Jak już wiecie, udało mi się wyskoczyć na wakacje pomiędzy operacją, a sanatorium. Wymienię tylko skrótowo pozytywne (i w drugim poście negatywne) aspekty wypadu.
⊛ Jadąc w tamtą stronę prowadziłam samochód ok. 300 km, potem zaczął mnie nużyć sen.
⊛ Podróż zniosłam jako tako, bez większych cyrków.
⊛ Na jednym z zachodów słońca zakochałam się od pierwszego wejrzenia w mężczyźnie. Niestety mimo prób nie odważyłam się zagadać. Zostało mi tylko romantyczne wspomnienie tamtego dnia.
⊛ Byłam z mamą na wycieczce rowerowej w sąsiedniej miejscowości i nie wpadłam w panikę mimo towarzyszącego lęku.
⊛ Wyszłam sama na wieżę widokową (ale nie odważyłam się jej obejść górą).
⊛ Kilka razy poszłam sama do sklepu, na lody, na plażę, itp.
⊛ Na miejscu spotkałam się z koleżanką i spędziłyśmy razem kilka dni bez (moich) rodziców.
⊛ Byłyśmy razem w muzeum figur woskowych i w motylarni. Nie wycofałam się mimo lęku.
⊛ Codziennie spędzałam czas na plaży mimo tłumów.
⊛ Standardowo był stres w drodze powrotnej, ale bez napadu paniki.
⊛ Jeździliśmy z rodzicami na wycieczki do okolicznych miast i zwiedzaliśmy różne obiekty. Byłam w stanie zjeść obiad z dala od bezpiecznej bazy, czyli miejsca noclegu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz