Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.

Piękne widoki?

Siedziałam sobie wczoraj przy oknie czytając książkę i tak się zastanawiałam, czym są owe piękne widoki? Ze swojego okna mam widok na góry. Ale czy ten widok mnie zachwyca? Nie. 
Wolałabym mieć widok na morze, plażę lub miasto. 



Doszłam do wniosku, że pojęcie "pięknego widoku" jest pojęciem względnym. Dla mnie jest to widok morza, dla miłośników gór - zarysy górskich szczytów, a dla zwolennika urbanistyki - widok na oświetlone nocą miasto

Ogólnie ludzi można podzielić na dwie grupy: 
1. Tych, których cieszy widok natury.
2. Tych, których cieszy widok miasta nocą.

Dlaczego te widoki są takie ważne, np. przy zakupie mieszkania lub wyborze miejsca na biuro? Czy nie wystarczy, żeby okno nie było skierowane na podwórze kamienicy, na którym znajdują się śmietniki? Czym w ogóle są te widoki? Dlaczego nam na nich zależy? Z moich rozważań wynika, że po pierwsze, cieszą nasze oko poprawiając tym samym samopoczucie i dając energię do pracy. Z drugiej strony patrząc na ukochany widok chcielibyśmy być w owym miejscu, a nie tylko cieszyć oko widokiem z oddali, co może nas równocześnie motywować do wyjścia w plener, a z drugiej dołować, że w danym momencie nie możemy się tam znaleźć.




P.S. Spadłam dziś ze schodów i uderzyłam się w głowę. Wybaczcie, jeśli ten post nie ma sensu 😂

Wycieraczki robią chlap, chlap, chlap

Słowem wstępu:
Mój ojciec, zawodowy kierowca, który zawsze każdego poucza jak ma jeździć. Typowy Janusz w samochodzie. Szczególnie upodobał sobie dręczyć mnie i mamę. Na okrągło czepia się, że nie wyłączamy wycieraczek po zakończeniu jazdy. Z różnych powodów nie jeżdżę samochodem zbyt często, więc moje doświadczenie jest adekwatne. Nie mniej jednak nie uważam siebie za złego kierowcę.



Czas i miejsce akcji: Deszczowy, piątkowy wieczór. Okolice mojego domu.
Bohaterowie: Antykonformistka i jej apodyktyczny, nadwrażliwy ojciec.
Sytuacja oparta na faktach. Wszelka zbieżność nazwisk i wydarzeń przypadkowa.

Wchodzimy do przedpokoju i ubieramy się. Za chwilę mamy odebrać mamę od koleżanki i wspólnie jechać na urodziny do mojego kuzyna. Zapinam buty i słyszę, jak ojciec burczy coś do mnie pod nosem.
- Co mówiłeś? - zapytałam.
- Masz kluczyki? - powtórzył z niechęcią wymalowaną na twarzy.
Od razu załapałam aluzję. Zapytał, czy wzięłam z kuchni kluczki, co oznacza, że nie jest "na czczo" i to ja mam prowadzić samochód. W przeciwnym razie siedziałby już za kierownicą i trąbił na mnie, że tak wolno się zbieram. Lubię jeździć autem więc z chęcią wróciłam się do kuchni. Fakt, że pewniej czuję się w samochodzie mamy, za to maszyna ojca jest sportowa i można się w niej polansować.
Gdy wyszłam z domu ojciec siedział już na miejscu pasażera. Zamknęłam dom i usadowiłam się na miejscu kierowcy. Wiedziałam, że bez cennych i uszczypliwych uwag tatusia się nie obejdzie. W efekcie byłam trochę spięta i utraciłam swoją pewność siebie. Pierwsze wyciągnęłam ze schowka między siedzeniami pilot do bramy.
- Po co to wyciągasz? Przecież wystarczy, że wsadzisz tam palec, a nie, że za każdym razem brelok jest wsadzony byle jak - błyskawicznie zareagował na mój pierwszy ruch.
Zacisnęłam zęby i przemilczałam to. Ustawiłam siedzenie i lusterka, zapięłam pasy i odpaliłam silnik. Chlap, chlap. Rozbawiona od razu wysunęłam ripostę.
- Ha ha ha, co to ma być???? Zostawiłeś włączone wycieraczki??
- No i co z tego? - odparł zdeprymowany, przyłapany na gorącym uczynku.
- Jak to co? Przecież wiecznie zwracasz mi i mamie uwagę i drzesz się po nas, żeby wyłączać wycieraczki po skończonej jeździe - wybuchnęłam z satysfakcją, że mogłam mu wytknąć jakiś błąd.
- To jest moja sprawa. - ofukną.
- Twoja sprawa mówisz? To czego się wtrącasz do tego, jak my jeździmy? - nie odpuściłam.
- Ty się dopiero uczysz.
- Ha ha ha - wybuchnęłam śmiechem - uczę się, gdzie się włącza wycieraczki?  
Ojcu brakło argumentów i zamilkł. Podważyłam jego autorytet i jedno było pewne - teraz jeszcze baczniej będzie przyglądał się mojej jeździe.
Warunki do jazdy były fatalne. Ciemno, ślisko i zacinający deszcz, który ograniczał widoczność. Byłam mocno skupiona na jeździe, bo nie chciałam nikogo ochlapać, a jeszcze bardziej potrącić na pasach. Starałam się też unikać wszystkich dziur, które mogłyby zaszkodzić oczku w głowie taty. Szło mi chyba nieźle, bo - nie mając się do czego przyczepić - w końcu rzekł:
- Ile jest stopni na zewnątrz? - często sprawdzał w ten sposób moją wiedzę z zakresu obsługi wyposażenia wewnętrznego. Dałam się wciągnąć w tę grę i zaczęłam szukać jednym okiem opcji zmiany na wyświetlaczu, a drugim pilnując swojej jazdy i trzymania się właściwego pasa.
"Mode", to chyba będzie to - pomyślałam i tym samym wcisnęłam przycisk na kierownicy. W głośnikach zatrzeszczało i fale radiowe zmieniły się z FM na AM. 
- No i co to robisz? - usłyszałam ze złością w głosie.
- Wiesz co? W dupie mam, ile jest stopni na zewnątrz. Jak chcesz to wystaw sobie łeb za okno to się dowiesz.
Do końca jazdy miałam spokój. 


