Święta minęły mi dość spokojnie (czytaj: bez dużego lęku). Cieszę się, że już minęły i wszystko wraca do swojego normalnego rytmu.
Nie mogłam się doczekać imprezy sylwestrowej. O dziwo na myśl o balu nie towarzyszył mi lęk, a ekscytacja. To coś nowego u mnie. Bałam się jedynie o swojego psa, który panicznie boi się petard. Nie chciałam zostawiać jej samej w domu, więc zaprowadziłam ją do kuzynki.
Na kilka chwil przed zabawą pojawił się mały stres. I tak był o wiele mniejszy, niż to zazwyczaj bywało. Ale wiedziałam, że w razie czego do domu mam niedaleko, a z racji tego, że nie piłam, mogłam wrócić kiedy chcę. Sytuację trochę pogorszył fakt, że miałam odwieźć również innych gości i to na drugi koniec miasta.
Wyszykowałam się jak milion dolarów. Aż sama się sobie podobałam :) Znów założyłam pewność siebie i w drogę! :)
"Zanim więc serca upadłość ogłoszą
Na bal, marsz na bal!"
Impreza odbywała się na dwóch salach. Ja byłam na mniejszej na ok. 50 osób. Na kilka dni przed sylwestrem zastanawiałam się, czy wziąć sobie osobę towarzyszącą, ale stwierdziłam, że tylko będzie potęgować mój strach a z resztą... kto znosi drewno do lasu? :)
Najtrudniejszy dla mnie zawsze jest obiad - w tym wypadku kolacja. Czekaliśmy na pierwsze danie prawie godzinę. Kilkakrotnie pojawiła mi się w głowie myśl, że za chwilę stracę przytomność, że będę chciała wyjść, ale nie dojdę do wyjścia. Że zacznę zwracać na siebie uwagę. Na szczęście te myśli szybko minęły i mogłam zacząć się bawić :)
Na salę przyszłam na tyle wcześnie, żeby móc sobie wybrać miejsce najbliżej wyjścia. Jak się okazało miało to swoje minusy, o czym później :)
Początek zabawy był drętwy. Dj grał kiepsko i ludzie nie bawili się. Do czasu, aż moja kuzynka, która też była na balu, podeszła do niego:
C: Przepraszam, czy możesz zacząć grać jakąś normalną muzykę, a nie takie smętne kawałki? Nie widzisz, że ludzi się nie bawią?
DJ: Ale za niedługo będzie podawana kolacja.
C: A co Ty myślisz, że myśmy tu przyszli pojeść czy pobawić się?!?!
Potem muzyka była już bez zarzutu. W większości tańczyłyśmy same z kuzynką, ale nie tylko. Zepsułam imprezę co najmniej dwóm paniom :P Raz podszedł do mnie facet i poprosił mnie do tańca, ale odmówiłam, bo był nawalony. Średnia przyjemność tańczyć z kimś takim. Jego partnerka/żona/kochanka mierzyła mnie wzrokiem do końca zabawy hehe. Potem podszedł starszy Pan, który - jak się później okazało - był po udarze i miał bezwładną rękę. Do tego niemiłosiernie śmierdział :P Ale było mi go żal, więc z szacunku zatańczyłam z nim. Zapytał, który jest na mojej liście. Odrzekłam, że w tańcu jest numerem jeden, żeby nie poczuł, że z powodu choroby czegoś mu brakuje. I to był mój błąd, bo do końca imprezy przychodził po mnie :/ Właśnie to miałam na myśli pisząc, że wybrane przeze mnie miejsce nie było do końca przemyślane.
Oprócz innych, typowych tańców z innymi mężczyznami, trafił mi się jeszcze jeden "wyjątek". Mężczyzna czterdziestoparoletni, którego znałam z rodzinnych opowiadań. Wiedziałam, że ma syna o rok młodszego ode mnie. Pech chciał, że tańczyłam z nim wolny taniec (a może to było zamierzone z jego strony?). Najpierw wypytywał mnie czym się zajmuję i dlaczego wybrałam właśnie taki sposób na spędzenie sylwestra, a potem szepnął mi do ucha, że jestem piękną kobietą. I zapaliła się czerwona lampka. Więcej z nim nie zatańczyłam hehe
Pojawiło się we mnie pytanie, dlaczego przyciągam do siebie starszych Panów, mimo, że wyglądam młodziej niż na swój wiek? Odpowiedzi może być wiele, o czym może kiedyś napiszę.
Do domu wróciłam przed godziną 5 z odciskami na stopach :) Mogę powiedzieć, że było fajnie. Nie beznadziejnie, nie super, tylko po prostu fajnie. Brakowało mi takiej zabawy. Może na karnawał też pójdę? :P
Na koniec kilka spostrzeżeń:
1. Ubiór niektórych był zaskakujący. Garnitur i białe skarpetki? Czy ja o czymś nie wiem?
2. Młody chłopak z młodą żoną (wiem, bo znam ich z widzenia). On koszula, chinosy, stopki (!) i brudne buty. Ona rozkloszowana, krótka sukienka, gdzie przy każdym obrocie świeciła białymi majtasami po babci i rajtami wiszącymi w kroku.
3. Zazdrosne dziewczyny, które nagle z wielką miłością i żarliwością rzucały się swoim facetom na szyje i namiętnie ich całowały, kątem okiem spoglądając, czy to widzę, po każdym ich tańcu ze mną.
4. Kilka par kłóciło się w trakcie zabawy. I to jest sytuacja, którą można zaobserwować praktycznie na każdej imprezie. Serio nie ma lepszych okazji do kłótni i potrzeba jest do tego widownia? Po co w takim razie wychodzicie wspólnie?
5. Otrzymałam życzenia noworoczne od osób, od których totalnie się tego nie spodziewałam. Ale to miłe :)
Kto czyta mojego bloga od początku ten wie, że nie robię postanowień noworocznych. Obiecałam sobie jednak, że w tym roku przycisnę trochę sama siebie i w końcu zacznę realizować listę marzeń, którą opublikowałam bodajże rok temu, a nadal nic się w niej nie zmieniło :) To będzie dobry rok, tak czuję :)
Szczęścia w nowym roku!
0 komentarze:
Prześlij komentarz