Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Generalny przegląd 2021/2022 | RTG klatki piersiowej

Kolejne badanie i kolejny stres. 

Na RTG umówiłam się do placówki, która jest nieduża i którą znam, żeby ograniczyć swój stres. Oczywiście okazało się, że POLMED, w którym mam ubezpieczenie, pomylił placówki i zostałam zarejestrowana do innego oddziału - znacznie większego!

Stres wzrósł, ale była już późna godzina i stwierdziłam, że nie powinno być dużo ludzi, więc poszłam za ciosem i pojechałam do drugiej placówki.

Najpierw miałam problemy z rejestracją, ponieważ nie miałam skierowania w formie papierowej. Już prawie zostałam odesłana z kwitkiem, gdy do akcji wkroczyła moja mama i nagle okazało się, że jednak mogą sami wydrukować to skierowanie i mnie zarejestrować! Sytuacja tak mi podniosła ciśnienie, że mój lęk zszedł gdzieś na bok.

Szczęśliwie do badania nie było kolejki, za to była bardzo nieprzyjemna Pani technik... Gdyby nie fakt, że całość (łącznie z rozbieraniem się i ubieraniem) trwała może 5 min, to pewnie puściłyby mi nerwy. 

Wynik niestety mam tylko w wersji opisowej, ale po COVID-zie nie stwierdzono żadnych zmian. W sumie opis stanowią tylko 3 zdania z powtarzającymi się frazami "wolny, bez zmian, nie stwierdzono". 

Ale to jeszcze nie koniec generalnego przeglądu...


Egzamin z podstawowego posłuszeństwa

 Po kilku miesiącach ćwiczeń z psem, nadszedł dzień na egzamin. Byłam z jednej strony podekscytowana, a z drugiej bardzo się obawiałam, bo na kilka tygodni przed egzaminem mój pies po prostu przestał słuchać, dostawał głupawki i uciekał mi. Wszystkie psy były lepiej lub gorzej przygotowane, ale żaden nie zachowywał się tak jako ona. Ze względów zdrowotnych opuściłyśmy też kilka zajęć, a w domu było jak zwykle tyle pracy, że nie miałam kiedy z nią poćwiczyć. Do egzaminu podeszłyśmy w drugim terminie, ponieważ w pierwszym psina była sterylizowana.

W dzień egzaminu wstałam rano wcześniej i poszłam z nią na ogród - trochę poćwiczyć, a trochę ją zmęczyć, żeby na egzaminie nie dostała głupawki. Powoli zaczął się stres. Uświadomiłam sobie, że przecież to nie tylko jej egzamin, ale również mój!

Na egzamin zdecydowałam się pójść sama (czyt. bez osoby towarzyszącej). Było nas 3. Kazali nam się przygotować. Zaczął się stres, jakbym co najmniej podchodziła do egzaminu na studiach. Żeby go rozładować, zaczęłam truchtać z psem - wszak było to jedno z zadań do wykonania.

I zaczęło się. Poszłyśmy na pierwszy ogień. Na początku szło nam dobrze. Potem poziom trudności zadań rósł, a wraz z nim moje obawy o ucieczkę psa. Wtedy byłoby już po wszystkim. Na szczęście zastosowałam pewien trik i udało nam się zaliczyć wszystkie zadania bez przeszkód! 

Odetchnęłam z ulgą, ale wyniki miały być dopiero wtedy, gdy reszta osób wykona zadania. Czyli stres jeszcze nie opadł. Okazało się, że psy, które na zajęciach robiły wszystko na żyletę, w trakcie egzaminu totalnie nie potrafiły się skupić. To zupełnie odwrotnie jak z nami! Jeden z psów uciekł, co nigdy nie zdarzyło mu się na zajęciach. Niewiarygodne. 

Radości i dumy nie było końca, gdy okazało się, że zdałyśmy na 6 osiągając wynik 58/60 pkt. Co więcej, nikt z naszej grupy nie uzyskał takiego wyniku! :)

Teraz z motywacją przechodzimy na drugi poziom zajęć, bo nieoczekiwanie stało się to naszym hobby.



Podjęcie nowej współpracy

 Jakiś czas temu wybrałam się do jednego z producentów towaru, którym handluję, w celu poszerzenia swojej oferty i wynegocjowania dobrych cen.Właściciel firmy jeszcze przed umówieniem spotkania poinformował mnie, że niechętnie nawiązuje współpracę z innymi firmami, ponieważ sam sprzedaje wyłącznie w detalu. Miałam jednak kartę przetargową, ponieważ kilka miesięcy wcześniej wykonałam dla niego małą przysługę.

Przed spotkaniem trochę się stresowałam, ale z pewnością nie był to ten sam stres, co jeszcze kilkanaście miesięcy temu. W trakcie spotkania tak się wkręciłam w rozmowę, że zupełnie zapomniałam o swoich lękach. W końcu mogłam porozmawiać o swoich pasjach z kimś, kto ma w tym zakresie większe doświadczenie.

Produkty, które oferuje ta firma, od zawsze mnie bardzo przyciągały. Jak weszłam na magazyn, to od razu zapragnęłam mieć je wszystkie! A najlepiej to zaszyć się gdzieś na kilka lat i po prostu haftować, wyklejać, malować i tworzyć.


 

No dobra, ale wróćmy na ziemię. Ostatecznie stanęło na tym, że:

1. Wynegocjowałam fajny rabat na produkty i mogę poszerzyć swoją ofertę.

2. Nawiązaliśmy współpracę w ramach nagrywania filmów na YouTube - będę je tworzyć pod ich markę własną.

3. Dostałam propozycję udziału w warsztatach rękodzielniczych, ale nie jako uczestnik, a jako osoba prowadząca warsztaty. Póki co jest to dla mnie niewyobrażalne, żeby wziąć w tym udział, ale być może do czasu warsztatów (organizowanych raz w roku) coś się jeszcze zmieni. To dopiero byłoby coś :)

4. Opublikowałam reklamę swojego sklepu w wydawanym przez producenta magazynie, popularnym w całej branży, w całej Polsce, Niemczech i Czechach.

Ostatnio towarzyszą mi same sukcesy, aż boję się, że w końcu moja dobra passa zostanie przerwana. 

Teraz pozostaje mi "tylko" znaleźć na to wszystko czas, bo niestety nie mam go już wcale, ale mimo wszystko chcę się dalej realizować.  Podjęłam już pierwsze kroki w celu odzyskania swojego czasu, ale niestety jest to proces długofalowy i jeszcze trochę potrwa.