Wycieczka na Malediwy

Ostatnio uważam, że weekend bez wycieczki jest weekendem straconym. No kto by pomyślał? 😄

W jeden z ostatnich weekendów wyciągnęłam rodziców na wycieczkę na Polskie Malediwy. 

Droga trwała ok. 1,5h. Nie wiem dokładnie ile, bo o dziwo nie mierzyłam czasu. Byłam kierowcą i dobrze mi się jechało. Przynajmniej nie odczuwałam lęku. 

Po dojechaniu na miejsce pojawiło się trochę niepokoju. Szliśmy spacerem przez lasek i łąki a mi się wydawało, że zaraz się przewrócę i szukałam w myślach miejsca, gdzie będę mogła się schować. Było upalnie, a my nie wzięliśmy wody. Chyba jedynie pies był w stanie odciągnąć moje myśli od niepokoju. 


 

Gdy zobaczyłam już, że jesteśmy na miejscu i wiedziałam, ile zajmie droga powrotna, lęk minął. Mogłam podziwiać piękne widoki ale nie tak bardzo, jakbym chciała, ponieważ były tłumy ludzi, nie dało się zatrzymać, bo już ktoś napierał na plecy. Odrobina lęku pojawiła się ponownie, gdy ojciec wypił piwo. Wiedziałam bowiem, że jeśli gorzej się poczuję, to nie będę mogła się z nim zmienić za kierownicą. Zostało wyjście awaryjne w postaci mamy, więc znów swój niepokój zamiotłam do lamusa.

Droga powrotna przebiegała trochę gorzej, ponieważ gorzej się czułam. Okazało się, że dopołudniowy niepokój był związany przede wszystkim z moim gorszym samopoczuciem fizycznym, choć wówczas nie potrafiłam tego odróżnić. Czułam silny ucisk w głowie, który później przerodził się już w silny ból głowy. Mam wtedy objawy podobne do lęku, tj. osłabienie, zawroty głowy, spięcie mięśni. Wiedząc już, że to głowa jest wszystkiemu winna (w sumie zawsze jest 💁), marzyłam, żeby jak najszybciej wrócić do domu i się położyć. 

Mimo to wycieczkę uznaję za udaną :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz