Ostatnio czuję się fatalnie. Wczoraj przyszło jakieś apogeum. Tak mnie bolała głowa, że miałam wrażenie, że zaraz mi ją rozerwie. Ból był nie do wytrzymania. Byłam o krok od wezwania pogotowia ale... wraz z tą myślą pojawił się lęk. Przecież zawsze boję się pogotowia! A co, jeśli wezmą mnie do szpitala? Co, jeśli ich przyjazd nie pomoże? Co, jeśli potraktują mnie jak wariatkę? Wszyscy dookoła będą pytać, co się stało, że przyjechało pogotowie. Tak, wiem, durne myślenie, ale wywołało u mnie atak paniki. Męczyłam się okropnie, ale w końcu zasnęłam.
Wszechobecny ostatnio lęk i ciągłe napięcie doprowadziły do znacznego pogorszenia nastroju. Chodzę jak struta, nie mam do niczego chęci ani motywacji, ciągle chce mi się płakać. A najbardziej chyba boli mnie to, że wszyscy jadą na wakacje nad moje ukochane morze, a ja nie mogę! :( I to nie jest zazdrość, że w tym roku mnie to omija, a raczej uczucie, że oni po prostu wsiadają w auto i jadą dokąd chcą, nie zastanawiają się, nie boją, a mnie to tak bardzo, bardzo dużo kosztuje! Każda minuta to u mnie walka z lękiem, nie ma miejsca na relaks, podziwianie widoków czy odpoczynek. Ciągle tylko lęk, napięcie i to okropne uczucie obcości, jakbym patrzyła na wszystko z góry.
Niech to się wreszcie skończy :(
0 komentarze:
Prześlij komentarz