Wczoraj byłam u dentysty po raz trzeci. Tym razem już na "właściwe" leczenie. Standardowo 25 mg i w drogę.
Miałam leczonego zęba z najmniejszą dziurką. Dentystyka pocieszyła mnie, że będzie szybko. Nie pytając mnie o zdanie, zaczęła podawać mi znieczulenie. Pewnie większość z Was nie wyobraża sobie wizyty u dentysty bez znieczulenia, ale dla mnie od wygody i komfortu ważniejsza jest szybkość zabiegu. Mało tego, podano mi jakieś "super nowoczesne" znieczulenie aplikowane przez komputer, co trwało.... 8 min! Myślałam, że zrezygnuję już po samym znieczuleniu! 8 min z igłą w dziąśle! I tekst dentystyki: "prawda, że przyjemnie? Nie czuć tego okropnego rozpychania w dziąśle"... Bardzo mnie to zniechęciło i wywołało lęk. Dodatkowo samo znieczulenie kosztowało aż 70 zł! Potem już było z górki, ale nie zdecydowałam się już umówić na kolejną, trochę cięższą wizytę. Trochę z powodu lęku, trochę z powodu czekających mnie wydarzeń w najbliższym czasie. Jedno jest pewne - za "super nowoczesne" znieczulenie z pewnością już podziękuję. Wolę wyć z bólu lub przeżyć krótkie i jednorazowe ukłucie igłą.
Od sierpnia miałam nie zajmować się już dzieckiem kuzynki, więc znalazłam sobie dodatkową pracę. Dużo dodatkowej pracy. I co? Nadal zajmuję się małym po 2-3 godziny dziennie po przedszkolu (do zniesienia), a dziś dodatkowo zajmowałam się nim cały dzień, bo już przyniósł pierwszą chorobę. Jak żyć? Powiedzcie mi, jak żyć????
0 komentarze:
Prześlij komentarz