Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

"Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu" Matt Haig

 Książkę przeczytałam już dość dawno, ale teraz jest dobry moment, żeby wrzucić z niej cytaty - chociaż w sumie cała nadaje się do wklejenia tutaj :)


"Depresja sprawia, że twoje myśli są zafałszowane."

"Słowa - mówione lub pisane - łączą nas ze światem, więc opowiadanie czegoś ludziom czy przelewanie myśli na papier ułatwia nawiązanie kontaktu zarówno z nimi, jak i z prawdziwą wersją siebie."

Ale czasami potrzeba więcej odwagi, by żyć, niż by się zabić".        Albert Camus

                                                                           

"Najdziwniejszą cechą umysłu jest to, że mogą się w nim dziać bardzo intensywne rzeczy, ale nikt inny nie jest w stanie ich dostrzec".

"Ceną za bycie pierwszym inteligentnym gatunkiem w pełni świadomym istnienia wszechświata jest zdolność do odczuwania jego ciemnej strony."

"Wątpliwości są jak stado jaskółek. Podążają jedna za drugą."

"Jeśli zatem znowu masz kolejny zły dzień, możesz powiedzieć: "Jest okropnie, ale bywało gorzej". I kiedy ci się wydaje, że to najgorszy dzień w twoim życiu, przynajmniej wiesz, że masz konto w banku złych dni i właśnie zrobiłeś przelew."

A kiedy burza się skończy, sam nie będziesz wiedział, jak ci się udało ją przeżyć. Nie będziesz nawet pewien, czy naprawdę już minęła. Ale jedno powinno być jasne - kiedy z niej wyjdziesz, nie będziesz już tym samym człowiekiem, który w nią wszedł. Właśnie na tym polega sens tej burzy.             Haruki Murakami

"Fakt, że mózg ma tyle funkcji, a my dalej nie wiemy, jak działa i dlaczego, jest magicznie niepokojący. (...) Nadal wiemy więcej o odległych gwiazdach niż o procesach zachodzących w mózgu, jedynej rzeczy w całym wszechświecie, która może ten wszechświat ogarnąć."

"Jeśli się boisz, kiedy nie ma się czego bać, twój mózg w końcu coś ci podrzuci. A to utarte przysłowie - "jedyną rzeczą, której należy się lękać, jest sam lęk" - staje się szyderstwem bez znaczenia. Lęk jest wystarczająco przerażający. To potwór."

"Kiedy każda część twojego ciała panikuje, chodzenie jest lepsze niż stanie w miejscu."

Rany to miejsce, przez które przechodzi światło.                  Rumi

"Twój umysł jest galaktyką. Więcej w niej mroku niż światła. Ale to właśnie światło czyni ją wartą wszystkich starań."

"Świadomość, że przyjemność nie pomaga zrekompensować bólu, tylko wywodzi się z niego, może mieć terapeutyczne skutki."

"Stymulacja i podekscytowanie, które wywołują nowe miejsca. W znajomym ci miejscu twój umysł skupia się tylko na sobie. W swojej sypialni nie masz nic nowego do zauważenia. Żadnych potencjalnych zewnętrznych zagrożeń, tylko wewnętrzne. Ale gdy zmusisz się do przebywania w innej przestrzeni (...), na pewno skupisz się bardziej na świecie istniejący poza twoim umysłem."

Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie.                   Gustave Flaubert

"Lęk to największy zabójca miłości. Ale na szczęście działa to w dwie strony. Miłość jest największym zabójcą lęku."

"Czasami na tej wyboistej, strasznej ścieżce do wyzdrowienia to, co wydaje się porażką, może być krokiem naprzód."

"Czy poszedłbym do magicznego umysłowego spa i poprosił o wygaszenie wrażliwości? Prawdopodobnie nie. Życie musi przerażać, żeby dało się docenić jego cudowność."

"Uważaj na przepaść między tym, gdzie jesteś, a tym, gdzie chcesz być. Myślenie o przepaści powiększa ją. I kończy się upadkiem."

"Nie martw się o czas, który tracisz, rozpaczając. Czas, który nadejdzie później, podwoi jego wartość."

 


Andrzejki i urodziny taty

 Tata w tym roku obchodzi 60-te urodziny. W pierwszej wersji stwierdził, że urodziny zorganizuje w domu. Gdy tylko to usłyszałam, zaczęłam naciskać na przyjęcie w lokalu. Nie podobało mu się to, ale ostatecznie dał się przekonać. Urodziny miał w Andrzejki, więc była to idealna okazja. 

A dlaczego tak mi zależało na tym, żeby imprezy nie było w domu? Bo odczuwałabym lęk, że nie mam swojego azylu, że nie mogę wygonić gości, aby poczuć się bezpiecznie. A będąc poza domem mogłam w każdej chwili do niego wrócić, żeby poczuć się lepiej. 

Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że będę woleć imprezę w lokalu, niż w domu ;)

W pierwszej wersji lista gości zawierała 28 pozycji. Kilka osób odmówiło i ostatecznie było nas 21 osób + 120 obcych ludzi, którzy również byli uczestnikami zabawy andrzejkowej. 

Muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna cieszyłam się na myśl o czekającej mnie imprezie. Na tyle dobrze bawiłam się na ostatnim weselu, że teraz chciałam więcej i więcej. Do tego przygotowaliśmy tacie prezent - niespodziankę, co dodatkowo pobudzało ekscytację. 

