Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

I choć nie mam cię na co dzień, codziennie mam cię w głowie

Tęsknię za Tobą Panie z moich snów. Codziennie odczuwam Twój brak. I chociaż moje samopoczucie nie jest złe, to brakuje mi Ciebie, Panie z moich marzeń. Codziennie kładę się do pustego łóżka i nie mam z kogo ściągnąć kołdry. Jeszcze Cię nie poznałam, ale wierzę, że gdzieś tam jesteś, czekasz na mnie i kiedyś się spotkamy. Inaczej jaki to miałoby sens?


Pojawia się Was wielu. Jedyni sami znikacie, innych to ja nie chcę zauważyć. Ale to ciągle nie to. Nie tego oczekuję, nie o tym marzę. Wiele mnie nauczyliście, to Wam trzeba zostawić. Bez Was nie byłabym tym, kim jestem obecnie. Ode mnie też dużo czerpaliście i z czasem Was to przerosło, nie potrafiliście dorównać mi kroku. Lecz to, co było między nami, niech zostanie w pościeli.

W końcu miłość to pożądanie z dobrym marketingiem. 



Mogłeś moim być
Kryzysowym narzeczonym
Pomalutku żyć
Jeździć autem pożyczonym
Mogłeś moim być
Jakoś ze mną przebiedować
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Mogłeś być już na dnie
A nie byłeś
Nigdy nie dowiesz się
Co straciłeś


Szczęście jest przereklamowane. Szczęście nie istnieje, dlatego muszę nauczyć się być szczęśliwa bez niego



 Może też się w nim położyć i czekać aż umrze.



Jakieś dziwne te sny...

Śniło mi się dzisiaj, że umówiłam się przez Tindera na randkę z Mozartem i... miałam mu zgolić włosy i brodę (o ile wiem, to Mozart nie miał brody?).


Kilka dni wcześniej śniło mi się, że mam na udzie tatuaż przedstawiający czerwoną różę z kolcami. Zastanawiałam się, dlaczego wybrałam sobie różę, skoro nie lubię kwiatów? Zaczęłam jej się przyglądać, a ona blakła, aż w końcu zniknęła. Spojrzałam na drugą nogę, a tam był tatuaż, przedstawiający pistolet. W zasadzie był to mały rewolwer prawie kryjący się pod bielizną. I ten tatuaż podobał mi się. Nie miałam żadnych wątpliwości, że został wybrany świadomie.

Bardzo często śnią mi się duchy moich byłych, prześladują mnie w snach jak stalkerzy. Najczęściej pojawiają się jako tęsknota i żal, ale dla złości też nie zabrakło miejsca. Budzę się po nich jeszcze bardziej samotna niż jestem na co dzień. 

"Pozostając w cieniu przyciągam jak latarnia" - jak doskonale to do mnie pasuje. Każdy z moich 4 ex wcześniej czy później odezwał się do mnie po rozstaniu. Niektórzy chcieli wrócić, niektórzy załagodzić wyrzuty sumienia, inni potrzebowali mojej pomocy. Mój pierwszy facet naprawdę mnie stalkował - dzwonił z innych numerów, wysyłał wiadomości, że nadal mnie kocha, próbował nawiązać kontakt z moją rodziną, a nawet kupował produkty z mojego sklepu internetowego! Odzywa się średnio raz do roku i za każdym razem muszę go postraszyć policją, żeby dał mi spokój. Kiedyś moja cierpliwość się skończy. 

Dwa razy w życiu zdarzyło mi się obudzić swoim własnym krzykiem. Dwa razy w ciągu kilku miesięcy. W śnie byłam tak przerażona, że krzyczałam nie tylko w sennej wizji, ale również w realu. Co noc budzę się po kilka razy spocona lub wystraszona. Niekiedy sny są tak realne, że jestem przekonana o ich rzeczywistym istnieniu i np. rozmawiam z kimś o czymś, co nie miało miejsca. Jak obłąkana. 

Odstawiłam dodatkową dawkę leku. Z doświadczenia wiem, że to nie wpłynie na jakość mojego snu, ale może chociaż przestanę krzyczeć.

Bajka o księżniczce z długimi włosami

Autorzy: AntyK & Blejz


Była sobie księżniczka, która miała bardzo długie włosy. Jak to księżniczka,
miała swoją własną wieżę w zamku swojego ojca. Nigdy nie opuszczała tej wieży w tradycyjny sposób, zawsze na swoim wiernym smoku o nazwie Wiatr We Włosach. Warto tu zaznaczyć, że latanie na smoku było w tych czasach bardzo rzadkie i księżniczka nie znała drugiej osoby, która potrafiłaby taką bestię oswoić.