 Z pozdrowieniami dla wszystkich rodziców 😁

"Dom sióstr" Charlotte Link

Dziś pora na wybrane przeze mnie cytaty z ostatnio przeczytanej książki Charlotte Link. Uwielbiam takie pozycje, które wciągają i czyta się je jednym tchem. "Dom sióstr" niewątpliwie do takich pozycji należy.

"Żyje się nadzieją, że wszystko będzie lepiej, i czasem ta nadzieja wystawiana bywa na ciężką próbę - zwłaszcza na wiosnę, kiedy zima nie chce odejść jak uciążliwy gość, który zatrzymuje się jeszcze w hallu, zamiast wynieść się wreszcie za drzwi."

"Mówiąc szczerze, takie wytłumaczenie czyjejś skłonności do używania przemocy już od lat nie robi na mnie specjalnego wrażenia. (...) Człowiek rodzi się z wolną wolą. Obojętne, co działo się w jego życiu wcześniej, od pewnego momentu sam ponosi odpowiedzialność za to, co zrobi z resztą życia."

"Marjorie miała rację: dekoracje świąteczne były drogie i wymagały wiele trudu, a nic nie zmieniały w deprymującym stanie ogólnym świata. Dodawały jednak na jakiś czas trochę blasku i ciepła, a tego każdy potrzebował od czasu do czasu, by czerpać siłę do zmagań z codziennością." - patrz Nie lubię świąt

"Wszystko musi trwać. A ponieważ tak jest, ludziom czasem się wydaje, że jakiś stan trwa wiecznie. Ale to nieprawda, wszystko się zmienia. Gdy my widzimy jeszcze stagnację i z jej powodu ogarnia nas zwątpienie, toruje już sobie drogę zmiana. Proszę mi wierzyć, kiedy pani tutaj siedzi i nie czuje nic oprócz słabości i zwątpienia, budzą się już w pani nowe siły, które pewnego dnia zauważy pani ze zdumieniem."

"Jego euforia z powodu tego, że nagle poczuł się silny, opierała się na błędnym przekonaniu. Wcale nie stał się silniejszy, znalazł jedynie człowieka, który był słabszy od niego, i dzięki temu układ sił uległ przesunięciu."

"Widok, jaki jawił się oczom Frances, był niemal boleśnie intensywny. I zresztą Frances odbierała go jako obraz: jak przedstawienie czegoś, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wydawało się, jakby wszystkie osoby poruszały się pociągane za niewidoczne sznurki przez kogoś w tle, kto nimi dyrygował i kazał im odgrywać sztukę jak na scenie." - jak ja często w napadach lęku tak właśnie się czuję...

"Mimo złej wiadomości nie wyglądała już na tak zdeprymowaną i zniechęconą jak w minionych tygodniach. Lepsza już była zła wiadomość niż brak jakiejkolwiek. Skończyła się niepewność. Teraz mogła działać." 

