Dawno nie było tu żadnej książki. A to dlatego, że ciężko mi było przebrnąć przez historię Jerzego Kwiatkowskiego. Nigdy nie interesowałam się historią, ale ta książka + wycieczka do Lublina wzbudziły moje zainteresowanie dość specyficzną tematyką obozów koncentracyjnych.
"Jedyne wyjście z Majdanka prowadzi przez komin."
"Wpatruję się w księżyc, którego miękkie światło tak lubiłem, a który tu tyle z romantyzmu stracił."
"Tu każe się setkom ludzi spać na zabłoconej i zaplutej podłodze bez koców! Siadamy naokoło słupa (...) każdy opierając się o kolana sąsiada. Chwilo zrobiło się ciepło, ale za pół godziny zaczynają cierpnąć nogi i nie wiadomo, dokąd je wyciągnąć, bo wszędzie tłok. Wśród nas są już pierwsi chorzy na biegunkę (enteritis). Oto skutki jedzenia surowych buraków, łupin od kartofli i picia surowej wody, Spodnie ich są częstymi wydzielinami aż poniżej kolan przemoczone i czuć z daleka charakterystyczną, słodkawą woń, zrywającą do torsji."
"Jestem tu chyba już 7 tygodni, a jeszcze nam koszuli nie zmienili, koszule są sztywne z brudu,, pełne wszy i gnid, niektórzy mają na wysokości obojczyków takie nagromadzenie gnid, jakby kto ikrę ze śledzia grubo rozsmarował."
"Śpię obok Knipsa. Jest on tak wygodny, a choruje stale na rozwolnienie (...), że każe sobie pierwsze lepsze wiadro stawiać w pobliżu łóżka. Jest leniwy, by chodzić na skrzynię, tzw. Kubel, a znów za delikatny, by wiadro śmierdziało mu pod nosem (...). Nikt nie ma z szarych ludzi odwagi protestować przeciwko używaniu wiadra do zaspokajania potrzeb fizjologicznych, które to wiadro następnego dnia używane będzie do fasowania marmelady, twarogu lub innych dodatków."
"W kierunku krematorium jadą liczne samochody osobowe, maszerują jakieś oddziały wojskowe. Jest niebywały ruch, wszystko płynie w jednym kierunku. Raptem słyszę muzykę, jakieś żałosne Tango milonga, potem walca straussowskiego (...). Dźwięki przychodzą ze strony krematorium. (...). Muzyka gra nieustannie. Płyta po płycie. Nad obozem krąży nisko samolot, tak iż czasem własnego głosu nie słyszę. Między płytami są krótkie przerwy i wtedy słyszę przygłuszone "ta ta ta - - ta ta ta", tak jakby z ręcznego karabinu maszynowego."
"Tak samo jak przy stracie bliskiej osoby, człowiek dopiero za kilka dni zdaje sobie sprawę, że ta osoba nie żyje, wtedy, gdy wciąż styka się z przedmiotami należącymi do tej osoby, z problemami dotyczącymi tej osoby, na które sobie sam odpowiada: już nigdy, nigdy!"
"Przy wejściu do bloku leży po kilka trupów. Nawet tę obesraną koszulę zdarto z nich i rzucono na błocie fioletowo-woskowe trupy, wszystko tak wychudzone, że przez skórę brzucha zarysowują się kontury miednicy i kręgosłupa. Ręce i nogi przerażająco czarne z brudu, tułów aż do łydek oblepiony kałem. Inaczej wygląda ta śmierć w rzeczywistości, niż opis opieki lekarskiej zawarty w drukowanych zawiadomieniach o śmierci więźnia z kondolencjami komendanta obozu."
0 komentarze:
Prześlij komentarz