Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Mało mam zmartwień i stresów...

Rok 2020 zdecydowanie nie należy do najlepszych. Mój największy problem to powrót nasilonych objawów lękowych i ponowne pojawienie się ataków paniki. A wszystko przez koronaświrusa. Ale jakby mi było mało, to teraz pojawił się lęk o zdrowie. Zdrowie moich bliskich. Jak wspominałam w poprzednim poście, brat mamy ma bardzo zaawansowanego raka złośliwego z przerzutami. Informacja ta spadła na nas nagle. Jeszcze większym szokiem jest to, że nie zostało mu wiele miesięcy życia. Drugi brat mamy również miał raka, ale udało się go zoperować. I teraz możecie sobie tylko wyobrazić, jak panicznie się boję się o moją mamę. Boję się, że i ona zachoruje, a wtedy... Nie potrafię tego nawet napisać. Boję się. Boję się o babcię, w którą ta wiadomość bardzo uderzyła. Jest przybita, twarz jej się zapadła, momentalnie ubyło jej sił. Mama robi co jakiś czas różne badania, ale co z tego, skoro złe wyniki krwi wychodzą dopiero wtedy, gdy jest już za późno, a oprócz tego zoperowali mamie woreczek żółciowy, bo miała kamienie, po czym po operacji okazało się, że kamieni jednak nie było. Wujek rok temu robił usg brzucha, a teraz dowiaduje się, że jest już "za późno". Co ciekawe, jego rodzaj nowotworu rozwija się od 5-10 lat. Więc jakim kur** cudem nikt go nie zauważył rok temu?! I jak tu teraz zaufać lekarzom?! Jak mam być spokojna, skoro wszędzie apelują, żeby się badać, bo wczesna wykrywalność raka sprawia, że jest uleczalny, a z drugiej strony każdego dnia doświadczasz takich rzeczy?! 


 

Przejdźmy do mojej czteronożnej staruszki. Od kilku tygodniu non stop przyłażą do nas kundle. Weterynarz powiedział, że "na miłość nigdy nie jest za późno". Ale nie dawało mi to spokoju, bo nawet suczki zaczęły dziwnie się zachowywać w stosunku do niej. Tydzień później znów zabraliśmy ją do weterynarza, ponieważ dostała cieczkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że 12 lat temu została wysterylizowana. Okazało się, że poprzedni weterynarz wykonał źle zabieg i zostawił mały fragment jajnika. 

Co z tego wynika? Każdą noc jestem budzona 2-3 razy przez kundle, które przychodzą do mojego psa, a także przez nią samą, bo chce do nich wyjść. Martwię się o jej coraz słabsze zdrowie. Obudzona w środku nocy zaczynam nakręcać swój lęk. I już nie tylko mój własny, indywidualny atak paniki, ale również lęk o zdrowie rodziny. Boję się każdego telefonu, który dzwoni do mamy. Za każdym razem boję się, że to będzie TA wiadomość. Z tego wszystkiego sama zaczęłam się czuć źle. Już nie tylko psychicznie, ale również fizycznie, somatycznie. Jestem osłabiona, mam skoki ciśnienia, często boli mnie brzuch i głowa. Też zaczynam się bać, że mam raka, ale ja nawet nie pójdę się przebadać. Już same te objawy wywołują u mnie mnóstwo strachu. A strach napędza lęk, który rodzi panikę. I tak to się toczy jak kula śniegowa, zbierając swoje żniwo.






Student III wieku

Ten tydzień minął mi pod znakiem pracy i wielkich dylematów. II połowa września będzie dla mnie ciężka pod kątem pracy. Raz, że powoli kończę wdrażać swój pierwszy, własny sklep internetowy, a dwa, że od października wchodzą duże zmiany w przepisach podatkowych. I teraz nie tylko muszę się z nimi zapoznać i nauczyć się ich stosować praktyce, ale także w jakiś zrozumiały sposób muszę je przekazać klientom. 

Zawsze chciałam mieć wiele fakultetów, nie chciałam kończyć swojej edukacji na magistrze. Długo zastanawiałam się, czy zrobić kolejny kierunek, czy może studia podyplomowe, a nawet rozważałam zrobienie doktoratu. Nie wiem tak do końca jakie są moje pobudki - czy udowodnienie, że mimo zaburzeń lękowych potrafię coś osiągnąć, czy chęć dowartościowania się, czy rzeczywiste zdobycie wiedzy. Nie ważne. Ważne, że cokolwiek robię, żeby iść do przodu. I tu mogę chyba pierwszy raz wypowiedzieć się pozytywnie o pandemii, bo dzięki niej dużo uczelni oferuje teraz studia on-line. Zastanawiałam się, czy mam jeszcze siłę na pisanie prac, czy w ogóle mam czas na naukę, tym bardziej teraz (patrz pierwszy akapit). Ale stwierdziłam, że nie wiadomo, co będzie w przyszłym roku i taka okazja może się więcej nie przytrafić więc... Od dziś posty piszę jako studentka Collegium Humanum :)


W między czasie dotarła do nas smutna wiadomość, że drugi brat mojej mamy ma raka, bardzo złośliwego, z licznymi przerzutami, nienadającego się do leczenia. Póki co wypieram z głowy myśli, że może go zabraknąć.Bo jeśli pokolenie mamy zaczyna odchodzić....


