią mojej psiej siostry padła niema decyzja, że w naszym domu będzie kolejny pies. Po miesiącu każdy z nas po kryjomu przeglądał ogłoszenia ze szczeniakami. Okazało się, że znalezienie psa nie jest tak proste jak 13 lat temu.

Bardzo dziwna sprawa, że po godzinie od dodania ogłoszenia przez hodowcę, wszystkie szczeniaki były już zarezerwowane. Sprawę utrudniał fakt, że chcieliśmy jak najciemniejszą suczkę, co - jak się okazało - było najbardziej pożądaną cechą u przyszłych właścicieli psów. W niektórych hodowlach rezerwacje na psy są już dokonywane na 2 lata do przodu (!). To już naprawdę ma niewiele wspólnego ze zwykłą hodowlą, a osoby decydujące się na takie rezerwacje raczej szukają maskotki aniżeli psa. 

Po długich poszukiwaniach, dziesiątkach wykonanych telefonów, setkach przejrzanych ogłoszeń w Polsce i za granicą, udało nam się zarezerwować suczkę. I zaczęła się fala wątpliwości. Czy dobrze robimy? Czy jesteśmy już gotowi na nowego psa? Czy chcemy kolejny obowiązek wziąć na swoje barki? 


 

Po kilku konsultacjach z psimi behawiorystami mętlik zrobił się jeszcze większy. Poprzednia "siostra" była karmiona bardzo, bardzo różnorodnie. Do wychowywania też podchodziliśmy raczej intuicyjnie. A teraz? Teraz tylko karmy z 90% mięsa, broń Boże z kurczakiem i zbożami, żadnego dokarmiania i gotowania psu, wychowywanie psa zgodnie z harmonogramem rozwoju, kształtowanie charakteru, socjalizacja, zakazy, klatki kannelowe, zabawki behawioralne, itd. Przez chwilę stwierdziłam, że zwyczajnie nie nadaję się do tego, żeby posiadać psa! Na szczęście szybko otrzeźwiałam - nie dajmy się zwariować. To, czego się nasłuchałam, to już jest sport, hobby, sposób na zarobek, ale niewiele ma wspólnego z posiadaniem zwierzęcia domowego.  

I stało się. Zamieszkała z nami moja nowa siostra. Byłam, i wciąż trochę jestem pełna obaw, że będę ją porównywać, że będę szukać tych samych cech a wręcz ich wymagać. Jak do nas przyjechała, infantylnie spytałam mamy:

- myślisz, że Pusia się na nas gniewa, że mamy nowego psa? Może jest jej smutno?

- nie. Myślę, że jej podpowiada, co ma robić.

I wiecie co? Minęło już kilkanaście dni odkąd jest z nami, a ja mam wrażenie, że Pusia rzeczywiście podpowiada jej co robić! Obie są ogrodniczkami, bardzo szybko się uczą, leżą w takich samych pozycjach i w tych samych miejscach, nie miały lęku separacyjnego, są naprawdę podobne! Już zapomniałam jak to jest mieć szczeniaka, ile to nowych obowiązków, potarganych spodni, pogryzionych dłoni i ile zapachu siuśków w domu! Pozostaje jeszcze trochę strachu o jej zdrowie, że nagle zachoruje i odejdzie, ale... nie dajmy się zwariować naszym własnym myślom. Nie mogę na nią chuchać i dmuchać.




Zmiana kodu na 3 z przodu

 Stało się. Skończyłam "magiczne" 30 lat. Dlaczego magiczne? Bo kilka lat temu założyłam sobie, że odkładam wszelkie zmartwienia do trzydziestki. Nie mam faceta? To nic, jeszcze czas. Nie mam własnej rodziny? To nic, mam czas. Mieszkam z rodzicami? To nic, dam sobie czas do trzydziestki. 

W lutym skończyłam 30 lat. I czy coś się zmieniło? Nie. Tzn. poszłam z wieloma rzeczami do przodu, ale swoje zmartwienia dogoniłam. I wiecie co? Jakoś niespecjalnie się tym przejmuję. Fakt, kilka dni moje samopoczucie było trochę gorszę, ale już mi przeszło. No bo co mam zrobić? Szukać kogoś na siłę? Doszłam do wniosku, że wszystko w swoim czasie. Muszę być cierpliwa i brać co los da. Jestem zadowolona z tego, do czego doszłam i ze swoich osiągnięć. Nie będę spoczywać na laurach. A po co mi dodatkowy problem? Mam ich wystarczająco dużo w swoim życiu. Życie jest naprawdę za krótki, żeby wszystkim się martwić na zapas. I nie da się wszystkiego zaplanować.


 

Rok temu planowałam zrobić większe przyjęcie urodzinowe. Nie wypaliło, bo lokale są pozamykane, a poza tym zmarł wujek, więc rodzina jest w żałobie. Z jednej strony cieszę się, że tak wyszło, bo ogromny stres spadł mi z barków (i ile lęku sobie zaoszczędziłam!), a z drugiej strony trochę mi żal, bo chciałam w końcu wyjść z cienia. Ale wiem, że będę mieć do tego jeszcze nie jedną okazję. Zaczęłam też igrać sobie z lękiem. No bo ileż można go znosić. 30 lat to odpowiedni wiek, żeby w końcu się go pozbyć, prawda? Ale o tym będę pewnie jeszcze nie raz pisać na tym blogu. 

Pora wziąć się za swoje zdrowie. Minęło już 3,5 roku odkąd robiłam "generalny przegląd". A niestety nie czuję się dobrze fizycznie. Koniecznie muszę zrobić badania i odwiedzić specjalistów. O zgrozo!

Wiem, że zegar biologiczny tyka, ale... może znów dam sobie czas ze zmartwieniami do powiedzmy... 33 lat? 😀