Lękliwy stokroć umiera za życia

Niestety to prawda. Chyba przyjmę to jako moje motto życiowe. Ostatnio jest u mnie więcej lęku. Dlaczego? Być może dlatego, że mój kochany piesek trochę choruje i zmartwienia o niego zjadają mnie od środka. Również z tego powodu częściej muszę pojawiać się w niekomfortowych dla mnie miejscach, tj. u weterynarza. Zawsze jeżdżę tam z mamą (oczywiście) i czasem zostaję w samochodzie, ale mimo to lęk  jest duży. Dopada mnie chociaż wiem, że za 10-15 minut mama wróci, a ja w każdej chwili mogę usiąść za kierownicą i wrócić do domu. 

Miałyśmy jechać z mamą odwiedzić tatę w sanatorium, ale z powodu psiaka raczej nie pojedziemy. W sumie to dobrze, bo lęku mam aż nadto. Ojca nie ma, więc spadło na mnie więcej obowiązków - prawie codziennie robię obiad, bo mama chodzi do pracy, koszę trawę, palę w piecu na ciepłą wodę (nie mamy gazu), same z mamą musimy robić zakupy, itp. A do tego wykonujemy własne obowiązki, których też jest niemało. Wydawało mi się, że ojciec nic w domu nie robi, a jak już, to są to błahostki. Chyba będę musiała zwrócić mu honor. 

Lękli­wy stok­roć umiera przed śmiercią;
mężny kosztu­je jej tyl­ko raz jeden.

Kolejna sprawa. Moja kuzynka jest w ciąży, a ja jestem na kolejce do bycia chrzestną. Co prawda rozwiązanie planowane jest dopiero na październik, ale mi już teraz spędza to sen z powiek. Ja, w kościele, w tłumie ludzi, bez możliwości ucieczki? Wykluczone. Sytuacji nie ułatwia moja ostatnia relacja z kuzynką i jej "wiernym" mężem. W zasadzie nie mam teraz z nimi kontaktu.



I ostatnia myśl, która mnie ostatnio nawiedziła. Nie potrafię zrozumieć, co ludzi interesuje w życiu gwiazd i celebrytów? Po co codziennie wchodzą na strony typu Kundelek i kupują gazety pokroju Plotek? Co ich to obchodzi, że modelka złamała paznokieć podczas pokazu odzieży męskiej, a znany piłkarz nie włożył slipek Kelvina Kleina na finał ligi mistrzów??? Czy świat tak bardzo zszedł na psy, że ludzie podniecają się takimi newsami i stanowią one temat do rozmów podczas spotkań towarzyskich? Czy nie lepiej ten czas poświęcić np. na czytanie książki lub zagłębianie faktów naukowych? To przyniosłoby społeczeństwu o wiele więcej korzyści. Bo czytając komentarze pod niektórymi postami w mediach społecznościowych aż słownik się w kieszeni otwiera. Nie mówiąc już o przekazie... Osobiście w dupie mam kto z kim się zaręczył i jak wabi się chomik prezentera telewizyjnego, skoro nic to nie wnosi do mojego życia. Być może fanatycy gwiazd kochają czytać o ich życiu, bo ich własne jest nudne i przewidywalne? Może leżąc na kanapie i jedząc chleb ze smalcem lubią pomarzyć, że są w willi nad oceanem a kelner podaje mi Prosecco z kalmarami? Nie wiem, nie rozumiem. Jak mam już śledzić czyjeś życie, to wolę, żeby to był ktoś, kogo znam osobiście, np. mój sąsiad. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz