Szlakiem renesansu - cz. 2 - ta pozytywna

Druga część będzie krótsza, a przynajmniej takie mam założenie na początku. I to nie dlatego, że więcej było negatywnych rzeczy.

Ogólnie cała wycieczka była bardzo udana. Jednym wielkim sukcesem było samo to, że dałam radę i zaliczyliśmy wszystkie planowane miejsca. A oto lista mniejszych sukcesów, ale dla mnie bardzo znaczących:

1. Zwiedzanie różnych miejsc, w tym podziemnych krypt i wież, na które wspinało się po stromych schodach. Genialny multimedialny pokaz fontann - filmik wyświetlany na wodzie. Robiło wrażenie!



2. Jedzenie posiłków w knajpkach - było lekkie napięcie, ale wszystkie wizyty udało mi się odbyć od A do Z. Do tego śniadania w hotelowej restauracji - również bez przeszkód. No i wielkie odkrycie w Sandomierzu - przez zupełny przypadek trafiliśmy do knajpki "Stara piekarnia" w której były genialne i nietypowe pierogi - Zlepieńce Lasowiackie. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć na nie przepisu :(



3. Pierwszy raz w życiu przepłynęłam promem! Świnoujście jest jedną z nadmorskich destynacji, których wciąż nie odwiedziłam i to właśnie ze względu na przeprawę promową. Bardzo się tego bałam, braku możliwości ucieczki. 


Jechaliśmy z Sandomierza do Lublina. Nagle zauważyliśmy tabliczkę "Przeprawa promowa przez Wisłę. Skróć drogę do Lublina o 10 km". Tak z głupoty powiedziałam: "Jedziemy?" i wtedy ojciec zawrócił i podjechaliśmy na miejsce. O dziwo nie było ani trochę lęku, tylko sama ekscytacja! Przeprawa trwała niecałe 5 min. Ekstra było znaleźć się na środku rzeki w samochodzie :) Wiem, że prom w Świnoujściu to nie to samo, ale zawsze jestem o krok bliżej ;)

Wycieczka fantastyczna, ale bardzo wyczerpująca. Następnym razem jadę do SPA i nie ruszam się z hotelowego basenu :P



0 komentarze:

Prześlij komentarz