Kolejne badanie i kolejny stres.
Na RTG umówiłam się do placówki, która jest nieduża i którą znam, żeby ograniczyć swój stres. Oczywiście okazało się, że POLMED, w którym mam ubezpieczenie, pomylił placówki i zostałam zarejestrowana do innego oddziału - znacznie większego!
Stres wzrósł, ale była już późna godzina i stwierdziłam, że nie powinno być dużo ludzi, więc poszłam za ciosem i pojechałam do drugiej placówki.
Najpierw miałam problemy z rejestracją, ponieważ nie miałam skierowania w formie papierowej. Już prawie zostałam odesłana z kwitkiem, gdy do akcji wkroczyła moja mama i nagle okazało się, że jednak mogą sami wydrukować to skierowanie i mnie zarejestrować! Sytuacja tak mi podniosła ciśnienie, że mój lęk zszedł gdzieś na bok.
Szczęśliwie do badania nie było kolejki, za to była bardzo nieprzyjemna Pani technik... Gdyby nie fakt, że całość (łącznie z rozbieraniem się i ubieraniem) trwała może 5 min, to pewnie puściłyby mi nerwy.
Wynik niestety mam tylko w wersji opisowej, ale po COVID-zie nie stwierdzono żadnych zmian. W sumie opis stanowią tylko 3 zdania z powtarzającymi się frazami "wolny, bez zmian, nie stwierdzono".
Ale to jeszcze nie koniec generalnego przeglądu...