 
Pewnego dnia, gdy opalała się na szczycie swojej wieży, zauważyła, że coś
zasłania jej słońce. W pierwszej chwili pomyślała, że to pewnie chmura, ale sytuacja powtarzała się raz za razem. Zaczęła lustrować niebo niczym angielska obrona przeciwlotnicza w trakcie bitwy o Anglię i dostrzegła wysoko nad sobą duży czarny obiekt, nigdy wcześniej nie spotykany w tych rejonach. Spojrzała w dół. Wiatr We Włosach nadal wylegiwał się w swojej jamie. W tej sytuacji mogła podjąć tylko jedną decyzję.
Wyciągnęła ze swojej prywatnej biblioteczki encyklopedię i zaczęła szukać,
czym jest ten duży, czarny obiekt. Niestety żaden rysunek nie przedstawiał tych dziwnych kształtów, które jeszcze przed chwilą zasłaniały jej słońce. Księżniczka postanowiła, że następnego dnia zapyta służącą, która codziennie przynosi jej na wieżę śniadanie, czy też widziała ten dziwny obiekt i czy orientuje się, co to takiego.
I na początku rzeczywiście chciała tak postąpić, ale za chwilę pojawiła się w
jej głowie pewna refleksja. "Jestem księżniczką i dosiadam smoka, jestem wyjątkowa, a ponadto powstaje o mnie opowiadanie." Szczególnie ten ostatni fakt zadziałał na nią motywująco. Przywołała swojego towarzysza ze skrzydłami i razem wznieśli się w przestworza. 


Księżniczka leciała w stronę słońca, lecz w połowie drogi zorientowała się,
że nie może oddalać się sama od wieży, więc zawróciła. Niestety Wiatr We Włosach nie posłuchał jej i poleciał w inną stronę.
Nie posłuchał, bo wiedział, jakie są prawdziwe pragnienia księżniczki.   
Chciała lecieć w kierunku kształtu na niebie, który - czym była bliżej - zaczynał przybierać znajomy wygląd. Czyżby to było to, o czym myślała przez tyle lat? Czy to jest inny smoczy jeździec? Zgodnie z encyklopedią ze swojej biblioteczki, wszystkie smoki z wyjątkiem jednego już dawno wyginęły.
Długowłosa księżniczka pełna obaw, ale i ekscytacji, coraz bardziej zbliżała
się do enigmatycznego kształtu. A im była bliżej, tym więcej pytań pojawiało się w jej głowie. Czy to możliwe, że to ostatni żyjący smok ujeżdżany przez ostatniego na świecie księcia? Dlaczego on leci od strony słońca? Czy dobrze robię, że wbrew woli ojca lecę mu na przeciw, zamiast wracać na wieżę? Czy po tej podróży dam radę rozczesać włosy?
Odpowiedź na te pytania miała się zaraz pojawić, i stało się to szybciej, niż
się spodziewała. Osoba na drugim smoku zaczęła się coraz szybciej zbliżać do księżniczki. Wszystko wskazywało na to, że córka króla wielkiego zamku została też zauważona przez tajemniczego jeźdźca. Gdy dzieliła ich już odległość mniejsza od mili, długowłosa mogła już dostrzec pierwsze szczegóły. Smok był czarny i wielki, rozpiętość jego skrzydeł była dwukrotnie większa niż Wiatru We Włosach.
 Księżniczce coś nie pasowało. Przecież od dziecka wpajali jej, że jak dorośnie,
to przyjedzie po nią książę na białym koniu.  A tymczasem przyleciał na wielkim, czarnym smoku! Być może to nie jest ten jedyny?


