Pierwsza była 18-tka kolegi - przyszywanego kuzyna. Uroczysty obiad miał miejsce w karczmie. Normalnie bałabym się tej sytuacji, ale akurat miałam tyle pracy, że nie miałam kiedy się "postresować".
Niepokój pojawił się dopiero na miejscu, gdy zobaczyłam, że mamy zarezerwowaną salkę na samym końcu karczmy. Co prawda był to oszklony ogród zimowy, ale drzwi na ogródek były zamknięte. To spowodowało u mnie mały stres. Ale zaczął się obiad, a po obiedzie już wszystkie lęki minęły i mogłam spokojnie uczestniczyć w przyjęciu. Jak się później okazało - drzwi były otwarte, wystarczyło tylko pociągnąć klamkę. No i po co cały ten stres? :)
Na urodzinach miała miejsce dziwna sytuacja. Na ogródek przyszła kobieta ok. 30 lat. Jej zachowanie zwracało uwagę wszystkich gości karczmy. Najpierw pomyślałam, że jest chora, ale szybko do mnie dotarło, że jest naćpana. Co kilka sekund odpływała mieszając w powietrzu wirtualną herbatę. Cały czas miała zaciśniętą twarz. Ludzie przechodzili obok niej gapiąc się lub nawet śmiejąc. Obsługa też nic nie zrobiła. Tak, wiem, ja też nie wstałam i nie podeszłam, żeby jej pomóc, ale bałam się. Najzwyczajniej w świecie się bałam i nie miałam pojęcia, co mogę zrobić. Może ktoś wie, jak w takiej sytuacji powinno się zareagować? Być może to obsługa powinna podjąć właściwe kroki?
P.s. Zostało mi do wykonania jeszcze jedno badanie, więc na wyniki jeszcze chwilę będziecie musieli poczekać ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz