Koncert zespołu IRA

 Z Karpacza wróciliśmy po godzinie 18. Tego samego dnia o godz. 20 w sąsiedniej miejscowości odbywał się koncert zespołu IRA. Byłam już kiedyś na ich koncercie będąc na wakacjach (patrz: Daily holiday blog 3 "Wakacje z nerwicą" || Kajaki, mandat i taniec w deszczu ) i podobało mi się, więc chciałam iść ponownie. Namówiłam więc koleżankę, która dopiero co wróciła ze szkolenia i musiała jechać do mnie 15km. 

Po dojechaniu na miejsce trochę się stresowałam, bo nie było gdzie zaparkować. Ostatecznie jakiś sympatyczny Pan wskazał mi miejsce za nim. Zaparkowałam w takim miejscu, że z łatwością mógł mnie ktoś zastawić, przez co cały koncert się stresowałam, czy będę mogła wyjechać.

Na sam koncerty IRY trochę się spóźniłyśmy. Ludzi było od groma. Podeszłyśmy z boku, gdzie było trochę luźniej i stałyśmy w drugim rzędzie od barierki. Bardzo blisko sceny, a równocześnie blisko wyjścia z tłumu, ponieważ z boku nikt już się nie tłoczył. Zaraz obok nas, przy scenie, stała karetka, co w sumie bardziej mnie stresowało niż uspokajało.


O dziwo cały koncert przetrwałam bez większego stresu. Jedyne napady lęku miałam wtedy, gdy puszczano biały stroboskop. Powodował u mnie zawroty głowy. Myślę, że nawet na osobę bez zaburzeń lękowych mógł on źle wpłynąć. Na szczęście puszczali go rzadko i na krótko. 

Po koncercie miała się odbyć dyskoteka, ale nie czekałyśmy, gdyż zrobiło się strasznie zimno. Poszłyśmy jeszcze zajrzeć co jest dobrego do jedzenia, kupiłyśmy sobie ciasto i wróciłyśmy do domu. Na szczęście nikt mnie nie zastawił i mogłam spokojnie wyjechać (zahaczając podwoziem o wysoki krawężnik 😅). 




0 komentarze:

Prześlij komentarz