Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Generalny przegląd 2021/2022 | Konsultacja u profersora


 Musiałam podjąć ważną, życiową decyzję, rzutującą na moją przyszłość. Posiadałam zbyt mało danych, więc postanowiłam umówić się na konsultację do jeszcze jednego ginekologa. Tym razem postawiłam na profesora doktora habilitowanego, ordynatora oddziału ginekologicznego jednej z wojewódzkich klinik uniwersyteckich. Na wizytę umówiłam się do jego prywatnego gabinetu.

Po południu zapakowaliśmy się z rodzicami do auta i ruszyliśmy w 100km wycieczkę. Byłam lekko poddenerwowana, ale lęk jeszcze jakoś specjalnie mi nie dokuczał. Gdy zbliżaliśmy się, napięcie zaczęło rosnąć. Wzięłam 25mg hydroxyzyny. Lęk zaczął się pojawiać po zjechaniu z autostrady i kluczeniu po wąskich, miejskich uliczkach. Dojechaliśmy punktualnie. Weszłam z mamą do kamienicy. Poczekalnia (i jak się później okazało gabinet) były stare, pamiętające jeszcze komunę. 

Przede mną były 2 Panie. Zaczęły się też schodzić kolejne Panie po mnie, wszystkie z osobami towarzyszącymi, więc w poczekalni zaczęło robić się tłoczno. Widać było, że nie są to zwykłe pacjentki z ciążą lub po receptę na hormony. Wszystkie były zestresowane, każda miała jakiś poważniejszy problem. 


 

Nie mogłam już wysiedzieć. Przede mną była starsza kobieta z córką i zięciem. Miała raka, konsultowała się przed operacją. Jej wizyta była bardzo długa. Zdecydowałam, że do gabinetu muszę wejść z mamą, sama nie dam rady. 

Nastała moja kolej. Wchodzimy. Profesor był chudy i siwy, grubo po 70-tce. Bardzo oszczędny w słowach, ale rzeczowo odpowiadał na każde zadane pytanie. Przedstawiłam mu całą sytuację. Popatrzył na wyniki (znów tylko na opis, bez zdjęć rezonansu). Jeszcze bez badania powiedział, że nie widzi potrzeby usunięcia macicy. Następnie poprosił mamę żeby wyszła, bo chce mnie zbadać. Poszłam za kotarę się rozebrać. Byłam już w wielu gabinetach ginekologicznych, ale ten był pierwszym, w którym były jednorazowe spódniczki z flizeliny. Chociaż nie widzę sensu ich używania, skoro lekarz i tak tam przecież zagląda. 

Położyłam się na fotelu. Wszystko robiłam bardzo mechanicznie jednocześnie odnotowując w głowie wszystko, co dzieje się dookoła. Nie potrafię opisać jak dziwne było to uczucie, gdy starszy pan wkładał we mnie palce i drugą, pomarszczoną ręką delikatnie naciskał mi na brzuch. Jakby tego było mało, zaczął tak dziwnie chrząkać, a po wyjściu palców... powąchał mnie. To było zdecydowanie najdziwniejsze i najbardziej odpychające badanie, które do tej pory przeszłam.

Badanie trwało dosłownie minutę. Ubrałam się i Profesor ponownie zaprosił mamę do gabinetu. Wyjaśnił, że macica spokojnie może zostać i da się usunąć samego mięśniaka. Nie widział też potrzeby cięcia pionowego. To dało nam nadzieję, ale jest też jeden minus. Terminy na operację są dopiero na koniec roku i nie jest powiedziane, że trafię właśnie do Profesora. 


 

Z tego wszystkie zapomniałam się dopytać o jajniki, czy faktycznie nowotwór to był tylko fałszywy alarm. Ale może gdyby coś tam było, to sam by zauważył.

Do domu wracaliśmy z jednej strony z nadzieją, z drugiej z dużymi wątpliwościami. No bo co teraz zrobić? Iść na zaplanowaną za tydzień operację i ryzykować usunięcie macicy, a w najlepszy wypadku cięcie w pionie przez pół brzucha, czy czekać w dużym stresie na operację w klinice, z dala od domu i z rosnący mięśniakiem, który nie wiadomo jak bardzo do tego czasu urośnie.

I co ja mam zrobić? To jedna z najtrudniejszych decyzji, które musiałam podjąć w życiu.


Orwell, Fielding, Kaźmierska - trochę cytatów dla chwili oddechu od choroby

 George Orwell "Folwark zwierzęcy"

 


"Nikomu bowiem nie wolno twierdzić, iż jakakolwiek książka "w ogóle nie powinna ukazać się drukiem" tylko dlatego, że jest to książka niedobra. Ostatecznie codziennie publikuje się tony literackiej makulatury i nikogo to szczególnie nie wzrusza."

