Kolejne urodziny za mną. Mogłabym powiedzieć, że od ostatnich urodzin wiele się zmieniło, ponieważ dzień urodzin świętowałam z rodzicami w restauracji, potem z psem na szkoleniu, a w weekend zorganizowałam przyjęcie dla rodziny, które z chęcią przygotowywałam, mimo ogromnego zmęczenia. Kilka dni później byłam z koleżanką w kawiarni i na obiedzie. Różnica polega na tym, że nie czułam lęku ani nawet niepokoju, jak to miewało miejsca kilka lat wcześniej. Mało tego - na szkoleniu przyznałam się przed grupą, że mam urodziny, co spowodowało, że stałam w centrum uwagi i odbierałam życzenia od innych. Rok temu trzymałabym to w tajemnicy, żeby tylko nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Dwa - trzy lata temu nawet nie poszłabym sama na takie szkolenie. Dwa - trzy lata temu bałam się iść z koleżanką na spacer dalej, niż 3 km od domu.
Można więc powiedzieć, że wraz z wiekiem pewne dziedziny mojego życia żegnają się z nerwicą. Nie cieszę się naprzód ani nie pakuję jej walizek, bo wiem, że nadal są sytuacje, z którymi ciężko sobie radzę. Wiem też, że w każdej chwili może przyjść nawrót, ale mam nadzieję, że jego opanowanie zajmie mi mniej czasu i wysiłku, niż w trakcie poprzednich nawrotów.
Jedyne co mnie martwi to to, że wciąż tkwię w tym samym, życiowym miejscu. A zegar biologiczny tyka, chociaż za wszelką cenę nie chcę słyszeć tego dźwięku. Z kolei ręczne manipulowanie w jego trybikach również nie ma sensu. Nic na siłę. Zobaczymy, co los przyniesie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz