W telegraficznym skrócie

Szybki przegląd ostatnich dni.

Bałam się świąt i tego, że wszystko będzie "jeszcze bardziej zamknięte". Było trochę napięcia i lęku, głównie w pierwszej części dnia. Z drugiej strony cieszyłam się, że będę sama z rodzicami, myślałam, że chociaż trochę odpocznę. I poniekąd tak było, bo poza drobnymi stanami niepokoju i lęku byłam w stanie poczytać książkę i obejrzeć ciekawy film. 

Przed obiadem kuzynka zrobiła nam niespodziankę i przyjechała do nas na chwilę z dziećmi. Nie widziałam ich od miesiąca!  Szybko się ulotnili, bo jej mąż miał już wlane i zachowywał się nieciekawie... Wręcz ją poniżał. 



W drugi dzień świąt było jeszcze trochę lęku, ale zaczęłam już pracować. Ludzie zwariowali w tych domach! Odkąd zaczęła się narodowa kwarantanna, nie wyrabiam z pakowaniem paczek. I trochę dobrze, bo nie mam czasu na lęk.

Wczoraj zostałam sama w domu z robotnikami (mamy remont łazienki) i znów dopadł mnie atak paniki. Na szczęście w miarę szybko udało mi się go stłumić (przy pomocy 25mg hydroxyzyny).

Ostatnio nie mam czasu dosłownie na nic - nawet na najważniejsze potrzeby fizjologiczne, nie mówiąc już o czytaniu wiadomości. Gdyby teraz wprowadzili np. stan wojenny, to nawet bym o tym nie wiedziała.

0 komentarze:

Prześlij komentarz