"Najgorszą rzeczą na świcie jest umysł przypominający patefon; nie ma przy tym znaczenia, czy komuś odpowiada grana w danej chwili płyta, czy nie."

"Człowiek jest jedynym stworzeniem, które konsumuje, niczego nie produkując. Nie daje mleka, nie znosi jaj, jest zbyt słaby, by ciągnąć pług, nie potrafi dogonić królika. A jednak jest panem wszystkich zwierząt. (...) Naszą pracą uprawiamy ziemię, nasze odchody użyźniają ją, a jednak żadne z nas nie posiada niczego oprócz skóry na grzbiecie."

"Rewolucja o burzliwym i gwałtownym przebiegu, oparta na konspiracji, z motorem napędowym w postaci nieświadomie żądnych władzy osób, może doprowadzić jedynie do zmiany rządzących. Mój morał brzmi tak oto: rewolucje mogą przynieść radykalną poprawę, gdy masy będą czujne i będą wiedzieć, jak pozbyć się swych przywódców, gdy tamci wykonają już swoje zadanie."

 

Helen Fielding " Dziennik Bridges Jones. Dziecko" 


 "Wiesz, czego ludzie najbardziej żałują przed samą śmiercią? Nie tego, że nie udało im się uratować świata ani wspiąć na szczyt swej kariery, ale tego, że za mało uprawiali seksu."

"Jeśli pozwolisz ustać się zmętniałej wodzie, stanie się jasna i przejrzysta. Jeśli pozwolisz ustać się zmąconemu umysłowi, jasno odsłoni drogę przed tobą." 

 

Dagmara Kaźmierska "Prawdziwa historia Królowej Życia"


 
"Od słowa do słowa coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie. Rozumieliśmy się, dobrze nam się razem pracowało. Ale między nami nigdy nie było nic więcej poza przyjacielską relacją. Mówimy o sobie "rodzeństwo z lewego ujebu".

"Jeśli wiedzie ci się lepiej niż innym, buduj dłuższy stół, nie wyższy płot."

"Nie lubię stanu nietrzeźwości, mam za dużą potrzebę samokontroli. Muszę wiedzieć, co się dzieje, być zawsze na oriencie."

 


Generalny przegląd 2021/2022 | Wizyta u nowego ginekologa

 Tak jak wspominałam w poprzednim wpisie, lekarka, która skierowała mnie na rezonans, po prostu mnie olała. Musiałam umówić do kogoś innego. 

Tym razem nie kierowałam się wyłącznie opiniami znalezionymi w Internecie, ale również faktem, że ów lekarz pracuje w szpitalu, w którym ewentualnie przeprowadzą operację. Trafiłam do samego ordynatora. (Swoją drogą posiadał on opinie dobrego, lecz gburowatego i bezczelnego specjalisty). 

Idąc na wizytę byłam zdenerwowana, ponieważ pierwszy raz szłam do ginekologa mężczyzny. Mimo wszystko ubzdurałam sobie, że to będzie tylko konsultacja, bo przecież wszystkie badania już mam i potrzebuję tylko pokierowania, co dalej. Byłam w trakcie miesiączki i liczyłam na to, że badana nie będę. 

Niestety myliłam się. 

Spytałam, czy to konieczne. Mówiłam, że się krępuję, ponieważ mam okres. Powiedział, że nic go to nie obchodzi i nie robi to na nim wrażenia i jak ma mnie zoperować bez badania. Na rezonans nawet nie spojrzał, pobieżnie przeczytał tylko opis.

Jakoś to przełknęłam. Mogłam wstać i wyjść, ale to nie rozwiązałoby sytuacji. 

Niestety przekonałam się, jakim gburem jest lekarz. 

- Ale dupny, to ma teraz Pani karę za to, że tak długo nie była Pani u ginekologa. Ok, to kiedy chce Pani być zoperowana?

- Jak najszybciej.

- Hahaha to, co, może jutro?

Myślałam, że mówi poważnie.

- Jeśli jest taka opcja to pewnie.

- Skąd się Pani urwała? W tej chwili mamy zapisy na 3 miesiące do przodu. 

Poszłam się ubierać, lekarz w tym czasie wypisywał skierowanie do szpitala.

- Panie doktorze, czy to będzie operacja laparoskopowa?

- Hahahaha a wyobraża sobie Pani, żeby wyciągnąć 14-centymetrowego guza przez centymetrową dziurkę?

- Ale czytałam, że takie guzy się rozbija i wyciąga po kawałku.

- Owszem, ale wtedy zrobimy Pani w brzuchu bigos. Pani będzie cięta w pionie. Jak się uda, to od pępka do spojenia łonowego. Jak się nie uda, to cięciem ominiemy pępek i pójdziemy dalej w górę. 

