Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Przyczyny nerwicy lękowej

Dzisiaj chciałabym trochę napisać o przyczynach nerwicy lękowej. Każdy z nas jest odrębną jednostką z indywidualnymi cechami osobowości. U każdego też przyczyny nerwicy będą inne w zależności od tego, w jakim środowisku żyje, jak został wychowany, jakie ma predyspozycje psycho-fizyczne, itp. Duży wpływ mają też zdarzenia losowe, które są bezpośrednią przyczyną zaburzeń.




Według psychologów i psychiatrów przyczyny nerwicy mogą być następujące:
- wewnętrzny konflikt między powinnością a wolą,
- zbyt wysokie ambicje i chęć ciągłej rywalizacji,
- porównywanie się do innych,
- obwinianie się,
- traumatyczne przeżycia (np. śmierć bliskiej osoby, gwałt, przemoc w rodzinie),
- zagłuszanie emocji,
- brak odporności na stres,
- duża wrażliwość i emocjonalność,
- presja,
- konflikty w rodzinie, grupie rówieśników,
- brak należytej opieki w dzieciństwie,
- skłonności do depresji,
- wygoda (choroba może przynosić pewne korzyści, np. rozwiązywanie problemów przez innych i wówczas chory nie ma motywacji, żeby z nią walczyć),
- uwarunkowania genetyczne i neurobiochemiczne (typ osobowości),
- choroby somatyczne, np. bezsenność, nadczynność tarczycy, migrenowe bóle głowy.


Warto zaznaczyć, że wymienione przyczyny muszą występować w sposób ciągły. Raczej nie zdarza się, że po jednym incydencie ktoś nagle zachoruje. Zazwyczaj stanowią one kompilację kilku lub nawet kilkunastu przyczyny, występujących równocześnie. Natomiast przyczyny występowania objawów lękowych związane z funkcjonowaniem mózgu nie są do dziś znane. Naukowcy jedynie spekulują, że mogą to być nieprawidłowe powiązania między synapsami lub niedobór pewnych składników w gospodarce chemicznej mózgu, np. serotoniny. 



W moim przypadku największy udział w powstaniu nerwicy lękowej miały zaburzenia adaptacyjne i konflikty z rówieśnikami w czasach szkolnych (byłam nękana i stałam się ofiarą), brak odporności na stres i typ osobowości (jestem osobą wrażliwą, która zagłusza swoje emocje). Takie były początki. Natomiast po 10 latach chorowania największym problemem stały się dla mnie zbyt wysokie ambicje, ciągłe porównywanie się do innych, wygoda i - co najważniejsze - wewnętrzny konflikt między wyobrażeniem siebie jako kobiety sukcesu, z dobrym wykształceniem, stanowiskiem, rodziną, domem i samochodem, a między ograniczonymi przez nerwicę możliwościami (jestem zmuszona wybierać mniejsze zło i często rezygnuję z wielu rzeczy o których marzyłam.)

Spadek nastroju

Chciałam napisać dzisiejszego posta w trochę innym stylu, ale noc i ranek wszystko zweryfikowali. Dziś jest jeden z tych dni, w które nie mam ochoty, by dalej żyć. Dzień, w którym nic nie ma sensu, gdzie czuję się obco i nie widzę nadziei na przyszłość. Zakładam maskę z uśmiechem nr 3 i udaję przed bliskimi, że wszystko jest ok.

Zaczęło się niewinnie od płytkiego snu, w którym śniły mi się znów osoby zmarłe, a następnie moim byli... Po przebudzeniu bolała mnie każda cząstka ciała i duszy, poczułam się tak strasznie samotna i smutna. W głowie roi mi się od wspomnień, które powinny być miłe, ale jedna krótka chwila zmieniła je w traumę, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Tysiące obrazów i zdjęć, które chciałabym jeszcze kiedyś wspominać z uśmiechem na twarzy...

Tak, dziś jest właśnie ten dzień, gdy mam ochotę położyć się i płakać, płakać i płakać... Ale wiem, że to nic nie da. Z doświadczenia wiem, że wtedy pogłębiam swoje poczucie beznadziejności, jeszcze bardziej się rozżalam i pojawia się ryzyko zrobienia jakieś głupoty, której potem żałuję. W takie dni nie działają na mnie żadne motywujące cytaty, żadne plany, marzenia, czekolada ani lody, spotkania z bliskimi, spacery ani używki.
Mam tylko nadzieję, że jutro będzie nowy dzień z zupełnie nowym samopoczuciem. Bo przecież spadki nastroju ostatnio rzadziej mnie nawiedzają...

Mam tylko nadzieję...




Niania w rodzinie

Wiadomo nie od dziś, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Mimo to osobiście mam bardzo dobre relacje z rodziną, ale i tak chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Może od początku.

