Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Holiday blog 2021 - część II pozytywna

 To były jedne z mniej lękliwych wakacji. I wiecie co? Przez to stały się jakieś takie nijakie. Zawsze przez lęk wszystkie emocje czułam jakoś mocniej, bardziej, intensywniej. Dostrzegałam mnóstwo rzeczy i czerpałam z nich radość. A teraz było po prostu normalnie. Nie było snucia wielkich planów oraz rozmarzenia się na plaży. Nie wiem czy to dobrze czy nie, bo mam ambiwalentne odczucia. Ale na pewno jest sukces, że wakacje były tak mało stresujące i przeżyłam je "na czysto", bez hydroxyzyny!

Ale od początku. Dzień przed wyjazdem pies zaczął się dziwnie zachowywać, przestał jeść, wymiotował, był jakiś osowiały. Wystraszyliśmy się, że może znów coś zjadł. Już zaczęłam snuć czarne wizje, że będzie trzeba ją operować i nici z wakacji. W ten dzień byłam pełna lęku i niepokoju. Pojechaliśmy do veta, który również rozłożył ręce, bo jeśli rzeczywiście coś zjadła, to nie da się tego tak na szybko zdiagnozować. Uspokoił nas tylko, że raczej to nie jest żaden obcy przedmiot, bo nie dała by sobie dotknąć brzucha. Na następny dzień pełni niepokoju wyruszyliśmy w podróż.


 

Przejdę teraz do punktowego wymienienia sukcesów.

★Psu wszystko przeszło i niepotrzebnie się stresowaliśmy. Mało tego - do dnia wyjazdu miała chorobę lokomocyjną i wymiotowała nawet na krótkich odcinkach. Ku naszemu zaskoczeniu całą drogę nad morze oraz drogę powrotną przespała! 

★Pierwszych 80km byłam kierowcą. To pozwoliło mi zmniejszyć stres związany z podróżą. Niestety przed autostradą musiałam zmienić się z ojcem (patrz cz. I negatywna). Po zajęciu miejsca pasażera dostałam drgawek, ale udało się je szybko opanować (być może dzięki złości).

★Mój pies zrobił furorę. Nie jestem w stanie zliczyć ile osób ją całowało i miziało. Pies był też powodem zawarcia wielu nowych, przelotnych znajomości, czy to na mieście, czy z sąsiednimi lokatorami, czy też na plaży - tu było tego najwięcej i najbardziej mi przeszkadzało,  bo nie mogłam zająć się czytaniem. I pierwszy raz przez psa nikt nie zwrócił uwagi na moje włosy 😅

★Poszłam raz sama do centrum po pocztówki i nawet kupiłam sobie loda. Było trochę lęku, ale ogarnęłam to. Żałuję, że więcej razy nie spacerowałam w samotności ale... brakło mi czasu.

★Wycieczka do sąsiedniej miejscowości odbyła się z sukcesem. Lęk był, ale niewielki.

★Dwie wycieczki rowerowe również zakończone sukcesem. Jedna z ojcem, gdzie lęk rósł wraz z oddalaniem się od mieszkania, ale zawrót był decyzją ojca, nie moją. Druga wycieczka, z mamą, była bardziej stresująca, mimo, iż trasa była krótsza. Być może dlatego, że jechałyśmy przez wieś zabitą dechami, gdzie żywego ducha nie było na ulicy. Miałyśmy wracać inną trasą, ale w obawie o pojawienie się napadu lękowego zdecydowałam, że wrócimy tą samą drogą. Nie uznaję tego jako porażki, a raczej jako dbałość o swój komfort psychiczny.


 

★Dostałam propozycję pracy przy rowerach. Tanio skóry nie sprzedam, więc postawiłam warunek, że przyjadę w przyszłym roku, jeśli dostanę mieszkanie 😄 Cóż, zobaczymy czy zadzwoni ;) 

★Większość pobytu obyła się bez napadów lękowych. Momentami było napięcie (np. na plaży lub w restauracji), ale to wszystko było nic w porównaniu do tego, z czym miałam do czynienia jeszcze kilka lat temu.

★Wyszłam na latarnię morską. Wspinaczka była bezproblemowa, natomiast na samym szczycie było już gorzej. Podłoga była nachylona do zewnątrz, a barierki były żebrowane. Bałam się okrutnie, ale chciałam ten lęk oswoić. Trochę to trwało, ale ostatecznie obeszłam latarnię dookoła na szczycie :)


 

★Dzień przed wyjazdem nie mogłam spać, bo tak się stresowałam. Miałam nawet nocny napad drgawek. Będąc już na miejscu również miałam jedną bezsenną noc i tylko czekałam na lęk. Ale nie pojawił się mimo, iż usilnie go przywoływałam. To dopiero sukces ;)



Holiday blog 2021 - część I negatywna

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Czekacie na tekst z moimi porażkami? Nic z tego! W te wakacje nie miało to miejsca! :) W związku z tym postanowiłam napisać o sytuacjach, które mnie wkurzały.

