Wszystko się sypie

Pracy po uszy, ale im więcej pracy, tym więcej związanych z nią problemów. Z jednej strony to dobrze, bo nie mam czasu myśleć o innych rzeczach, ale z drugiej strony, wszystkie emocje kumulują się we mnie. Przed świętami ludzie szaleją. Dzwonią z byle duperelami. O wszystko się czepiają, wszystkiego się domagają. W księgowości podobnie, do rozwiązania pełno zagadnień, a informacji nie ma skąd zaciągnąć. Od wczoraj przychodzi do mnie osoba do pomocy. Jak się nie zniechęci i ją przyuczę, to mnie odciąży i w końcu będę mogła trochę odpocząć.
 

 

Mija miesiąc odkąd nie ma mojej psiej siostry. Za każdym razem kłuje mnie w dołku. Ile ja bym dała, żeby usłyszeć znów jej szczekanie, poczuć ciepełko jej futerka i wilgotny nosek :( Boli...

Z wujkiem jest coraz gorzej. Już wiemy, że nie wróci do Polski co oznacza, że już się nigdy nie zobaczymy, nie pożegnamy się... Cierpię, boli mnie to. Widzę jak cierpi mama, ciocia. Nawet sobie nie wyobrażam, co musi czuć babcia... Dziś ma urodziny. Dopiero 62 lata. Jego ostatnie urodziny...

Codziennie poruszam się jak zombie w transie. Z całych sił skupiam się na tym, co mam do zrobienia. Staram się nie myśleć o tym wszystkim, co jest dookoła. Wieczorami czuję zawroty głowy, a myśli zaczynają mi uciekać spod kontroli. Wtedy zaczyna się dołowanie, ból duszy i serca, leją się łzy. Czekam na kolejny atak paniki. To musi nastąpić. Tak wiele złych rzeczy się dzieje, że to musi w końcu jebnąć! Tracę motywację do działania. Bo po co? Dla kogo? Jaki to będzie mieć sens bez bliskich osób?


0 komentarze:

Prześlij komentarz