Od przebudzenia stresowałam się drogą powrotną. Nie lubię wracać przez dzień. Na śniadanie niewiele zjadłam, nie byłam w stanie. Chciałam jak najszybciej wyruszyć, żeby mieć to już za sobą.
Jadąc w dzień zawsze boję się korków na autostradzie, na które mam "szczęście" trafić w 80% przypadków. Lęk wywoływany jest przez świadomość, że jestem na zamkniętym obszarze, ogrodzonym z dwóch stron siatką, bez możliwości ucieczki. Zupełnie inaczej jest, gdy utknę w korku w sąsiedztwie np. lasu wyobrażając sobie, że w każdej chwili mogę wyjść z auta i iść do lasu rozładować napięcie.
Tym razem o dziwo nie trafiłam na żaden wypadek. Owszem, zdarzały się zastoje w związku ze zwężkami i remontami dróg, ale zator cały czas posuwał się do przodu, co ograniczało mój lęk. W zasadzie to stresowałam się może przez pierwsze 1,5h jazdy. Potem czułam się na tyle dobrze, że chciałam, aby ta podróż trwała jak najdłużej.
Jestem już po pierwszym, intensywnym dniu pracy. Już teraz wiem, że za tydzień będę znów marzyła o urlopie z powodu wyczerpania. Trzeba będzie coś pomyśleć.
0 komentarze:
Prześlij komentarz