Mama pojechała na weekendową, zagraniczną wycieczkę integracyjną z pracy. Zabrała ze sobą ciocię, czyli przez 2 dni musiałam obejść się bez dwóch najbardziej zaufanych osób i zostać sama z ojcem, który w weekendy nie wylewa za kołnierz. Niestety nie byłam w stanie pojechać z mamą - nie wytrzymam nawet 30 min. w autokarze.
Moja nerwica robiła wszystko, żeby ten wyjazd nie doszedł do skutku. Próbowałam umówić wizyty u lekarza na ten czas, jednego dnia spanikowałam, bo dostałam gorączkę i nastraszyłam mamę, że pewnie mam już sepsę. Obie tej nocy zestresowane nie spałyśmy.
Z drugiej strony byłam świadoma tego, co się dzieje, do czego moja nerwica chce doprowadzić i nie chciałam psuć mamie wyjazdu. Wiem, że jej się należy, że cieszy się na tę myśl, że po prostu potrzebuje takiej chwili oddechu, a to, co się dzieje, jest chore! I chociaż nie było łatwo, to stłumiłam swój lęk i niczego nieświadoma mama spokojnie pojechała na wycieczkę. Nie wiedziała, że moje kombinacje i przede wszystkim ogromna złość (w ten sposób odreagowywałam) miały na celu niedopuszczenie do wyjazdu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz