Od kliku miesięcy trwa mój zmasowany atak na nerwicę. Oprócz czynności, które robię od zawsze (terapia, leki, itp.), podjęłam kilka nowych działań:
1. Interaktywny kurs wolni od lęku.
https://wolniodleku.pl/
Kurs jest płatny, składa się z 24 rozdziałów, przy czym na każdy rozdział przypada tydzień na wdrożenie zmian. Każdy moduł kończy się testem. Udzielenie błędnych odpowiedzi powoduje, że powtarzamy moduł przez kolejny tydzień.
Aktualnie jestem na 12 module, który powtarzam już trzeci tydzień. W ciągu całego kursu zdarzyło mi się to jeszcze kilkukrotnie.
Moje spostrzeżenia? Kurs jest dobry, ale niestety nie dla każdego. Jest prowadzony raczej w formie nurtu terapii poznawczo-behawioralnej, która w moim przypadku nie stanowi dobrego rozwiązania (konsultowałam to ze specjalistami). Oprócz tego niektóre pytania w teście są źle sformułowane, przez co można je dwuznacznie interpretować - przez taką właśnie sytuację musiałam powtarzać kilka modułów.
Jak uda mi się dotrzeć do końca, napiszę swoje spostrzeżenia i efekty.
2. Książki.
Zaopatrzyłam się w kolejne pozycje książkowe na temat lęku i zaburzeń lękowych. Ostatnio pojawia się bardzo dużo książek na ten temat, co tylko świadczy o rosnącej skali problemu.
Jedna z książek - "Jak żyć z lękiem" (patrz:wpis z cytatami ) ma postać gry, w której poruszamy się po wyimaginowanej planszy zwanej życiem, mając do dyspozycji drużynę zdrowia. Pomysł fajny, ale niestety też mamy tu do czynienia z formą poznawczo-behawioralną. Co nie zmienia faktu, że dużo cennych wskazówek wyciągnęłam z tej książki.
Z każdej z pozostałych pozycji coś wywnioskowałam, coś wdrożyłam w życie. Mam jednak przeczucie, że to wszystko jest tylko na chwilę i szybko o tym zapomnę. Tak przynajmniej było do tej pory.
3. Podcasty.
Trafiłam na kilka ciekawych kanałów z podcastami, których słucham sobie do snu. Tak jak w przypadku książek, opierają się przede wszystkim na terapii poznawczo-behawioralnej, ale i tak z każdego nagrania staram się coś wyciągnąć i wdrożyć w życie.
Przykładowe podcasty, których obecnie słucham:
https://www.youtube.com/@stowarzyszeniepsychologicz8932
https://www.youtube.com/@SkutecznaTerapia
https://www.youtube.com/@drnerwicamarcinmatych2157
4. Żywe zioła.
O żywych ziołach jest ostatnio bardzo głośno. Na pewno wszystkim z Was obiła się o uszy np. ashwagandha. Czytając opinie na Internecie można naprawdę uwierzyć w siłę ich działania. Osobiście byłam dość sceptycznie nastawiona, ale mama zachęciła mnie, żebym zrobiłam test dopasowujący odpowiednie zioła, a następnie zamówiła mi je.
Zioła mają postać kropli i dość długo zwlekałam z ich zażywaniem. Wszędzie informują, że nie należy łączyć ich z lekami przeciwdepresyjnymi i warto skonsultować się z lekarzem. Czekało mnie jeszcze kilka trudnych wydarzeń, podczas których wiedziałam, że będę musiała wziąć Hydro lub Xanax. W związku z tym bałam się, że dojdzie do jakiejś interakcji. Co się okazało? Że z tymi lekami zioła nie wchodzą w interakcję, natomiast mogą wejść z Fevarinem, którego biorę na stałe.
Dowiedziałam się o tym dwa tygodnie po tym, jak zaczęłam zażywać żywe zioła. Jakiejś specjalnej interakcji nie zauważyłam, ale faktycznie przez kilka pierwszych dni miałam problemy ze snem. Czy były spowodowane ziołami? Nie wiem. Ważne, że sen wrócił na właściwe tory. Oczywiście po wzięciu pierwszej dawki wpadłam w małą panikę, że zacznie się dziać nie wiadomo co. Gdy dowiedziałam się, że nie powinnam ich łączyć z Fevarinem, zmniejszyłam dawkę a także zaczęłam omijać dawkę poranną (należy przyjść 3 dawki dziennie).
Aktualnie biorę zioła od 3 tygodni i nie zauważyłam jeszcze żadnych zmian. Według producenta oraz opinii innych, efekty są widoczne między 7 - 30 dni od łykania ziółek. Zobaczymy, czy coś się zmieni.
5. Grupy na Facebook'u.
Dołączyłam do kilku grup na FB związanych z lękiem. I akurat te grupy są chyba najmniej pomocne. Dowiedziałam się tylko, że można dostać ataku paniki i bać się zażycia dowolnego leku, w tym również witamin i leków przeciwbólowych, połykania śliny, a nawet wypicia kawy. Jak się łatwo domyślić, po przeczytaniu tych bzdur ja również zaczęłam odczuwać lęk przed wykonaniem powyższych czynności. Na szczęście szybko to sobie zracjonalizowałam i dziś już nie mam z tym problemów. Chyba.
Na wspomnianych grupach można też znaleźć sobie nową chorobę. Codziennie ktoś wrzuca post "czy ktoś tak miał". Dopóki tam nie trafiłam, nawet nie myślałam o tym, żeby wypytać innych o to, czy dany objaw to somat, czy umieram na raka. Jedyną osobą, z którą konsultowałam takie rzeczy, był lekarz lub psycholog.
Mimo to na grupie można dostać mnóstwo wsparcia od osób, które przechodzą przez to samo co my. Spotkałam tam zaburzonych, którym ataki paniki towarzyszą codziennie (mniejszość), osoby podobne do mnie, a także takie, które odczuwają lęk tylko w określonych sytuacjach, np. przed pójściem do pracy (takich osób jest najwięcej).
Czasem czytanie postów podnosi mnie na duchu, np. gdy czytam, że ktoś boi się wsiąść do samochodu, a ja to robię. Zazwyczaj jednak w moim przypadku działa to negatywnie. Codziennie czytam o nowych somatach, o których do tej pory nie miałam pojęcia, ale dziwnym trafem po przeczytaniu nagle zaczęłam je odczuwać. Potrafię się też zdołować czytając, że np. ktoś dał radę pojechać w samotną podróż, albo mieszka sam z dziećmi i sobie radzi. Najbardziej dobijają mnie informacje o locie samolotem. Zdecydowana większość członków grupy boi się latać, ale mimo to robią to. I często wystarczy im tylko 5mg hydro lub alkohol. To dobijające. Odnoszę wtedy wrażenie, że oni wcale nie są chorzy, tylko zwyczajnie mają obawy przed lotem (katastrofą lotniczą).
Będąc członkiem takich grup zrozumiałam, jak wiele odcieni i barw potrafi mieć nerwica lękowa. Nie ma dwóch takich samych przypadków.
0 komentarze:
Prześlij komentarz