"Kiedy ktoś opowiada ci wszystko o sobie, zaczynasz po prostu rozumieć również rzeczy, do których być może byłeś nastawiony negatywnie. On miał swoją historię, która pozwoliła wyjaśnić, dlaczego był taki, jaki był." - ten cytat rozszerzę w osobnym poście. ZAWSZE należy indywidualnie podchodzić do każdego człowieka i nie oceniać wyłącznie na podstawie opinii wyrażanej przez innych.

"W Londynie w ogóle nie mogłam się zadomowić, choć tak mocno ciągnęło mnie do tego miasta, kiedy miałam siedemnaście lat. Ale gdy jesteśmy młodzi, często nie wiemy jeszcze, czego tak naprawdę pragnie nasze serce. Dręczy nas obawa, że przejdzie nam coś obok nosa, i choć mamy przed sobą całe życie, wydaje się, że czas przecieka nam przez palce. Boimy się, że jeśli nie zrobimy czegoś od razu, to nie zrobimy tego nigdy." - patrz Kim ja jestem? Ale tak to jest,m gdy z jednej strony jesteśmy bombardowani sloganami typu "Przełam się i zrób to teraz, drugi raz możesz nie mieć okazji, drugi raz nie będziesz młodszy", a z drugiej strony hasłami typu "Nie spinaj się, na wszystko przyjdzie pora". I bądź tu mądry.

"Żyjemy w czasach upadku wszelkich wartości." - tak nazwałabym XXI wiek.

"Nigdy dotąd nie zastanawiała się nad starością, starzenie się odczuwała jako coś pozytywnego, nigdy nie chciała być znowu młoda. Młodość? Dziś była silniejsza niż dawniej, bardziej pewna siebie, znalazła swoje miejsce i szła swoją drogą. Dawniej ciągle czegoś pragnęła, chciała, szukała - teraz to minęło. Pogodziła się z samą sobą, ze wszystkim, co zostało jej dane, ale także ze wszystkim, czego los jej odmówił."

"Barbara zastanawiała się, dlaczego ludzie używają przeważnie określenia "stara panna" w tak pejoratywnym sensie i tak pogardliwie. Od pewnego wieku panieństwo wydawało się uchodzić za poważną wadę u kobiet - i służyło za wytłumaczenie wszelkich dziwnych zachowań. Prawie nie zadawano już sobie trudu wyjaśniania przywar i słabostek, jakie miewają wszyscy ludzie, czymkolwiek innym niż dziewictwem, które miało się przytrafiać tym kobietom jak choroba."

"Istnieje wewnętrzna samotność, która sprawia, że człowiek czuje się samotny także wśród ludzi."

"Bardzo dobrze, Barbaro, powiedziała sobie. Wszyscy macho na świecie byliby tobą zachwyceni. Wreszcie żywy przykład potwierdzający prymitywny pogląd, że jedyną rzeczą, jakiej potrzebuje kobieta w złym humorze, jest dobre rżnięcie."

"Podziwiam tę żelazną konsekwencję, z jaką pokazujesz światu ten piękny obraz absolutnie perfekcyjnej kobiety."

"Ciągłe szukanie winy u innych miewa zgubne skutki, bo wtedy nigdy nic się nie zmienia. (...) Zawsze muszą być do tego dwie osoby. Jedna, która coś robi, i druga, która na to pozwala."



589542212 pomysłów na minutę

Odkryłam skąd moje ciągłe dylematy, mętlik w głowie i trudności w podejmowaniu życiowych decyzji. Mam 589542212 pomysłów na minutę! Więc co się dziwić? 😉

Próbowałam w życiu już bardzo wielu rzeczy a mimo to wciąż szukam swojej drogi. W przeszłości próbowałam swoich sił w hurtowni kosmetycznej, zbierałam truskawki, czereśnie i orzechy, handlowałam z babcią na targu, próbowałam wydać własną gazetę, sprzedawałam zabawki z Kinder niespodzianki, myłam ludziom okna, karczowałam działki, robiłam zakupy, pisałam teksty na zlecenie (copyrighting), pisałam artykuły naukowe, pracowałam w wydawnictwie, sprzedawałam ulotki na stacji benzynowej (😃), tankowałam samochody, sprzedawałam testery kosmetyków, przepisywałam nagrania z dyktafonu, archiwizowałam dokumenty, byłam "konikiem" i wiele innych, których dziś już nie pamiętam. Można więc bez wątpienia rzec, że od dziecka mam w sobie cechy bizneswomen :) 

