Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Kilka dni w SPA

Pojechałam z rodzicami na zasłużony odpoczynek do SPA w Bukowinie Tatrzańskiej :)

Podróż w tamtą stronę była stresująca. Czułam napięcie i lęk, ale na szczęście nie na tyle, żeby powiedzieć o nim głośno, zgłosić potrzebę zatrzymania się i wzięcia tabletki. 

Pierwszym punktem było Zakopane. Padała mżawka, więc tylko szybko przeszliśmy przez Krupówki, a następnie poszliśmy na obiad. Tam też było trochę napięcia, ale do wytrzymania. 

Potem przejazd do hotelu i bardzo miłe zaskoczenie jego hmmm... jakością? "Tu jet jakby luksusowo" :) Super, że ciężka praca daje mi możliwość skorzystania z takich obiektów przynajmniej od czasu do czasu. 



W tym obiekcie nie da się nudzić. Codziennie spędzaliśmy w gorących basenach po 4-5 godzin. Co rano były pyszne śniadanka w formie szwedzkiego bufetu z taką ilością różnorodnego jedzenia, że nie można się było zdecydować. Popołudnia spędzaliśmy na grze w planszówki (dostępne  w pokoju gier), graliśmy w kręgle lub bilarda, albo po prostu ucinaliśmy drzemkę.


Nie byłabym sobą, gdybym nie wskazała kilku minusów:

- wyjazd z rodzicami. O ile wyjazd z mamą aż tak by mi nie dokuczał, o tyle z ojcem była tragedia. Już sam fakt, że koszmarnie chrapał i nie dał mi w nocy spać, jest wystarczającym argumentem. Bardzo bym chciała znaleźć się w tamtym miejscu z ukochaną drugą połówką, spędzić taki romantyczny czas, ahhh rozmarzyłam się :)

- na basenach panowała straszna duchota, która wywoływała u mnie lęk, ale dało się ją zwalczyć, wychodząc w stroju kąpielowym na zewnątrz, gdzie temperatura wynosiła 2 stopnie :) 

- ostatniej nocy ojciec jak zwykle obudził mnie chrapaniem i dopadł mnie dziwny napad lęku. Na szczęście trwał tylko chwilę, ale był okropny! Zlałam się potem i cała się trzęsłam!

-  w ostatni dzień nasz największy klient bombardował mnie telefonami i był wkurzony, że nie ma mnie w domu i nie mogę udzielić mu kilku informacji w sprawie dokumentów firmy. Z jednej strony powinnam mieć to gdzieś, bo w końcu jestem na urlopie i niech to uszanuje. Ale z drugiej strony jest to nasz największy klient, więc pojawiła się obawa, że będzie niezadowolony z naszych usług i będzie chciał zrezygnować. Efekt? Cały trzydniowy wypoczynek poszedł się paść i wracałam do domu w nerwach.



Przed powrotem do domu pojechaliśmy do Zakopanego po pamiątki. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i skusiłam się na gorącą czekoladę. Całą drogę powrotną było mi niedobrze, mdliło mnie. Znów się wymęczyłam. Ale być może dzięki temu nie było tak dużego lęku i napięcia. 

Podczas śniadania doszłam do wnioski, że odpowiadałaby mi praca kelnerki w takim hotelu. Tyle, że wolałabym być nad morzem, a nie w górach. Może pewnego dnia rzucę wszystko i wyjadę na drugi koniec Polski zająć się mniej stresującą i absorbująca pracą w zamian za mieszkanie w pokoju hotelowym nad morzem. Ten plan o dziwo nie wydaje mi się jakoś bardzo odległy i absurdalny. Więc nie bądźcie zaskoczeni :)



Wyniki badań

Po co robiłam badana?
a) raz na jakiś czas trzeba,
b) chciałam znaleźć przyczynę mojego osłabienia, braku energii i sił,
c) chcę wybrać się na wyjazdową, refundowaną rehabilitację.

A oto wyniki.

1. RTG płuc


Opis wyniku: pola płucne bez zagęszczeń ogniskowych. Szczyty płuc i kąty przeponowo-żebrowe wolne. Sylwetka sercowo-naczyniowa odpowiednia do wieku.

Czyli wszystko ok, nie mniej jednak widać, jak bardzo krzywy mam kręgosłup, stąd jego bóle.

2. EKG.



Na temat tego badania niestety nie powiem zbyt dużo, bo nie wiem jak je czytać. Ale lekarz powiedział, że jest ok, więc przyjmujemy, że jest ok ;)


3. Borelioza. 


Wyniki pokazują, że byłam ukąszona przez kleszcza(e), ale nie zostałam zakażona bakteriami boreliozy. Ufff... Ale z drugiej strony... skąd to osłabienie?? Przyczyny muszę szukać dalej, gdzie indziej.


4. Hormony stresu, czyli kortyzol i prolaktyna.



Prolaktynę mam podwyższoną odkąd ją badam. Co jest tego powodem? Nie wiem. W ciąży nie jestem :) Kortyzol o dziwo niski, co tylko potwierdza, że w ostatnim czasie jest mniej lęku i stresu :)



5. Morfologia.



  
Wyniki raczej ok. Poza normą:
- za mało neutrofili,
- za dużo limfocytów,
- za mało eozynofili, 
- za wysokie OB.

