Chodzę na kryty basen raptem 2-3 razy w roku. Czasem nawet rzadziej. Ostatnio naszła mnie taka ochota. Wybrałam obiekt w sąsiednim miasteczku, żeby czuć się swobodniej. Obiekt, w którym zazwyczaj jest mało ludzi. I wiecie kogo spotkałam? Faceta, który mnie molestował! Znacie większego pechowca-szczęśliwca ode mnie?
(jakby komuś pamięć szwankowała to przypominam o kim mowa Czy byłam molestowana?)
A było to tak. Kupiłyśmy bilety wstępu, przebrałyśmy się w szatni i weszłyśmy na basen. Najpierw chwilę popływałyśmy, a potem przeszłyśmy do płytkiego basenu z biczami wodnymi. Basen był naprawdę mały, max 3m szerokości. Były w nim dwie osoby + my. Po dosłownie kilku minutach zobaczyłam, że ktoś wchodzi. Odruchowo odwróciłam głowę i zamarłam. Od razu go rozpoznałam. Nasze spojrzenia na ułamek sekundy się skrzyżowały. Błyskawicznie odwróciłam wzrok, a on, rozpoznając mnie, nie wszedł do basenu, tylko usiadł przed nim na plastikowym krześle. Siedział tak dokładnie 10 min. i cały czas obserwował mnie. A ja zaczęłam panikować. Wiedziałam, że nie mogę wyjść z basenu, bo musiałabym przejść obok niego. Próbowałam się odciąć i udawać, że go tam nie ma, albo że go nie znam, ale było to niezwykle trudne. Dokładnie 10 min. czułam na sobie jego zbereźny wzrok! Bałam się, że za chwilę wejdzie do basenu i marzyłam, żeby wreszcie sobie poszedł, abym mogła wyjść z tej zamkniętej klatki. Co gorsza, o niczym nie mogłam powiedzieć mamie, bo przecież nie wie, co ten dupek mi zrobił. Musiałam na siłę zatrzymać ją przy biczach.
Minęła cała wieczność zanim w końcu wstał i poszedł. Po kilku minutach wyszłyśmy i my. Prawdę mówiąc nie miałam już ochoty na pływanie. Ale jechałyśmy kawałek drogi i byłyśmy na basenie dopiero ze 30 min. więc dziwnie by było tak szybko wyjść. Rozglądając się dookoła przeszłam do pomieszczenia z basenem pływackim. Mama chciała iść do sauny, ale na myśl, że mogłabym go tam spotkać, momentalnie wybiłam jej ten pomysł z głowy. Kolejne 30 min. pływałam non stop rozglądając się, czy gdzieś nie stoi i mnie nie obserwuje. Na szczęście wszystko wskazywało na to, że sobie poszedł.
W spokoju poszłyśmy do szatni, a następnie do kasy. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam go siedzącego na ławce przy wejściu! Cholera jasna czekał na mnie 30 min! Pewnie miał nadzieję, że wyjdę sama! Udawałam, że go nie widzę i skupiłam się na płaceniu za basen. W pewnym momencie podszedł do mnie i zaczął krótki dialog:
Zboczeniec: O! Cześć! Jak miło cię widzieć! Zaczęłyście tu chodzić?
Ja: Yyyyy nie, jesteśmy tu pierwszy raz od dawna.
Zboczeniec (mający kurwiki w oczach i wargi aż ociekające śliną z podniecenia): i co, wypoczęłaś?
Ja (popatrzyłam zaskoczona na mamę - skąd on wie, że byłam na wakacjach?! Po chwili zorientowałam się, ze mówi o basenie): Eee tak, troszeczkę.
W tym momencie mama skończyła płacić i bez słowa pożegnania wyszłyśmy. Myślałam, że może pójdzie za nami, ale na szczęście zrezygnował. A mi głupiej znów było dziwnie, że tak bez słowa wyszłam w trakcie "rozmowy". Kretynka!
Całe szczęście, że byłam z mamą. Aż strach pomyśleć co by było, gdybym na basenie była sama lub z jakąś znajomą...
0 komentarze:
Prześlij komentarz