Zgodnie z zapowiedzią opisuję kolejne zmagania z lekarzami.
Zacznę od tego, że rano pojechałam z kuzynką, jej mężem i dzieckiem na basen, na którym (o dziwo!) udało mi się zapomnieć o czekającej mnie wizycie u dentysty i - UWAGA! - można powiedzieć, że nie miałam objawów nerwicowych! Mimo upału, dużej ilość ludzi i oddalenia od domu! Dobry początek ;)
Po powrocie do domu ogarnęłam się, 25 mg hydrohyzyny weszło w krwiobieg (zastanawiałam się, czy nie spróbować zredukować do 20 mg, i dobrze że tego nie zrobiłam) i pojechałam. Podczas samej drogi mniej się tresowałam niż ostatnio. Jednak gdy położyłam się już na fotelu zaczęła się jazda. Na początku trochę się działo, więc nie miałam czasu skupić się na lęku. Zostałam ubrana od głów do stóp - czepek, okulary, "śliniak" i narzuta na ubranie. Trochę zestresowało mnie to, że nic nie widziałam (oczy też miałam zakryte) i ciężko mi się oddychało (noc również). I zaczęło się czyszczenie zębów. W ręce miętosiłam chusteczkę, byłam spięta jak cięciwa łuku. Serce waliło mi tak, że miałam wrażenie, iż cały fotel podskakuje. Po chwili zaczął się pierwszy atak paniki. Zaczęłam szukać ratunku: powiem, że chcę siku, poproszę, żeby zawołać mamę, powiem, że nie mogę oddychać albo, że ścierpła mi noga. Panika minęła, ale już zaczęłam przygotowywać się na nadejście drugiej. Oczami wyobraźni próbowałam policzyć, ile zębów zostało jeszcze do wyczyszczenia. Jak długo to jeszcze potrwa? O nie, idzie, zbliża się, nadciąga drugi atak. Robi mi się gorąco i jest, zostałam zaatakowana. Już chciałam użyć któregoś z moich kół ratunkowych, tylko jak wstanę, skoro jestem cała poprzykrywana? Jak mam powiedzieć, że ścierpła mi noga, skoro w buzi mam gumowy rozpychacz? O, przechodzi, mija, idzie sobie, co za ulga. Mam nadzieję, że już dziś mnie nie zaatakuje. O Jezu, jak mi dobrze. Czy ma Pani może wolny termin po mnie? Z chęcią zostanę na kolejny zabieg.
Tak to mniej więcej wyglądało. Zaznaczę, że mój lęk nie był bynajmniej związany z samą osobą dentysty, którego raczej się nie boję, a z faktem braku możliwości ucieczki. Wiszą nade mną dwie obce osoby i coś przy mnie robią, a ja nie mogę uciec. Taka sama sytuacja byłaby w przypadku fryzjera, kosmetyczki lub innego lekarza. Niestety po czyszczeniu zębów ujawniły się 3 małe dziurki do leczenia. Oprócz tego muszę umówić się na wizytę u ortodonty. Po ściągnięciu aparatu 11 lat temu założono mi od wewnątrz małą szynę, żeby zęby nie rozjechały mi się. I chyba pora już się z nią pożegnać.
Kolejna wizyta 9 września. Tym razem leczenie zęba. Z każdym kolejnym krokiem coraz gorzej. Ale idę za ciosem. Boli tylko fakt, że wybrałam sobie chyba najdroższy gabinet dentystyczny w mieście. Ale jak go teraz zmienić, skoro już poznałam nowe miejsce, nowego lekarza i wiem, że omija mnie stres związany z czekaniem, bo poprzednia wizyta przedłużyła się? To dla mnie bardzo ważne, że od razu wchodzę do gabinetu. Cóż, za wygodę trzeba płacić... Biorę się do roboty. Przecież nie pozbędę się wszystkich oszczędności na coś, co kosztuje mnie tyle nerwów i stresu.
AntyK
0 komentarze:
Prześlij komentarz