Ten luz przed imprezą sprawił, że wszystkie przygotowania poszły sprawnie. Mało tego - godzinę przed czasem byłam już gotowa i nie mogłam się doczekać, aż impreza się zacznie.

 


Profilaktycznie (albo z przyzwyczajenia?) wzięłam 10mg Hydro. Na sali pojawiliśmy się pierwsi, ale zaraz po nas zaczęli się schodzić pozostali goście. Byli też znajomi rodziców, z których synem kiedyś się spotykałam (pamiętacie go?). Dla przypomnienia - był fajny, ale i trochę dziwny. Dałam mu kosza przede wszystkim dlatego, że był synem znajomych rodziców i nie przyznałabym się przed nim, że mam zaburzenia lękowe. Obecnie jest zaręczony i ma roczne dziecko. Jego matka jak mnie zobaczyła, powiedziała: "O wow, Kamil ty idioto" 😅. Nie powiem, podłechtało to moje ego ;) Swoją drogą ciekawe, jaki powód on jej sprzedał, że tak powiedziała.

Byłam tak głodna, że nie mogłam się doczekać, aż podadzą kolację. Po kolacji trochę rozmawiałam ze współtowarzyszami, później czekaliśmy na tort i uroczyste "sto lat" wspólnie z całą salą (ojciec tak się wzruszył, że się popłakał), a potem czekaliśmy na kolejny gorący posiłek. Dlatego właśnie przed 23 nie zatańczyłam ani razu i byłam trochę zła, bo co chwilę ktoś na coś narzekał. A to muzyka za głośna, a to nie taka, jakby chcieli, a to kluski zimne, a to serwetki zabrali, itp., itd. Do tego nikt z mojego kuzynostwa się nie bawił. Ba - po godzinie 1 w nocy już nikogo z młodych nie było!

Za to po 23 zaczęła się dla mnie prawdziwa impreza. Muzyka bardzo mi odpowiadała i znów bawiłam się jak wypuszczona z klatki. Tańczyłam sama, z rodziną, albo z obcymi mi ludźmi. Kilka kawałków przetańczyłam z mężem kuzynki, który znów próbował swoich sztuczek, ale skutecznie je neutralizowałam. Raz zostałam zaproszona do tańca przez obcego faceta. Nie przepadam za takimi sytuacjami, bo zazwyczaj ciężko jest mi się dopasować do czyjegoś rytmu (lubię prowadzić), a w najgorszej wersji partner próbuje small talków. I to była właśnie ta gorsza wersja. Nie słyszałam co do mnie mówi, nie byłam też w stanie przekrzyczeć muzyki. Być może z w/w powodów po drugim kawałku podziękował mi 😅

 


Do domu wróciłam o godz. 3. Lokal był niecałe 4 km od domu, więc nie miałam problemu z tym, że ktoś razem z nami wraca. Rano, po przebudzeniu, zobaczyłam sms z godz. 9 od kuzynki, czy mogą przyjść całą rodziną na ciasto. Serio?




Cel zrealizowany!

 W końcu, po latach zastanawiania się, czy to ma sens, czy na pewno chcę to robić, w to inwestować, udało się zrealizować jeden cel - postawienie nowego magazynu.

Kosztowało mnie to wiele nerwów.  Do tego ciągłe sprzeczki z ojcem, który chciał przejąć nad wszystkim kontrolę. Ale oczywiście tylko w tych wygodnych dla niego sprawach. Gdy coś było nie tak, to mi kazał wszędzie dzwonić, naciskał, ględził. 


Budowa miała trwać 2 miesiące. Trwała od maja do września. Sama przeprowadzka do nowego magazynu trwała miesiąc. I tutaj rzeczywiście dałam już ojcu wolną rękę - sam wybierał regały, układał je, rozplanowywał rozłożenie materiału, stołu do pakowania, itp. Ostatecznie był chyba bardziej zaangażowany w tworzenie tego miejsca niż ja. Widziałam, że dawało mu to ogromną satysfakcję i... spełniał swoje marzenie. Prawie 20 lat pracował jako kierownik magazynu, a teraz mógł stworzyć coś swojego.

Z wieloma kwestiami nie zgadzaliśmy się, np. z położeniem niektórych towarów, koniecznością instalacji dodatkowego wyposażenia, itp. Ale ostatecznie ulegałam mu, co było dla mnie trudne (mamy takie same charaktery), lecz konieczne z punktu widzenia mojego komfortu psychicznego. 

Jest to dla mnie duża inwestycja, która - mam nadzieję - zwróci się. W razie "w" mam plan awaryjny, ale nie chciałabym wprowadzać go w życie. W końcu odzyskałam swój pokój, który nie jest już zawalony towarem. Mama odzyskała garderobę oraz strych. Magazyn jest połączony z domem, więc w każdej chwili mogę do niego iść, bez konieczności wychodzenia na zewnątrz. W końcu będę mogła też kogoś zatrudnić do pomocy, bo nie będzie musiał chodzić nam po domu. Tylko czy to będzie konieczne, skoro ojciec zbudował sobie swoje wymarzone gniazdko, w którym spędza teraz każdą wolną chwilę i prawie bijemy się o to, kto ma robić paczki? :)