Pizza patrol

Ostatnie dwa dni przebiegają bardzo intensywnie. Dużo jeżdżę z rodzicami i naszym zagranicznym gościem. Wczoraj miałam plan towarzyszyć im tylko w zwiedzaniu miasta, ponieważ chciałam uniknąć stresującego dla mnie obiadu "na mieście". Rano pojechaliśmy do centrum handlowego, bo ciocia uparła się, że chce mi koniecznie coś kupić. Wybrałam biżuterię, jako mniejsze zło. Nie spodziewałam się jednak, że i ją każą mi przymierzać! Na początku było w porządku, jednak w którymś momencie zaczęło mi się robić źle i ostatecznie kupiłam dwie pary kolczyków, które mi się podobały, i jedną bransoletkę, na którą zdecydowałam się tylko dlatego, że chciałam już stamtąd wyjść. 



Ruszając za miasto było jeszcze wcześnie i myśląc, że na obiad wrócimy do domu, zdecydowałam się pojechać. Droga minęła mi w miarę ok. Ale zaraz po wyjściu na rynek w zwiedzanym mieście usłyszałam od cioci "chodźmy coś zjeść". Nagle zesłabłam. Co tu zrobić? Nie mając czasu do namysłu usiedliśmy w zewnętrznym ogródku jednej z restauracji, nawet nie wiem kiedy. Kelner, karty, szybko zamówiłam byle co, pierwszą pozycję z listy. I tak nie miałam już apetytu. Teraz najgorsze, czyli czekanie na zamówienie. Zaczęło mi być źle. W głowie szukałam wymówek. Może wrócę do auta po kurtkę. Może powiem, że idę zobaczyć, co jest za tamtym budynkiem. Może powiem, że dostałam sraczkę i muszę do WC. Postanowiłam wspomóc się tabletką, chociaż nie osiągnęłam maksymalnego poziomu lęku, ale presja była duża - nie mogłam się przyznać i zepsuć cioci wizyty w Polsce. Przecież tego dnia czekało nas jeszcze dużo zwiedzania. 25 mg weszło przez żołądek do krwiobiegu. W tym czasie przyszły posiłki. Kolejna fala lęku. Powiem, że czekam aż ostygnie. Że mi niedobrze, albo nagle muszę siku. Zdecydowałam się błyskawicznie zjeść. Opróżniłam talerz bez żadnej przyjemności i czekałam na resztę. Tabletka zaczęła działać. Do końca dnia czułam się już swobodnie, bezstresowo i śpiąco. Mogliśmy swobodnie zwiedzać. Po jakimś czasie pojawił się u mnie niezaspokojony wcześniej głód, więc w pierwszej lepszej cukierni zjadłam dwa ogromne kawałki ciasta. Mniam. W końcu mogę spokojnie zjeść. A gdyby tak teraz wsiąść do samolotu....??? Czy byłyby lęki??? Nie, nie, za bardzo się rozpędzam.
Wróćmy do zwiedzania. A w zasadzie do powrotu do domu. W radiu ogłosili konkurs na darmową pizzę. Z nudów wysłałam zgłoszenie. Weszliśmy do domu i nagle telefon, że wygrałam :) Znów nie mając czasu na stres i reakcję, wpuściłam do domu prezentera radiowego i zostałam puszczona na żywo w radiu :) Potem moje zdjęcie opublikowano na FB i teraz już wiem, że przygoda niby fajna, ale wolałabym już sama sobie kupić tą pizzę, niż wystąpić w radiu i na portalu społecznościowym :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz