Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Remigiusz Mróz "Testament"


 Na serię historii z Mecenas Chyłką trafiłam poprzez serial. Bardzo mnie wciągnął, więc kolejne serie postanowiłam przeczytać. Poniżej cytaty, a jest ich sporo, co tylko świadczy o tym, jak bardzo podobała mi się książka :)

 



 

"Jak usłyszę, że nie mam prawa być kurewsko przybita, bo są tacy, którzy mają gorzej, wytłumaczę panu, że to tak, jakby zabronić szczęśliwemu się radować, bo są tacy, którzy mają lepiej."

 

"Ciąża jest jak awans w pracy. Nigdy nie wiesz, ile razy trzeba dać dupy, żeby doszła do skutku."

 

"- Gdybym był kobietą, jakoś niespecjalnie by do mnie przemawiało.

- Bo byłbyś jedną z tych, które twierdzą, że za każdym mężczyzną, który coś osiągnął, stoi jakaś kobieta.

- A to nieprawda?

- Nie. Kobiety stoją przed, nie za nimi."



"W każdym starym człowieku tkwi młody, który nieustannie zastanawia się, jakim cudem stał się tym pierwszym."


"- Naprawdę masz zamiar przyjąć taką wersję?

- To prawda - zapewnił lekarz.

- Z gatunku tych, które poprzedza przedrostek "gówno-".


"- Jedna z pacjentek skarżyła się, bo przy badaniu prenatalnym Kranz oznajmił jej, ze nie jest w ciąży i nigdy nie będzie. Wiesz, jak to umotywował? (...) Powiedział, że z taką twarzą pokochać mogłaby ją tylko matka. I to zakładając, że wychowywałaby ją para gejów."


" - Tak się pani spieszy?

- Już od momentu poczęcia. Byłam wcześniakiem".


" - Cóż, niektórych z tych ludzi brałem za przyjaciół i...

- Lepiej ich nie mieć (...). Są jak cienie. Łatwo dostrzegalni i tuż przy tobie, kiedy świeci słońce, ale znikają, jak tylko na horyzoncie pojawiają się chmury."


"Jest jednym z tych problemów, których nie możesz zakopać, bo potem okazuje się, że były ziarnami."


"-Mamy denatkę, nie dziewczynę. Truchło.

- Właściwie każdy z nas nim jest, tyle że chwilowo nosimy w nim duszę."


"Sam od pewnego czasu zasypiał jedynie po to, by przewinąć swoje życie do przodu."


"Tak mnie ukształtowało społeczeństwo, które martwi się czyjąkolwiek depresją dopiero, kiedy nieszczęśnik pożegna się ze światem."



"-Słyszałaś kiedyś, że potwory nie istnieją?

- No, nie muszą, bo są ludzie."


"Obrazami dekorujesz ściany. Muzyką swoje życie."


"Wychodzę z założenia, żeby nigdy nie szukać szczęścia tam, gdzie je straciłam."


"Firmy produkujące papierosy w końcu zwalczą raka. (...) Bo komu innemu bardziej zależy na wyeliminowaniu nowotworów?"


"-Będziesz kebabował?

- Co takiego?

- Zamierzasz karmić tu łabędzie?

- Nie wiem, o czym...

- Do cholery, McVay, będziesz rzygał?"


"Nie odpowiedział, a ona uznała, że musiał zmieszać wystarczającą liczbę alkoholi, by wywarem w żołądku zawstydzić samego Panoramiksa."


"Nie możemy żyć w przeszłości, ale żyje ona w wielu z nas."


"Dopóki istnieje nadzieja na zemstę, można sporo wytrzymać."


Wycieczka na Malediwy

Ostatnio uważam, że weekend bez wycieczki jest weekendem straconym. No kto by pomyślał? 😄

W jeden z ostatnich weekendów wyciągnęłam rodziców na wycieczkę na Polskie Malediwy. 

Droga trwała ok. 1,5h. Nie wiem dokładnie ile, bo o dziwo nie mierzyłam czasu. Byłam kierowcą i dobrze mi się jechało. Przynajmniej nie odczuwałam lęku. 

Po dojechaniu na miejsce pojawiło się trochę niepokoju. Szliśmy spacerem przez lasek i łąki a mi się wydawało, że zaraz się przewrócę i szukałam w myślach miejsca, gdzie będę mogła się schować. Było upalnie, a my nie wzięliśmy wody. Chyba jedynie pies był w stanie odciągnąć moje myśli od niepokoju. 


