Trudno w to uwierzyć

Poznałam ostatnio faceta (kolejnego), który mniej więcej spełniał moje wymagania. Rozmowy się kleiły, mieliśmy wspólne tematy, wszystko "cacy". Szanując mój i jego czas postanowiłam powiedzieć o swojej nerwicy. Jakież było moje zdziwienie, gdy facet nagle zamilknął. Przez tydzień przestał się odzywać. Spisałam go na straty obsmarowując w myślach od najgorszych. Potem chyba coś go ruszyło i odezwał się, ale były to tylko zdawkowe słowa, nawet nie całe zdania, jedno na tydzień, bez ładu i składu. Więc ostatecznie znów musiałam się pogodzić, że to nie ten, że nadal muszę czekać na swoją kolej w miłości. 

Dlaczego o tym piszę? Bo powinno mi być przykro, że nie pierwszy zresztą raz zostałam tak potraktowana z powodu nerwicy. Powinnam się załamać, że wśród inteligentnych, dojrzałych i wykształconych ludzi panuje taka znieczulica. Ale nie jest mi ani smutno, ani źle. Ciesze się, że ukazał swoją prawdziwą twarz zanim nie było za późno. Nie użalam się nad sobą i nie oczekuję współczucia, ale fakt, że jest mi trochę żal, że ludzie tacy są. Nie chciałabym generalizować, ale niestety znieczulica staje się popularniejszą chorobą niż nerwica czy depresja w XXI wieku. 



Trochę się już przyzwyczaiłam do samotności, jest mi wygodnie. Ale wciąż chciałabym mieć z kim dzielić swoje życie, cieszyć się sukcesami i wypłakiwać  po porażkach. Nie naciskam i nie robię nic za wszelką cenę. Wierzę, że wszystko wydarzy się we właściwym czasie.  

A tymczasem udaję się na pączkowe obżarstwo bez skrupułów, bo w końcu mam to szczęście, że mogę jeść i nie tyję :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz