Wyjazd na mecz piłki ręcznej

 Na Mikołajki dostałam od syna kuzynki (czytaj: jej męża) bilet na mecz mistrzostw świata w piłce ręcznej. Dokupiłam bilety dla rodziców i nadeszła pora, żeby odczarować poprzedni, nie zakończony sukcesem wypad. Poza tym jestem fighterką. Jeśli raz mi nie wyszło, podejmuję kolejną próbę, żeby udowodnić wszystkim wokół i sobie samej, że mogę tego dokonać!

Młody z ojcem pojechali wcześniej pociągiem, a ja z rodzicami dojechałam wieczorem. Droga minęła w miarę ok. Na miejscu trochę zwątpiłam w swoją pewność siebie. Miałam wrażenie, że ludzi było jeszcze więcej, niż na poprzednim meczu (a może obiekt był mniejszy?). Weszliśmy na trybuny zobaczyć nasze miejsca i zakręciło mi się w głowie od wysokości. Na plus było to, że miałam ostatnie miejsce w ostatnim rzędzie od góry. Na minus to, że do wyjścia był kawałek drogi. 


 

Do rozpoczęcia meczu była jeszcze chwila, więc poszłam z mamą do strefy gastro. Kolejki były tak kosmiczne, że zrezygnowałyśmy z zakupu picia. Z resztą i tak napoje sprzedawane były bez zakrętek i ciężko by było zabrać go ze sobą na trybuny. 

Poszłyśmy więc do WC. Poczułam, że mój lęk narasta i nie wytrzymam w tym budynku, w tłumie ludzi tyle czasu. Wzięłam hydroxyzynę, a że nie było czym popić - popiłam wodą z kranu. Potem poszłyśmy jeszcze się przejść po zatłoczonych korytarzach. Potrzebowałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza przy wejściach i szukałam zewnętrznej palarni, która ostatnim razem uratowała mi życie. 


 

Potem wróciłam już na swoje miejsce i zaczęło się. Było mi gorąco, duszno i czułam lęk. O ile w siatkówce nie wiadomo, jak długo potrwa mecz, o tyle w piłce ręcznej czas jest z góry określony. Wiedziałam więc, jak długo to jeszcze potrwa i ile muszę wytrzymać. Starałam się mocno kibicować, żeby rozładować napięcie. I pomogło. Miałam kilka momentów, że już chciałam wyjść, ale wytrzymałam, a drugą połowę oglądałam już praktycznie bezstresowo. 

Udało się! Udział w wielkiej imprezie sportowej, na zamkniętej hali, przy pełnych trybunach, został odczarowany!


0 komentarze:

Prześlij komentarz