Po konsultacji z dr Google mogę mieć guza, raka, białaczkę, gruźlicę, HIV i takie tam choroby. Normy nie mam jakoś znacząco przekroczone, więc myślę, że nie ma się co przejmować.

W badaniach robionych ponad rok temu też miałam za dużo limfocytów (patrz: zdjęcie poniżej). Może tylko im przyjrzę się z bliska. Za jakiś czas.




Skierowanie na rehabilitację złożone, teraz trzeba czekać jakieś 2 lata. Tymczasem pozostaje mi samodzielne leczenie się więc... w przyszłym tygodniu jadę do SPA odpocząć i zregenerować siły :)

Był roczek i była 18-tka

W ostatnich tygodniach wzięłam udział w dwóch uroczystościach.



Pierwsza była 18-tka kolegi - przyszywanego kuzyna. Uroczysty obiad miał miejsce w karczmie. Normalnie bałabym się tej sytuacji, ale akurat miałam tyle pracy, że nie miałam kiedy się "postresować". 

Niepokój pojawił się dopiero na miejscu, gdy zobaczyłam, że mamy zarezerwowaną salkę na samym końcu karczmy. Co prawda był to oszklony ogród zimowy, ale drzwi na ogródek były zamknięte. To spowodowało u mnie mały stres. Ale zaczął się obiad, a po obiedzie już wszystkie lęki minęły i mogłam spokojnie uczestniczyć w przyjęciu. Jak się później okazało - drzwi były otwarte, wystarczyło tylko pociągnąć klamkę. No i po co cały ten stres? :) 

Na urodzinach miała miejsce dziwna sytuacja. Na ogródek przyszła kobieta ok. 30 lat. Jej zachowanie zwracało uwagę wszystkich gości karczmy. Najpierw pomyślałam, że jest chora, ale szybko do mnie dotarło, że jest naćpana. Co kilka sekund odpływała mieszając w powietrzu wirtualną herbatę. Cały czas miała zaciśniętą twarz. Ludzie przechodzili obok niej gapiąc się lub nawet śmiejąc. Obsługa też nic nie zrobiła. Tak, wiem, ja też nie wstałam i nie podeszłam, żeby jej pomóc, ale bałam się. Najzwyczajniej w świecie się bałam i nie miałam pojęcia, co mogę zrobić. Może ktoś wie, jak w takiej sytuacji powinno się zareagować? Być może to obsługa powinna podjąć właściwe kroki?




Drugi był roczek mojego chrześniaka - impreza przekładana kilkukrotnie ze względu na choroby dzieci.  Ale ostatecznie odbyła się w zeszłą niedzielę w domu kuzynki. Był uroczysty obiad i rodziny z obu stron. Ostatnio bardzo mało czasu spędzam z kuzynką i... jej mężem. Praktycznie ich nie odwiedzam, ani oni mnie. Mimo to na roczku lęku nie było wcale, chociaż jeszcze kilkanaście miesięcy temu wzbudzałoby to we mnie strach. Jest progres i tak trzymać!

P.s. Zostało mi do wykonania jeszcze jedno badanie, więc na wyniki jeszcze chwilę będziecie musieli poczekać ;)





Szlakiem renesansu - cz. 2 - ta pozytywna

Druga część będzie krótsza, a przynajmniej takie mam założenie na początku. I to nie dlatego, że więcej było negatywnych rzeczy.

Ogólnie cała wycieczka była bardzo udana. Jednym wielkim sukcesem było samo to, że dałam radę i zaliczyliśmy wszystkie planowane miejsca. A oto lista mniejszych sukcesów, ale dla mnie bardzo znaczących:

1. Zwiedzanie różnych miejsc, w tym podziemnych krypt i wież, na które wspinało się po stromych schodach. Genialny multimedialny pokaz fontann - filmik wyświetlany na wodzie. Robiło wrażenie!



2. Jedzenie posiłków w knajpkach - było lekkie napięcie, ale wszystkie wizyty udało mi się odbyć od A do Z. Do tego śniadania w hotelowej restauracji - również bez przeszkód. No i wielkie odkrycie w Sandomierzu - przez zupełny przypadek trafiliśmy do knajpki "Stara piekarnia" w której były genialne i nietypowe pierogi - Zlepieńce Lasowiackie. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć na nie przepisu :(



3. Pierwszy raz w życiu przepłynęłam promem! Świnoujście jest jedną z nadmorskich destynacji, których wciąż nie odwiedziłam i to właśnie ze względu na przeprawę promową. Bardzo się tego bałam, braku możliwości ucieczki. 


Jechaliśmy z Sandomierza do Lublina. Nagle zauważyliśmy tabliczkę "Przeprawa promowa przez Wisłę. Skróć drogę do Lublina o 10 km". Tak z głupoty powiedziałam: "Jedziemy?" i wtedy ojciec zawrócił i podjechaliśmy na miejsce. O dziwo nie było ani trochę lęku, tylko sama ekscytacja! Przeprawa trwała niecałe 5 min. Ekstra było znaleźć się na środku rzeki w samochodzie :) Wiem, że prom w Świnoujściu to nie to samo, ale zawsze jestem o krok bliżej ;)

Wycieczka fantastyczna, ale bardzo wyczerpująca. Następnym razem jadę do SPA i nie ruszam się z hotelowego basenu :P