Przez pierwsze dni wydawałoby się, że dziąsło ładnie się goi. Wytrzymywałam bez tabletek przeciwbólowych i dałam radę jeść normalne rzeczy, nie same pulty. Aż do trzeciego dnia po zabiegu, gdzie dziąsło zaczęło boleć coraz bardziej, a do tego zaczął wydobywać się nieprzyjemny zapach. Po konsultacji z Dr Google i po autodiagnozie pojechałam do dentysty przekonana, że jadę tylko po receptę na antybiotyk. Nie wzięłam nic na uspokojenie, a nawet nie umawiałam się wcześniej za wizytę.
Standardowo musiałam swoje odsiedzieć w poczekalni. Zaczął rodzić się lęk, bo to oznaczało, że czeka mnie "coś więcej". W końcu nastała moja kolej. Diagnoza potwierdziła się - suchy zębodół oznaczający, że nie wytworzył się skrzep, lub się rozpuścił, lub... połknęłam go. Świetnie. Powikłanie pojawiające się u 1-3% pacjentów. Jak to nazwać? Szczęściem czy pechem? Jestem wyjątkiem, czy wybrykiem natury?
Idźmy dalej. Położyłam się na fotelu i zanim zdążyłam otworzyć buzię usłyszałam od starszej asystentki:
- O, to ta pani, która mdlała przy wyrywaniu zęba. - Miło mi. Tak, to ja. Właśnie tego nie cierpię w nerwicy, że ludzie o tym gadają! Będąc już gwiazdą tego gabinetu usłyszałam od dentystki:
- Będzie łyżeczkowanie.
Zastygłam. Zamarłam. Omdlałam. Zesztywniałam. Wszystko w jednej sekundzie. Zabezpieczając się przed ewentualnym zemdleniem asystentka szybko otworzyła okno, a dentystyka zaczęła mi dmuchać zimnym powietrzem pod bluzkę. Potem szybkie znieczulenie i... łyżeczkowanie. Trwało to może z 5 min, ale ból był przejebany. Wdała się martwica, a martwych tkanek nie da się znieczulić. To było jak skrobanie nożem otwartej rany. Koszmar! Lekarz wsadził mi do środka środek przeciwzapalny i... jak ręką odjął. Ból minął, zapach zniknął. Ufff
Wszystko było dobrze przez kolejne 3 dni. A potem...
Wstaję rano, patrzę do lustra, a z boku dziąsła wystaje mi kość! Najpierw zrobiło mi się słabo, a chwilę potem rozpłakałam się. Nie mam już sił do tych zębów! Byłam przekonana, że to ta nieszczęsna ósemka zaczęła wychodzić bokiem dziąsła w stronę języka. I znów telefon do dentysty. Akcja otwarte okno-nogi w górę-skłony. I diagnoza - to nie 8, tylko pozostałości kości po usunięciu siódemki. I... łyżeczkowanie. Cholera jasna! Ten koszmar nigdy się nie skończy :( Znów potworny ból. Do tego z boku dziąsła mam teraz "okienko", czyli dziurę, z której wystaje kość. Na nowo założony Nipas (środek przeciwzapalny i przeciwbólowy). Już rzygam wodą utlenioną, a zamiast krwi w żyłach płynie mi Dentosept. Marzę, żeby w końcu móc normalnie zjeść! Ja chcę pizzę, gofra, lody, zwykłego kotleta, a nie w kółko jogurty i soki! :(
Już sama nie wiem, co mam myśleć, co robić. Czy to źle przeprowadzony zabieg wyrwania zęba? Czy zwykły pech, że rana nie chce się goić? Czy po prostu taką mam naturę? Dentystka twierdzi, że nic z tym nie da się zrobić. Nie pomoże antybiotyk, ani niejedzenie. Trzeba łyżeczkować i czekać. Może iść na konsultację do innego chirurga? Ratunkuuuu!
Minął weekend. Podczas jednego z płukań jamy ustnej znów wyplułam skrzep, albo raczej Nipasa. Znowu boli. Dentysta może przyjąć mnie dopiero w środę. To mnie wykończy i fizycznie, i psychicznie, i finansowo :( Za równy miesiąc jadę na wakacje. Tylko co zrobię, jeśli dziąsło się do tego czasu nie zagoi? Jestem załamana :(
Wstaję rano, patrzę do lustra, a z boku dziąsła wystaje mi kość! Najpierw zrobiło mi się słabo, a chwilę potem rozpłakałam się. Nie mam już sił do tych zębów! Byłam przekonana, że to ta nieszczęsna ósemka zaczęła wychodzić bokiem dziąsła w stronę języka. I znów telefon do dentysty. Akcja otwarte okno-nogi w górę-skłony. I diagnoza - to nie 8, tylko pozostałości kości po usunięciu siódemki. I... łyżeczkowanie. Cholera jasna! Ten koszmar nigdy się nie skończy :( Znów potworny ból. Do tego z boku dziąsła mam teraz "okienko", czyli dziurę, z której wystaje kość. Na nowo założony Nipas (środek przeciwzapalny i przeciwbólowy). Już rzygam wodą utlenioną, a zamiast krwi w żyłach płynie mi Dentosept. Marzę, żeby w końcu móc normalnie zjeść! Ja chcę pizzę, gofra, lody, zwykłego kotleta, a nie w kółko jogurty i soki! :(
Już sama nie wiem, co mam myśleć, co robić. Czy to źle przeprowadzony zabieg wyrwania zęba? Czy zwykły pech, że rana nie chce się goić? Czy po prostu taką mam naturę? Dentystka twierdzi, że nic z tym nie da się zrobić. Nie pomoże antybiotyk, ani niejedzenie. Trzeba łyżeczkować i czekać. Może iść na konsultację do innego chirurga? Ratunkuuuu!
Minął weekend. Podczas jednego z płukań jamy ustnej znów wyplułam skrzep, albo raczej Nipasa. Znowu boli. Dentysta może przyjąć mnie dopiero w środę. To mnie wykończy i fizycznie, i psychicznie, i finansowo :( Za równy miesiąc jadę na wakacje. Tylko co zrobię, jeśli dziąsło się do tego czasu nie zagoi? Jestem załamana :(
0 komentarze:
Prześlij komentarz