Od kilku nocy miewam erotyczne sny. Niby wszystko fajnie, ale czemu to tylko sen? Potem idę ulicą, mijam jakiegoś mężczyznę a wyobraźnia zaczyna mi pracować. Już nie mówię co się dzieje na plaży...
Ale wróćmy do rzeczywistości. Dziś ostatni dzień urlopu. Urlopu - jak to poważnie brzmi. Do tej pory posługiwałam się określeniem "wakacje", ale odkąd zajmuję się dwoma firmami, muszę z wyprzedzeniem planować dłuższą nieobecność. Czuję się staro nazywając to urlopem.
Dzisiaj był największy upał jak do tej pory. Jeszcze nigdy na żadnych wakacjach nie zdarzyło się, żeby nie spadła ani kropla deszczu! Nieraz pisałam, że nad polskim morzem trzeba chociaż raz zmoknąć. A tu nic z tego :) Za to utrzymałam jedną z innych moich tradycji i każdego dnia zjadłam przynajmniej jednego gofra ;)
Na plaży były dziś tłumy. Aż boję się pomyśleć, co się działo w bardziej popularnych miejscowościach. Miałam tą wątpliwą przyjemność widzieć jak ratownicy reanimują kobietę. Tylko rzuciłam okiem przechodząc obok i natychmiast odwróciłam wzrok, bo od razu i mi zaczęło robić się słabo. Za to pozostali plażowicze urządzili sobie z tego widowisko i specjalne podchodzili pooglądać. Ciekawe, czy filmiki też kręcili. Być może dlatego zawsze tak boję się, że zemdleję - żeby nie stać się widowiskiem dla Januszy. Wstyd mi za nich! Aż do wieczora słychać było karetki, taki upał wykańcza.
Ostatni raz popływałam w morzu z moją psiną. Pociesza mnie jedynie fakt, że innym psom w ogóle nie było dane zaznać kąpieli morskich, a moja Pusia jeździła nad morze co roku. Pożegnałyśmy morze i już jutro powrót do domu. Będziemy jechać w ciągu dnia i trochę się już stresuję.
0 komentarze:
Prześlij komentarz