Higienista stomatologiczny brzmi szumnie. Była to po prostu wizyta u mojej kumpeli, która (w ramach zdobywania praktyki) zaprosiła kilku znajomych na zabieg scalingu. I nie myślcie sobie, że z tego tytułu mój lęk pozostał w domu.
Tak na dobrą sprawę to już kilka nocy przed wizytą źle spałam. W dzień wizyty był lekki strach, pomieszany z podekscytowaniem. Aż do momentu, gdy przekroczyłam próg kliniki...
Na nieszczęście zabieg odbywał się w największej klinice dentystycznej w moim mieście. Już z parkingu było widać, jak we wszystkich oknach odbywa się borowanie, znieczulanie i inne sadystyczne operacje.I oczywiście nas (mnie i mamę, a jakże), zaprowadzono do ostatniego gabinetu na końcu korytarza, najbardziej oddalonego od drzwi.
Poszłam na pierwszy ogień. Koleżanka wiedziała, jaki mam problem i była świadoma, że jakby co to uciekam stamtąd. Na szczęście cały zabieg trwał nie dłużej niż 30 min i był całkowicie bezbolesny i... darmowy. Co prawda cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam lęk, a momentami nawet wychodził na pierwszy plan każąc uciec lub omdleć, ale udało mi się wytrzymać.
Czekanie na mamę też nie było łatwe, wciąż siedząc wśród tych wszystkich sprzętów. Ale udało się bez cyrków i bez paniki.
Niestety wizyta u dentysty wciąż jest KONIECZNA. Ale teraz nie wiem, kiedy się na nią zdecyduję. To miejsce jest dla mnie przerażające. I to nie z powodu strachu przed bólem, a w związku z brakiem możliwości ucieczki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz