Cel zrealizowany!

 W końcu, po latach zastanawiania się, czy to ma sens, czy na pewno chcę to robić, w to inwestować, udało się zrealizować jeden cel - postawienie nowego magazynu.

Kosztowało mnie to wiele nerwów.  Do tego ciągłe sprzeczki z ojcem, który chciał przejąć nad wszystkim kontrolę. Ale oczywiście tylko w tych wygodnych dla niego sprawach. Gdy coś było nie tak, to mi kazał wszędzie dzwonić, naciskał, ględził. 


Budowa miała trwać 2 miesiące. Trwała od maja do września. Sama przeprowadzka do nowego magazynu trwała miesiąc. I tutaj rzeczywiście dałam już ojcu wolną rękę - sam wybierał regały, układał je, rozplanowywał rozłożenie materiału, stołu do pakowania, itp. Ostatecznie był chyba bardziej zaangażowany w tworzenie tego miejsca niż ja. Widziałam, że dawało mu to ogromną satysfakcję i... spełniał swoje marzenie. Prawie 20 lat pracował jako kierownik magazynu, a teraz mógł stworzyć coś swojego.

Z wieloma kwestiami nie zgadzaliśmy się, np. z położeniem niektórych towarów, koniecznością instalacji dodatkowego wyposażenia, itp. Ale ostatecznie ulegałam mu, co było dla mnie trudne (mamy takie same charaktery), lecz konieczne z punktu widzenia mojego komfortu psychicznego. 

Jest to dla mnie duża inwestycja, która - mam nadzieję - zwróci się. W razie "w" mam plan awaryjny, ale nie chciałabym wprowadzać go w życie. W końcu odzyskałam swój pokój, który nie jest już zawalony towarem. Mama odzyskała garderobę oraz strych. Magazyn jest połączony z domem, więc w każdej chwili mogę do niego iść, bez konieczności wychodzenia na zewnątrz. W końcu będę mogła też kogoś zatrudnić do pomocy, bo nie będzie musiał chodzić nam po domu. Tylko czy to będzie konieczne, skoro ojciec zbudował sobie swoje wymarzone gniazdko, w którym spędza teraz każdą wolną chwilę i prawie bijemy się o to, kto ma robić paczki? :) 



0 komentarze:

Prześlij komentarz