 

Gdy zobaczyłam już, że jesteśmy na miejscu i wiedziałam, ile zajmie droga powrotna, lęk minął. Mogłam podziwiać piękne widoki ale nie tak bardzo, jakbym chciała, ponieważ były tłumy ludzi, nie dało się zatrzymać, bo już ktoś napierał na plecy. Odrobina lęku pojawiła się ponownie, gdy ojciec wypił piwo. Wiedziałam bowiem, że jeśli gorzej się poczuję, to nie będę mogła się z nim zmienić za kierownicą. Zostało wyjście awaryjne w postaci mamy, więc znów swój niepokój zamiotłam do lamusa.

Droga powrotna przebiegała trochę gorzej, ponieważ gorzej się czułam. Okazało się, że dopołudniowy niepokój był związany przede wszystkim z moim gorszym samopoczuciem fizycznym, choć wówczas nie potrafiłam tego odróżnić. Czułam silny ucisk w głowie, który później przerodził się już w silny ból głowy. Mam wtedy objawy podobne do lęku, tj. osłabienie, zawroty głowy, spięcie mięśni. Wiedząc już, że to głowa jest wszystkiemu winna (w sumie zawsze jest 💁), marzyłam, żeby jak najszybciej wrócić do domu i się położyć. 

Mimo to wycieczkę uznaję za udaną :)


Kolejne chrzciny, na które weszłam z buta

 Pamiętam pierwsze chrzciny, na które zostałam zaproszona. Był to chrzest pierwszego syna kuzynki, 7 lat temu. O jak ja się wtedy stresowałam! Byłam tylko zwykłym gościem, a mój lęk był niemiłosierny.

A pamiętacie niedawne chrzciny, na których byłam chrzestną? Jeśli nie, to przypomnijcie sobie, jak to było: Chrzest bez chrzestnej?  Fuck off nerwico, czyli chrzciny z chrzestną! 

 


Będąc na wakacjach zadzwoniła do mnie kuzynka z zaproszeniem na chrzciny do jej trzeciego dziecka. Chrzest miał się odbyć za tydzień, więc wcześnie zapraszała, nie powiem. Pominę już fakt, że informacje o tym chodziły już od miesiąca, a z kuzynką widywałam się praktycznie codziennie. Więc czemu wcześniej nic nie powiedziała? Nie wiem.

Jeszcze kilka lat temu - a może nawet w zeszłym roku - informacja ta wywołałaby u mnie lęk. Ale nie dziś, nie tym razem. Informację tę przyjęłam z całkowitym luzem, a nawet się ucieszyłam, że będę mogła zjeść coś smacznego (tak, tak, żyję po to by jeść, a nie odwrotnie). 

Nie przygotowywałam się do tych chrzcin wcale. Po prostu poszłam z marszu. Do tego uroczystość była dzień po moim powrocie z wakacji. 

W kościele (w zasadzie to przed kościołem) było trochę niepokoju i strachu, ale udało mi się dotrzymać prawie do końca mszy. Prawie, bo pod koniec jakaś osoba zemdlała, co oczywiście i u mnie wywołało skok negatywnych emocji. W tym samym momencie zaczęło padać, więc miałam wymówkę, żeby wrócić do auta po parasol.



 

Gdy wróciłam, ludzie już się rozeszli i zostały tylko rodziny chrzczonych dzieci. Przez całe chrzciny (właściwe) stałam z samego przodu kościoła, zaraz obok rodziców, dzieci i chrzestnych tak, jakbym to ja była chrzestną. Z początku pojawił się lęk, ale dość szybko minął. 

Potem już było z górki. Co prawda trochę się jeszcze stresowałam, ponieważ standardowo byłam kierowcą i musiałam odwieźć babcię kuzynki, ale dobrze sobie z tym poradziłam ;)

P.s. O mały włos nie zostałam drugi raz chrzestną, bo kuzynka, która miała nią zostać, nie dała rady przylecieć z zagranicy. Wszystko byłoby do przełknięcia, gdybym nie dowiedziała się o tym przed chrzcinami, a w tym samym dniu. Ale ostatecznie rolę tę przeją ktoś inny (bez mojego udziału), więc nie ma co gdybać.