W sanatorium byłam w sierpniu, więc minęło już trochę czasu od powrotu. Dlatego zamiast szczegółowej relacji, napiszę w punktach część pozytywną (sukcesy) oraz w kolejnym poście część negatywną (porażki).
1. Byłam, zwiedziłam, przetrwałam.
2. Poznałam dużo, niekoniecznie starych ludzi, z którymi spędzałam praktycznie każdy wieczór, co jest niespotykane u mnie. Z kilkoma osobami mam kontakt do dziś.
3. Dużo spacerowałam, a ćwiczenia poprawiły mój stan fizyczny.
4. 3 tygodnie darmowego żarcia i ani razu nie uciekłam z jadalni (a kilka razy było blisko) :)
5. Częste wyjścia na kawkę i deser, które stanowiły nagrodę po dniu pracy (mimo wszystko musiałam tam pracować).
6. Na większość zabiegów chodziłam sama.
7. Opalałam się nad rzeką i na basenie.
8. Przełamałam wiele swoich lęków, np. wyjście w góry i codzienne spotkania ze znajomymi. Na jedną górę wyszłam sama, wręcz wybiegłam, bo zaczął dopadać mnie lęk, a za wszelką cenę chciałam zdobyć górę, której za pierwszym podejściem - z mamą - nie udało mi się zdobyć. Na szczycie okazało się, że ten szlak to była "Ekstremalna droga krzyżowa".
9. Mimo wielu zajęć każdego dnia, miałam czas na swoje pasje (czytanie, haftowanie).
10. Miałam ubaw, bo mogłam pooglądać "Sanatorium miłości" na żywo :)
11. Odważyłam się pojechać na wycieczkę za granicę. Co prawda tylko 10km, ale łatwo nie było.
12. Zwiedziłam sąsiednie miejscowości, chociaż też były trudności, np. w muzeum zabawek.
Patrząc na to zdjęcie, to się nie dziwię 😅
13. Dowiozłam mnie i mamę w całości na miejsce. Jechałyśmy same, ja jako kierowca i to bez większych lęków.
14. Uczestniczyłam w dwóch koncertach (Leszcze i Maciej Maleńczuk). Wytrzymałam w samym środku tłumu, ze znajomymi, którzy "nie wiedzą", co zazwyczaj nie ułatwia sprawy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz