80-tka przyszywanej babci

Dostałam zaproszenie na 80-tkę przyszywanej babci, czyli drugiej babci od mojej kuzynki. Na początku nie wiedziałam, czy mam iść, bo czułam się trochę, jakby mnie zaproszono z litości, bo jestem taka biedna, samotna, itp. Ale szybko rozwiałam te wątpliwości i zdecydowałam, że pójdę. 

W dzień imprezy (wczoraj) powinnam się stresować. Powinnam, bo zawsze tak było. Ale wczoraj nie miałam czasu, bo od rana byłam czymś zajęta, a przed południem miałam gości. Gdy poszli, to w pośpiechu zaczęłam się ubierać i przygotowywać do wyjścia. 

Jak zwykle byłam kierowcą, co ma swoje plusy i minusy. Lokal był oddalony ok. 15km od mojego domu. Jadąc tam czułam lekki stres, ale na pewno był mniejszy, niż wtedy, gdybym była pasażerem. Na miejscu okazało się, że lokal jest mały, bliziutko wyjście na zewnątrz, więc czułam się już spokojniej. Do tego 80% osób nie znałam, co o dziwo też działało na plus. Obiad zjadłam prawie bez stresu, a potem to już lęku nie było wcale. Aż do drogi powrotnej...



Z całej zabawy chciałabym opisać tylko dwie sytuacje.

1. Mąż kuzynki, o którym dawno tu nic nie było. Otóż wiedząc, że dzieci nie dadzą im długo się pobawić, postanowił szybko się upić. Co więcej, wraz z wnukami jubilatki upalił się za lokalem, po czym wszedł na salę i zaczął skakać, kręcić się w kółko, śmiać sam do siebie. Ale to nic. Ja w tym czasie zabawiałam jego dzieci, a on w tej euforii co chwilę do mnie podchodził, łapał to za biodra, to obejmował w pasie i szeptał do ucha. Tylko czekałam, aż pójdzie o krok dalej... Na szczęście nie zdążył, bo kuzynka - widząc co się dzieje - pozbierała ekipę i pojechała do domu.

2. Na imprezie był 89-letni Pan wraz ze swoim 71-letnim synem. Syn szybciutko się "ululał", za to ojciec bawił się przednio. Problem w tym, że od samego początku polował na taniec ze mną. W mojej wyobraźni pojawił się nieciekawy zapach z ust i jakieś macanko, w związku z czym za każdym razem widząc, że się do mnie zbliża, szybko wstawałam niby to do wc lub wdawałam się z kimś w dyskusję. I tylko raz się zagapiłam. Pan dziadek wykorzystał sytuację i spytał "czy można panienkę prosić do tańca". Oczywiście założył, że jestem panną... Co za szczęście gdy okazało się, że moje obawy były niesłuszne! Co prawda tańczył ze mną krępująco blisko i zadawał standardowe pytania czy skończyłam już szkołę, ale i tak najgorsze było uczucie pod palcami dłoni, jak z każdym ruchem przeskakują mu kości w obojczyku! Dosłownie z każdym! 



A teraz czas na powrót z imprezy. Bałam się, że ktoś będzie chciał, żeby go odwieźć. I rzeczywiście tak się stało. O ile nie mam problemu jeździć z osobami, które wiedzą o moim lęku, o tyle przy drugiej grupie niewiedzących - lęk się nasila. Wiozłam drugą ciocię z wujkiem i babcię. Początek drogi był trudny. Co chwilę nachodziła mnie fala lęku. W efekcie przyśpieszałam, zmniejszając bezpieczeństwo jazdy. W myślach - zamiast skupić się na jeździe - non stop zastanawiałam się nad wymówką, czemu nie mogę jechać dalej lub czemu się zatrzymaliśmy, gdyby lęk jeszcze bardziej się nasilił. Mniej więcej w połowie drogi objawy ustąpiły i rozwiozłam wszystkich szczęśliwie do domu.  

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz