Nowy członek rodziny


 Wraz ze śmiercią mojej psiej siostry padła niema decyzja, że w naszym domu będzie kolejny pies. Po miesiącu każdy z nas po kryjomu przeglądał ogłoszenia ze szczeniakami. Okazało się, że znalezienie psa nie jest tak proste jak 13 lat temu.

Bardzo dziwna sprawa, że po godzinie od dodania ogłoszenia przez hodowcę, wszystkie szczeniaki były już zarezerwowane. Sprawę utrudniał fakt, że chcieliśmy jak najciemniejszą suczkę, co - jak się okazało - było najbardziej pożądaną cechą u przyszłych właścicieli psów. W niektórych hodowlach rezerwacje na psy są już dokonywane na 2 lata do przodu (!). To już naprawdę ma niewiele wspólnego ze zwykłą hodowlą, a osoby decydujące się na takie rezerwacje raczej szukają maskotki aniżeli psa. 

Po długich poszukiwaniach, dziesiątkach wykonanych telefonów, setkach przejrzanych ogłoszeń w Polsce i za granicą, udało nam się zarezerwować suczkę. I zaczęła się fala wątpliwości. Czy dobrze robimy? Czy jesteśmy już gotowi na nowego psa? Czy chcemy kolejny obowiązek wziąć na swoje barki? 


 

Po kilku konsultacjach z psimi behawiorystami mętlik zrobił się jeszcze większy. Poprzednia "siostra" była karmiona bardzo, bardzo różnorodnie. Do wychowywania też podchodziliśmy raczej intuicyjnie. A teraz? Teraz tylko karmy z 90% mięsa, broń Boże z kurczakiem i zbożami, żadnego dokarmiania i gotowania psu, wychowywanie psa zgodnie z harmonogramem rozwoju, kształtowanie charakteru, socjalizacja, zakazy, klatki kannelowe, zabawki behawioralne, itd. Przez chwilę stwierdziłam, że zwyczajnie nie nadaję się do tego, żeby posiadać psa! Na szczęście szybko otrzeźwiałam - nie dajmy się zwariować. To, czego się nasłuchałam, to już jest sport, hobby, sposób na zarobek, ale niewiele ma wspólnego z posiadaniem zwierzęcia domowego.  

I stało się. Zamieszkała z nami moja nowa siostra. Byłam, i wciąż trochę jestem pełna obaw, że będę ją porównywać, że będę szukać tych samych cech a wręcz ich wymagać. Jak do nas przyjechała, infantylnie spytałam mamy:

- myślisz, że Pusia się na nas gniewa, że mamy nowego psa? Może jest jej smutno?

- nie. Myślę, że jej podpowiada, co ma robić.

I wiecie co? Minęło już kilkanaście dni odkąd jest z nami, a ja mam wrażenie, że Pusia rzeczywiście podpowiada jej co robić! Obie są ogrodniczkami, bardzo szybko się uczą, leżą w takich samych pozycjach i w tych samych miejscach, nie miały lęku separacyjnego, są naprawdę podobne! Już zapomniałam jak to jest mieć szczeniaka, ile to nowych obowiązków, potarganych spodni, pogryzionych dłoni i ile zapachu siuśków w domu! Pozostaje jeszcze trochę strachu o jej zdrowie, że nagle zachoruje i odejdzie, ale... nie dajmy się zwariować naszym własnym myślom. Nie mogę na nią chuchać i dmuchać.




0 komentarze:

Prześlij komentarz