Od kilku lat pracuję w domu, więc mam trochę więcej wolnego czasu niż inni. Moja kuzynka urodziła dziecko i zaproponowała mi, żebym się nim zajęła, a ona wróci do pracy. Zgodziłam się mimo, iż nie mam żadnego doświadczenia w tym zakresie, a za dziećmi nie przepadam. Jednak jej synka pokochałam od razu i całkiem dobrze sobie radziłam w roli opiekunki. Wszyscy byli zadowoleni. 



Nie wszystko jednak jest takie kolorowe. Mieszkam niedaleko kuzynki, więc byłam tzw. nianią na telefon. Przyjdź za 10 min, bo jedziemy na zakupy, zostań trochę dłużej, bo chcemy jechać do banku, przyjdź w niedzielę, bo chcemy sobie odpocząć, itp. To jest pierwszy minus. Drugi jest taki, że nigdy nie miałam jasno określonych godzin pracy. O tym, na którą mam się stawić następnego dnia do pracy, dowiadywałam się późnym wieczorem. O zaplanowaniu sobie następnego dnia nie było mowy. Pomijam już kwestię finansów, bo wiadomo, że "po znajomości" obowiązuje promocyjna stawka. Ale na to akurat sama się zgodziłam. Tylko co z nadgodzinami i z ciągłą gotowością do pracy? 

Pewnie pomyślicie, że nie jestem asertywna, ale to nie do końca tak jest. Być może łatwiej byłoby mi odmówić komuś obcemu, ale nie najbliższej kuzynce, znając jej sytuację życiową. Jednak najgorsze dla mnie było coś innego. Mianowicie po 8 godzinach pracy wracałam zmęczona do domu, a tu za chwilę pojawia się kuzynka. Ich obecność w weekendy - obowiązkowa. Gdybym nie była nianią tego dziecka, to byłoby super, cieszyłabym się z wizyty i chętnie bym się z nim pobawiła. Ale po 8 godzinach miałam już dość wrzasku, płaczu i bałaganu. W normalnej sytuacji po ich przyjściu zajęłabym się małym, żeby kuzynka chociaż na chwilę odpoczęła. A tak to wszyscy oczekują, że dalej będę za nim biegać, pilnować, żeby nic sobie nie zrobił i żeby nie nabroił, a ja nie robię w tym momencie nic. I co słyszę w zamian? Że jestem leniwa, że nie chce mi się zerknąć na małego, że jestem nieodpowiedzialna, bo nie chodzę za nim krok w krok, i że w ogóle to chyba za nim nie przepadam, bo nie chcę się z nim pobawić. 


Po ich wizycie przez kolejne 40 min. sprzątam, bo nikt nie dopilnował młodego. A przecież to NIE JEST MOJE DZIECKO i to rodzice są za niego odpowiedzialni! Z resztą to już chyba kwestia dobrych manier, czy zostawia się bajzel u kogoś po wizycie z dzieckiem. Konkludując - nigdy nie podejmujcie się opieki nad dzieckiem kogoś z rodziny, bo uwierzcie mi - jest to praca 24 godziny na dobę mimo, że to nie jest Wasze dziecko.

Altruizm vs egoizm

Większość osób, które chodzą do psychoterapeuty (nie ważne, z jakich powodów) z pewnością zna ten problem. Wchodzimy, siadamy na fotel i zaczynamy opowiadać o swoich problemach. W większości przypadków słyszymy, że powinniśmy skupić się na sobie, zadbać o siebie, pomyśleć o własnym rozwoju, itp.  Nierzadko przyznajemy terapeucie rację, bo na przykład zaniedbaliśmy swój stan zdrowia, ponieważ większość czasu absorbował nasz partner, albo nie zauważaliśmy problemów własnych dzieci, bo przyjaciółka potrzebowała naszej pomocy w swoich problemach.



Postępując zgodnie z „zaleceniami” terapeuty zaczynamy więcej czasu poświęcać na zadbanie o swój wygląd i stan zdrowia, oddzielamy się od toksycznych znajomości, zaczynamy szukać osób, które będą nas motywować do działania, a nie ciągnąć w dół, odcinamy się od cudzych problemów i nie angażujemy się w nie. Co otrzymujemy w zamian? Opinię egoistów. Nagle nasze grono znajomych dziwnie się zmniejszyło, telefon przestał dzwonić po kilka razy dziennie, a w okolicy zaczynają krążyć plotki, że jesteśmy wredni, leniwi  i puści, bo zamiast zająć się dzieckiem sąsiadki, która w tym czasie ma kolejną randkę z przypadkowym facetem, wolimy pójść do kosmetyczki. 



Gdzie leży granica między altruizmem a egoizmem? Czy jest sens utrzymywać znajomości, które uaktywniają się dopiero wtedy, gdy ktoś potrzebuje pomocy? Czy warto poświęcać swój czas dla innych i angażować się w cudze problemy? Gdzie zaczyna się wolność? Niech każdy sam odpowie sobie na te pytania.