I w tym momencie zdała sobie sprawę, że to co słyszała od dziecka, było
wielką bujdą. Biały koń to była bajka, którą karmili księżniczkę, bo chcieli mieć pewność, że nigdy nie wyfrunie za daleko. Czyżby ta moja encyklopedia była stworzona specjalnie dla mnie? - pomyślała. Czyżby wielki maester, który sprawiał wrażenie mojego przyjaciela, aż tak mnie oszukał?
Księżniczka postawiła wszystko na jedną kartę. Mimo wielu obaw, postanowiła
zaryzykować. W końcu od dawna marzyła o ucieczce z wieży i o wybudowaniu własnego zamku. Ale najbardziej marzyła o prawdziwej, szczerej miłości. Poklepała więc Wiatr We Włosach po grzbiecie i szepnęła mu do ucha: cała naprzód! Po chwili znalazła się oko w oko z nieznajomym.
Spojrzała na niego, a on na nią. Od razu dostrzegła coś niezwykłego w 
jego spojrzeniu, patrzyła na księżniczkę w inny sposób, niż mieszkańcy zamku. Podobało jej się to. Wiatr We Włosach też sprawiał wrażenie, jakby pozytywnie zareagował na smoka, którego dosiadał tajemniczy przybysz. Nieznajomy, nic nie mówiąc, pokazał na południowy wschód. Księżniczka nic z tego nie rozumiała. Zgodnie z encyklopedią tam był tylko ocean i kres płaskiej ziemi. Znajdujące się tam wiry są niebezpieczne nawet dla smoczego jeźdźca. Mężczyzna skierował w tę stronę swoją bestię, zachęcając księżniczkę, by zrobiła to samo.
Księżniczka znów się zawahała, jednak Wiatr We Włosach nie dał jej 
chwili do namysłu, gdyż poderwał się do lotu i ruszył za tajemniczym smokiem. Po kilkunastu metrach trafili na podniebną zawieruchę. Pod nimi rozciągały się ciemne, burzowe chmury. Sprawy zaczęły się komplikować - Wiatr We Włosach nie miał siły przebić się przez powietrzne koleiny, nieznajomy i jego smok powoli zaczynali znikać z oczu,  a księżniczka zupełnie nie wiedziała co robić, bo nigdy nie była tak daleko od wieży. Jakby tego było mało, strażnicy zorientowali się, że nie ma jej w swojej komnacie. Król ogłosił alarm i kazał wzbić w powietrze wszystkich skrzydlatych strażników. 
Po wydaniu rozkazu król przypomniał sobie, że księżniczka jest 
jedynym znanym mu człowiekiem, który dosiada smoka, a strażnicy mogą się wznieść do góry tylko w momencie, gdy ich wystrzeli z katapulty. Był bezsilny, lata prób założenia księżniczce niewidzialnych kajdan skończyły się niepowodzeniem. Wracając do tego, co się dzieje w powietrzu - nieznajomy dostrzegł zakłopotaną księżniczkę i wrócił po nią. Od teraz zawsze będę obok ciebie - powiedział, uśmiechając się. Teraz już razem polecieli w nieznanym dla długowłosej kierunku. Od tego momentu już nigdy nie poczuła strachu. I Żyli długo i szczęśliwie. 


Koniec   


Niech żyje bal

Witam wszystkich w nowym roku :)

Święta minęły mi dość spokojnie (czytaj: bez dużego lęku). Cieszę się, że już minęły i wszystko wraca do swojego normalnego rytmu.

Nie mogłam się doczekać imprezy sylwestrowej. O dziwo na myśl o balu nie towarzyszył mi lęk, a ekscytacja. To coś nowego u mnie. Bałam się jedynie o swojego psa, który panicznie boi się petard. Nie chciałam zostawiać jej samej w domu, więc zaprowadziłam ją do kuzynki.

Na kilka chwil przed zabawą pojawił się mały stres. I tak był o wiele mniejszy, niż to zazwyczaj bywało. Ale wiedziałam, że w razie czego do domu mam niedaleko, a z racji tego, że nie piłam, mogłam wrócić kiedy chcę. Sytuację trochę pogorszył fakt, że miałam odwieźć również innych gości i to na drugi koniec miasta.

Wyszykowałam się jak milion dolarów. Aż sama się sobie podobałam :) Znów założyłam pewność siebie i w drogę! :)

"Zanim więc serca upadłość ogłoszą
Na bal, marsz na bal!"