Teoretycznie będąc w dupie nie jesteś w sytuacji bez wyjścia

Jest trochę lepiej. Trochę, co nie znaczy, że kryzys został zażegnany. Nadal miewam dni i noce, gdy czekam na nadejście panicznego lęku. Wciąż czuję się niekomfortowo w niektórych sytuacjach. Raz idę do hipermarketu i jest ok, a raz boję się wejść do osiedlowego sklepu. Raz cieszę się, że jestem sama w domu, innym razem każda minuta w samotności to uczucie niepokoju.

Ale dla odmiany znów poszerzyłam trochę obszar swojego bezpieczeństwa. Stało się to za sprawą coweekendowych rodzinnych wycieczek rowerowych. Pierwsza z nich była trudna, bo im bardziej oddalałam się od samochodu, tym większy pojawiał się lęk. Kolejne trasy były nieco łatwiejsze, chociaż i tak nie byłam w stanie przejechać z miejscowości A do miejscowości B - poruszałam się tylko w obrębie bezpiecznego obszaru. A że większość tych tras przebiegała nad rzeką, to raz jechałam z jednej strony rzeki, a raz z drugiej dla urozmaicenia. Wszystkie te miejsca były dla mnie nowe, co dodawało mi adrenaliny. Na większości tras udawało mi się wypić kawę lub coś zjeść, ale tylko w pobliżu samochodu. Co weekend robimy średnio 50-60 km na rowerach. W ubiegłą niedzielę udało się zaliczyć moją ulubioną trasę i znów się rozmarzyłam, jak fajnie byłoby mieszkać w tamtej okolicy. 

Jesień to moja ulubiona pora roku. Uwielbiam te rześkie poranki i zapach jesiennego powietrza. Pogoda jest idealna zarówno na wycieczki rowerowe, na wypady na grzyby, na zwiedzanie nowych miejsc, jak również na zaszycie się z książką w jakimś przytulnym, słonecznym miejscu. Od razu mam ochotę wybrać się na jakąś kilkudniową wycieczkę, ale boję się napadu lęku. Jeszcze nie wiem, czy na coś się zdecyduję, ale jeśli tak, na pewno o tym napiszę.


Książkowe kombo

Ostatnio dobrze mi idzie realizacja wyzwania ;) Wrzucam aż trzy książki na raz, ponieważ nie było w nich zbyt wiele cytatów wartych publikacji. Co nie zmienia faktu, że książki były ciekawe i wciągające do zarwania nocy ;)

Biorąc do ręki po latach książkę, którą przeczytałam, przypominają mi się chwile z życia. Pamiętam, skąd mam daną książkę lub gdzie ją kupiłam. Pamiętam, w którym miejscu ją czytałam i w jakiej sytuacji życiowej aktualnie się znajdowałam. Pamiętam, co czułam i kto co do mnie powiedział. Książki mają magiczną moc :)  

1. Marika Krajniewska "Za zakrętem"




"Lód pokrywający jedno z głębszych jezior w mieście był cienki. Kiedy zostawiła na nim pięcioletnią córkę i trzyletniego syna, kazała trzymać się im za ręce i czekać na nią. Na środku jeziora. Gdy dzieci wyruszyły po kruchym lodzie na środek, odwróciła się i poszła. Przyszła prosto na policję, powiedzieć, że właśnie uratowała swoje dzieci od śmierci głodowej."

"Tymczasem los wyszedł zza zakrętu i wsparty o ramię nadziei powędrował dalej."


2. Zygmunt Miłoszewski "Uwikłanie" 



"Stanie w korkach, tysiące pustych godzin w sądzie, bezsensowne dziury w pracy, kiedy mógł najwyżej układać pasjansa, czekanie na coś, czekanie na kogoś, czekanie na czekanie. Czekanie jako wymówka, żeby absolutnie nic nie robić."

"Skąd pewność, że wcześniejsza śmierć to zawsze strata? Że to zawsze gorsze rozwiązanie? Że trzeba przed nią ratować za wszelką cenę? Być może z życia wyłania się coś, co jest większe od niego. W duszy każdego z nas istnieje potrzeba, aby po wypełnieniu życia przyszedł koniec. U niektórych pojawia się wcześniej."

"Człowiek przestaje być dzieckiem, kiedy zaczyna śmierdzieć, pomyślał Szacki. Kiedy zaczyna jechać mu z gęby, jego pościel czuć kwaśno, a skarpetki słodko. Kiedy trzeba codziennie zmieniać koszulę, a co drugi dzień piżamę."


3. Emily Giffin "Siedem lat później"


"Zamykam oczy i zastanawiam się, czy nieszczęście naprawdę nas zaskakuje, czy też może w jakiś sposób - w formie niepokoju, albo może głębokiego przeczucia - mamy wrażenie, że nadchodzi?"

"Przychodzi jej na myśl, że to chyba jedyna dobra strona tragedii - gdy przydarzy nam się coś naprawdę przerażającego, mniej realne strachy tracą swoją moc."

"Valerie nigdy nie mogła się zdecydować, czy sylwester to okazja, by obejrzeć się za siebie, czy raczej - żeby patrzeć w przyszłość."