- Rety, taka duża blizna? Czy w poziomie się nie da?

- A jak guz jest zrośnięty z jelitami albo z pęcherzem i je Pani uszkodzę?

W tej chwili zaczęła do mnie docierać powaga sytuacji oraz to, jak bardzo jestem w dupie.

- Chce mieć Pani jeszcze dzieci?

- W tej chwili nie, ale chcę "móc mieć" bez względu na to, czy kiedykolwiek się na nie zdecyduję. Chcę mieć wybór.

- W sumie i tak podpisze Pani zgodę na wycięcie macicy. Skierowanie zabieram ze sobą, jutro dam je dziewczynom w rejestracji, bo zawsze któraś pacjentka to złamie rękę, do dostanie katar, to zrezygnuje i jak zwolni się miejsce to Panią wpiszę. 


 

Potem jeszcze pooczerniał moją pierwszą ginekolog (jego podwładną), wyśmiał ją, że tyle kasuje za wizytę i że u niego w takim razie to jest "pół darmo", ale do mnie już nic nie docierało. Byłam załamana, łzy napływały mi do oczu a w głowie słyszałam tylko jedno: Podpisze Pani zgodę na wycięcie macicy. Zapomniałam nawet zapytać, co z moim jajnikiem.

Wyszłam z gabinetu i rozpłakałam się. Co za bezczelny facet! Zaczęłyśmy z mamą myśleć, co dalej zrobić. Przecież nie mogę pozwolić na wycięcie macicy! Na pewno są jakieś inne wyjścia. Może inny lekarz widziałby inne, mniej inwazyjne rozwiązanie?

Postanowiłam, że umówię się jeszcze do innego specjalisty. Przecież nie mogę polegać tylko na jednej opinii, która będzie mieć wpływ na moją płodność, a w zasadzie to na całe moje życie! 

Na następny dzień rano odbieram telefon.

- Pani AntyK? Zwolniło się miejsce, operacja za 10 dni. Proszę przyjść na izbę przyjęć o 8 rano na czczo. Do widzenia.

Zatkało mnie. Nie zdążyłam nawet o nic zapytać. Pozostało mi 10 dni na podjęcie decyzji, co dalej będzie z moją przyszłością. 

 



Generalny przegląd 2021/2022 | Wynik rezonansu

 Po dwóch tygodniach od badania były już wyniki. Gdy je odbierałam i podałam nazwisko, właścicielka pracowni (dopiero ją poznałam) przywitała mnie słowami "A, to Pani". Czyli po tamtym dniu stałam się tam sławna :) A przynajmniej do czasu, gdy inny panikarz nie zastąpi mojego miejsca.

Zmiana na macicy okazała się ogromna. Do tego śladowa ilość płynu w jamie brzusznej. Ale najważniejsze jest to, że jajniki nie wykazały zmian! Czyli cały stres związany z podejrzeniem nowotworu był niepotrzebny! Co za ulga. Na chwilę. Bo przecież wiem, że czeka mnie operacja.

Po otrzymaniu wyników miałam od razu umówić się na wizytę do ginekologa, który mnie na to badanie skierował.Więc dzwonię.

- Mam już wyniki rezonansu i chciałabym się umówić na wizytę.

- Proszę umówić się przez znanylekarz, ponieważ nie prowadzę innych zapisów.

- Ale na pierwszej wizycie powiedziała mi Pani Doktor, że mam dzwonić i przyjmie mnie Pani poza kolejnością.

- Proszę w takim razie przesłać wyniki na e-maila. Popatrzę jak znajdę chwilę.

Na e-maila? Wynik rezonansu, który jest na płycie CD? Co prawda jest do niego opis, ale wydawało mi się, że chodzi przede wszystkim o otrzymany obraz.

 Zeskanowałam opis, uruchomiłam CD, zrobiłam kilka zrzutów ekranu (?!) i wysłałam.



Po dwóch dniach bez odpowiedzi dzwonię, żeby dopytać, czy wiadomość dotarła. Może wpadła do SPAM.

- Proszę Panią, ja cały czas pracuję, teraz jestem na dyżurze, jak znajdę chwilę, to odpiszę!

Minął kolejny tydzień. Wszyscy się mnie dopytują co dalej, naciskają, żeby ponaglać lekarkę. Przecież tak duża zmiana może być niebezpieczna. Napisałam sms z przypomnieniem. Kolejne 10 dni cisza. I na cholerę tak kazała mi się śpieszyć z tym rezonansem?

Koniec końców do dnia dzisiejszego nie uzyskałam odpowiedzi i musiałam umówić się do innego ginekologa.