Obecnie zarabiam przez pisanie prac, rozwiązywanie zadań, prowadzenie biura rachunkowego, sprzedaż akcesoriów do haftu, pieczenie ciast, składanie książek (bookfolding), sprzedaż orzechów i ostrężyn w sezonie, telemarketing i inne przypadkowe zlecenia. Jednak nie satysfakcjonuje mnie to dostatecznie, gdyż wciąż pojawiają mi się w głowie nowe pomysły - napisanie książki/bajki, stworzenie własnego kanału na YouTube, samodzielne wykonywanie wzorów do haftu, handel rękodziełem, tworzenie społeczności z tym związanych, prowadzenie "ciastkowozu", czyli sprzedaż deserów "drive thru", otwarcie przytulnej kawiarni z miejscem do czytania, itd., itd. Z każdą minutą tworzą się nowe pomysły, przez które jestem ciągle niezdecydowana. Nie mogę skupić się na wykonywaniu tylko jednej rzeczy, ale mimo to każdą rzecz chcę dopracować do perfekcji. W efekcie mój mózg jest na ciągłych obrotach i często zamartwiam się tym, czy to wszystko ogarnę. Mam własną wizję wszystkiego i chcę, żeby wszystko było idealne, co wymaga poświęcenia ogromnej ilości czasu, nakładu pracy i nierzadko również pieniędzy. 

Ciekawe, czy kiedyś znajdę rzecz, którą będę chciała wykonywać z satysfakcją do końca swojej kariery zawodowej. Póki co próbuję złapać wszystkie sroki za ogon, co odbija się echem na moim zdrowiu fizycznym. Mózgu, proszę, przestać na chwilę produkować nowe pomysły. 

 

Urodziny

W tamtym tygodniu miałam urodziny. Skończyłam 27 lat. Parę lat temu myślałam, że w tym wieku będę w innym miejscu, z innymi osiągnięciami i statusem. Ale rzeczywistość zweryfikowała moje wyobrażenia o przyszłości. Wyglądam i czuję się wciąż jak 20-latka, ale powoli czuję presję swojego wieku. Społeczeństwo i rodzina z tradycjami naciskają na założenie rodziny. Ja sama chciałabym ustabilizować swoje życie uczuciowe. Nie powiem, że robię co mogę, bo nie chcę szukać miłości na siłę. Ciągle wierzę, że wszystko wydarzy się w swoim czasie, gdy najmniej będę się tego spodziewać. 



Chciałabym się bardziej usamodzielnić i w końcu wyprowadzić od rodziców. Ale czy z nerwicą lękową jest to możliwe? Coraz częściej zastanawiam się nad rozpoczęciem budowy domu. Ale kredytu nie chcę, a oszczędności nie starczą na wszystko. Wizja budowania domu przez 10 lat nie jest optymistyczna. A poza tym co, jeśli w trakcie znajdę miłość życia, której nie będzie się podobać mój projekt domu? Z resztą czemu ma przychodzić na gotowe?! I przecież nie zdecydowałam jeszcze, gdzie chcę mieszkać!

Od, takie myśli mnie ostatnio nachodzą, pewnie za sprawą mnóstwa życzeń o "rychłe zamążpójście" i bombardowaniem zdjęciami szczęśliwych rodzin i dzieci moich rówieśników w mediach społecznościowych. Jakby nie było lepszych rzeczy do robienia w tym wieku... Z drugiej strony co ja takiego robię? Przecież ani nie podróżuję, ani nie szaleję na imprezach, itp. Jedyne co to rozwijam się zawodowo i inwestuję w rozwój osobisty. Można by powiedzieć, robię karierę 😂

W tamtym tygodniu uderzyła mnie też jedna wiadomość. Ciągle o tym myślę. 
Chodziłam do gimnazjum z jedną dziewczyną. Nie znałam jej osobiście, ale codziennie mijałyśmy się na korytarzu. Tydzień temu dotarła do mnie wiadomość, że zachorowała na raka. Najpierw rak piersi i mastektomia, potem 14 dawek chemii i po pół roku przerzuty na kości, węzły chłonne i płuca. Zmarła klika dni temu. Piękna, 27-letnia dziewczyna, w pełni życia. Osierociła 5-letnie dziecko. Do teraz jestem w szoku i nie mogę w to uwierzyć. Dziś piszę ten post, a jutro może mnie nie być. Jestem przerażona i zaczynam mieć kancerofobię. Co gorsza wierzę, że jest już lek na raka, ale koncerny farmaceutyczne nigdy nie dopuszczą do jego ujawnienia.