Impreza odbywała się na dwóch salach. Ja byłam na mniejszej na ok. 50 osób. Na kilka dni przed sylwestrem zastanawiałam się, czy wziąć sobie osobę towarzyszącą, ale stwierdziłam, że tylko będzie potęgować mój strach a z resztą... kto znosi drewno do lasu? :)

Najtrudniejszy dla mnie zawsze jest obiad - w tym wypadku kolacja. Czekaliśmy na pierwsze danie prawie godzinę. Kilkakrotnie pojawiła mi się w głowie myśl, że za chwilę stracę przytomność, że będę chciała wyjść, ale nie dojdę do wyjścia. Że zacznę zwracać na siebie uwagę. Na szczęście te myśli szybko minęły i mogłam zacząć się bawić :)

Na salę przyszłam na tyle wcześnie, żeby móc sobie wybrać miejsce najbliżej wyjścia. Jak się okazało miało to swoje minusy, o czym później :)

Początek zabawy był drętwy. Dj grał kiepsko i ludzie nie bawili się. Do czasu, aż moja kuzynka, która też była na balu, podeszła do niego:


C: Przepraszam, czy możesz zacząć grać jakąś normalną muzykę, a nie takie smętne kawałki? Nie widzisz, że ludzi się nie bawią?
DJ: Ale za niedługo będzie podawana kolacja.
C: A co Ty myślisz, że myśmy tu przyszli pojeść czy pobawić się?!?!

Potem muzyka była już bez zarzutu. W większości tańczyłyśmy same z kuzynką, ale nie tylko. Zepsułam imprezę co najmniej dwóm paniom :P Raz podszedł do mnie facet i poprosił mnie do tańca, ale odmówiłam, bo był nawalony. Średnia przyjemność tańczyć z kimś takim. Jego partnerka/żona/kochanka mierzyła mnie wzrokiem do końca zabawy hehe. Potem podszedł starszy Pan, który - jak się później okazało - był po udarze i miał bezwładną rękę. Do tego niemiłosiernie śmierdział :P Ale było mi go żal, więc z szacunku zatańczyłam z nim. Zapytał, który jest na mojej liście. Odrzekłam, że w tańcu jest numerem jeden, żeby nie poczuł, że z powodu choroby czegoś mu brakuje. I to był mój błąd, bo do końca imprezy przychodził po mnie :/ Właśnie to miałam na myśli pisząc, że wybrane przeze mnie miejsce nie było do końca przemyślane.

Oprócz innych, typowych tańców z innymi mężczyznami, trafił mi się jeszcze jeden "wyjątek". Mężczyzna czterdziestoparoletni, którego znałam z rodzinnych opowiadań. Wiedziałam, że ma syna o rok młodszego ode mnie. Pech chciał, że tańczyłam z nim wolny taniec (a może to było zamierzone z jego strony?). Najpierw wypytywał mnie czym się zajmuję i dlaczego wybrałam właśnie taki sposób na spędzenie sylwestra, a potem szepnął mi do ucha, że jestem piękną kobietą. I zapaliła się czerwona lampka. Więcej z nim nie zatańczyłam hehe

Pojawiło się we mnie pytanie, dlaczego przyciągam do siebie starszych Panów, mimo, że wyglądam młodziej niż na swój wiek? Odpowiedzi może być wiele, o czym może kiedyś napiszę.



Do domu wróciłam przed godziną 5 z odciskami na stopach :) Mogę powiedzieć, że było fajnie. Nie beznadziejnie, nie super, tylko po prostu fajnie. Brakowało mi takiej zabawy. Może na karnawał też pójdę? :P


 
Na koniec kilka spostrzeżeń:
1. Ubiór niektórych był zaskakujący. Garnitur i białe skarpetki? Czy ja o czymś nie wiem?
2. Młody chłopak z młodą żoną (wiem, bo znam ich z widzenia). On koszula, chinosy, stopki (!) i brudne buty. Ona rozkloszowana, krótka sukienka, gdzie przy każdym obrocie świeciła białymi majtasami po babci i rajtami wiszącymi w kroku.
3. Zazdrosne dziewczyny, które nagle z wielką miłością i żarliwością rzucały się swoim facetom na szyje i namiętnie ich całowały, kątem okiem spoglądając, czy to widzę, po każdym ich tańcu ze mną.
4. Kilka par kłóciło się w trakcie zabawy. I to jest sytuacja, którą można zaobserwować praktycznie na każdej imprezie. Serio nie ma lepszych okazji do kłótni i potrzeba jest do tego widownia? Po co w takim razie wychodzicie wspólnie?
5. Otrzymałam życzenia noworoczne od osób, od których totalnie się tego nie spodziewałam. Ale to miłe :) 

Kto czyta mojego bloga od początku ten wie, że nie robię postanowień noworocznych. Obiecałam sobie jednak, że w tym roku przycisnę trochę sama siebie i w końcu zacznę realizować listę marzeń, którą opublikowałam bodajże rok temu, a nadal nic się w niej nie zmieniło :) To będzie dobry rok, tak czuję :)

Szczęścia w nowym roku!