★ Ojciec, który nie pozwolił mi prowadzić samochodu na autostradzie, bo "tam się będzie działo i nie poradzę sobie". Przypominam, że 3 lata temu zajechałam sama nad morze...

★ Parawaning. Wszyscy już wiedzą, że Polacy z tego słyną, ale żeby rozbijać parawany na zakładkę przy samym brzegu, żeby nie było dojścia do morza, to już przesada! Nie wspomnę już, jakie to niebezpieczne. Na początku obchodziłam te istne obozy, żeby mój pies nie pochlapał jaśnie państwa, ale w końcu się wkurzyłam i sama idąc na ręcznik sypałam po nich piaskiem.


 

★ Nowa moda na JBL. Leżysz sobie na piasku. Słońce przyjemnie grzeje twoje ciało. Zamykasz oczy. Słyszysz szum fal rozbijających się o brzeg. W powietrzu czujesz delikatną morską bryzę. Gdzieś w oddali przelatują mewy. Twoje ciało się rozluźnia i w końcu odpoczywasz. Aż tu nagle słyszysz:


 Za chwilę z drugiej strony:


Chuj cię trafia i krew zalewa! Żegnaj ciszo, spokoju i relaksie! I niestety tak było codziennie! Praktycznie za co drugim parawanem stał dupny głośnik i trwała rywalizacja, kto da głośniej. Aż dziwię się, że nikt tym ludziom nie zwracał uwagi. Zero kultury, zwyczajne bydło. 

★ Niestety nasi sąsiedzi również mieli zamiłowanie do disco polo oraz do grilla. Godzina 23, Ja już śpię przy otwartym balkonie, a tu nagle słyszę "Ruda tańczy jak szalona" i czuję siwy dym przedostający się do pokoju. Teraz widać, że "Ekipa 500+" wyjechała na darmowe wakacje z bonów...

★ Czuję, że nie do końca wypoczęłam. Tak jakbym wszystko robiła w biegu. Rano szybko wstać, bo szkoda pogody. Szybkie śniadanie i szybko na plażę. Po kilku godzinach szybko na obiad, potem do pokoju. Zamiast odpoczywać, to musiałam rozpakować plecaki, nakarmić psa, umyć włosy, zrobić paznokcie, itp. itd. I tak codziennie, jakby w biegu. Nawet nie zdążyłam się ponudzić. 

★ Pan od rowerów, który proponował mi pracę (patrz. cz. II pozytywna), na pożegnanie powiedział do mojego ojca:

- Fantastyczną ma pan córkę, gratuluję!

Ojciec odpowiedział: - Dziękuję.

Po powrocie do pokoju mówię do ojca, żeby pochwalił się mamie co powiedział gościu.

Ojciec: Co? Nie pamiętam.

Ja: Jak nie pamiętasz? No co ci o mnie powiedział? Przecież jeszcze mu podziękowałeś.

O: Nie wiem.

Ja: Że masz fantastyczną córkę...

O: A to nie wiem, nie słyszałem tego..

★ Droga powrotna trwała wyjątkowo długo, bo aż 11 godzin (z przerwą na obiad). Do 2-3 godzin jazdy czułam napięcie, a potem już tylko czerpałam przyjemność z jazdy. Chciałam więc po drodze zwiedzić jakieś miasto, ale niestety tylko ja byłam pełna energii... Żal mi, bo jeśli kiedyś celowo gdzieś pojedziemy, to znów będą nerwy, stres i lęk. A tu miałam to już za sobą i byłam gotowa na podbój świata ;)

★ Przytyłam 3kg!  



 



Kolejna porcyjka cytatów z książek

 1. Marika Krajniewska "No, Asiu!"

"Słowa 'cierpliwość' nie znosiła tak samo jak 'czekanie' czy 'kożuch na mleku'."

"Milczeli wspólnie, cisząc się tym, że potrafią to robić we dwoje."

"(...) niewypowiadane słowa mają dłuższy termin ważności."


 


2. Małgorzata Falkowska "Gorzej być (nie) może

"Nie dało się uciec, zatem organizm sam wybrał drogę ewakuacyjną, jaką było omdlenie." - ten cytat idealnie oddaje moje zaburzenia lękowe.



3. Tomasz Sablik "Winda"

"Po zdradzie niepewność pozostaje chyba na zawsze. Niepewność, która niczym ten pieprzony ból głowy potrafi nadejść w najmniej spodziewanych momentach."

"Jeśli ludzie potrafią się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia, dlaczego nie mogliby się od takiego samego wejrzenia nienawidzić?"

"Podobno niektórzy już po rozstaniu mają problem z mieszkaniem w tym samym domu, w którym żyli kiedyś ze swoimi byłymi już partnerami. Każdy kąt takiego mieszkania naznaczony przecież jest dziesiątkami wspomnień."