Spadek nastroju

Chciałam napisać dzisiejszego posta w trochę innym stylu, ale noc i ranek wszystko zweryfikowali. Dziś jest jeden z tych dni, w które nie mam ochoty, by dalej żyć. Dzień, w którym nic nie ma sensu, gdzie czuję się obco i nie widzę nadziei na przyszłość. Zakładam maskę z uśmiechem nr 3 i udaję przed bliskimi, że wszystko jest ok.

Zaczęło się niewinnie od płytkiego snu, w którym śniły mi się znów osoby zmarłe, a następnie moim byli... Po przebudzeniu bolała mnie każda cząstka ciała i duszy, poczułam się tak strasznie samotna i smutna. W głowie roi mi się od wspomnień, które powinny być miłe, ale jedna krótka chwila zmieniła je w traumę, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Tysiące obrazów i zdjęć, które chciałabym jeszcze kiedyś wspominać z uśmiechem na twarzy...

Tak, dziś jest właśnie ten dzień, gdy mam ochotę położyć się i płakać, płakać i płakać... Ale wiem, że to nic nie da. Z doświadczenia wiem, że wtedy pogłębiam swoje poczucie beznadziejności, jeszcze bardziej się rozżalam i pojawia się ryzyko zrobienia jakieś głupoty, której potem żałuję. W takie dni nie działają na mnie żadne motywujące cytaty, żadne plany, marzenia, czekolada ani lody, spotkania z bliskimi, spacery ani używki.
Mam tylko nadzieję, że jutro będzie nowy dzień z zupełnie nowym samopoczuciem. Bo przecież spadki nastroju ostatnio rzadziej mnie nawiedzają...

Mam tylko nadzieję...




0 komentarze:

Prześlij komentarz